[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To nieprawda! - zaprzeczyła. - Myślałam, że już zrozumiałeś. Pragnę
mieć rodzinę, dzieci. I chcę mieć czas i dla nich, i dla ciebie.
Widząc minę Simona, doszła do wniosku, że najwyższa pora zmienić
temat.
- Mam nadzieję, że pilnujesz kolacji. - Znacząco pociągnęła nosem,
wdychając smakowite aromaty. - Pachnie tak wspaniale, że byłaby ogromna
szkoda, gdyby się przypaliło.
- Zapomniałem! Muszę coś pomieszać - Simon wypuścił ją z ramion i
pobiegł do kuchni.
Chili eon carne, które przygotował, podbiło serce jego żony. Z
przyjemnością słuchał, jak wzdycha z zachwytu nad jedzeniem, i
rozbawiony patrzył na kolejne szklanki wody, którymi próbowała
neutralizować palący w gardle smak ostrych przypraw.
- To prawdziwe cudo. Powinieneś zostać szefem kuchni! - chwaliła. -
Nigdy nie uda mi się ugotować nic lepszego.
- Jesteśmy partnerami, pamiętasz? Mamy sobie wzajemnie pomagać, a
nie konkurować ze sobą. Gdybym znów zaczął operować... na pewno
ustaliłbym sobie jakiś rozsądny limit godzin. Taka szalona praca jak
RS
153
poprzednio w ogóle nie wchodzi w rachubę... - Simon przerwał i patrzył jak
w zielonych oczach jego żony pojawia się błysk nadziei. Wystarczyło, by
tylko wspomniał, o takiej możliwości. - Z góry uprzedzam, że kiedy Marcus
odejdzie na emeryturę, nie przyjmę awansu na stanowisko ordynatora
neurochirurgii. Nie chcę spędzać całego życia w szpitalu, ale jestem skłonny
rozważyć propozycję powrotu i pracę z Marcusem, a potem z jego następcą.
W ten sposób będę miał czas dla ciebie i dla naszych dzieci. Chcę cieszyć
się życiem.
Dla naszych dzieci...
Własne słowa zadzwięczały mu w uszach. Nie mógł uwierzyć, że
naprawdę to powiedział. Do tej pory nie ośmielał się myśleć choćby o
jednym dziecku. Wątpił, by jego żona akurat teraz, kiedy była o krok od
wymarzonego awansu, chciała się zdecydować na kolejne macierzyństwo. A
to, że mogłaby w ogóle zrezygnować z pracy, nigdy nawet nie przyszło mu
do głowy.
Patrzył w jej błyszczące oczy i próbował odgadnąć prawdziwe motywy
jej decyzji. Nie mógł wykluczyć, że rodzina stała się dla niej najważniejsza i
naprawdę chciała się cieszyć mężem i dziećmi. Jeśli tak było, rezygnacja z
kariery nie była wcale takim wielkim poświęceniem, jak mu się początkowo
wydawało. Może powinien uwierzyć w jej zapewnienia?
Może naprawdę nie robi tego tylko po to, żeby mu ułatwić powrót do
zawodu?
Nie był do końca pewny, co wpłynęło na jej decyzję, ale widział, że jest
naprawdę szczęśliwa. A jeśli tak się sprawy mają...
Jutro zajrzy do szpitala. Nie zaszkodzi spotkać się z Marcusem i
porozmawiać o jego propozycji. Nie zaszkodzi też zorientować się, co
proponują inni...
- Gotowa na deser? - zapytał, wstając od stołu. - Przygotowałem świeże
truskawki w Grand Marnier i bitą śmietanę.
- Brzmi smakowicie, ale myślę, że nic się nie stanie, jeżeli deser trochę
poczeka - rzuciła od niechcenia, a jej zielone oczy uśmiechnęły się kusząco.
Simon widział w nich całą swoją przyszłość. Tę bliską, obiecującą
gorący, namiętny seks i tę dalszą, pełną miłości i szczęścia, z domem
wypełnionym radosnymi głosami wszystkich dzieci, jakimi pobłogosławi
ich los.
- Jeżeli chodzi o mnie, to może czekać nawet do końca świata. Oddaję się
w twoje ręce. Na zawsze.
Annabel poczuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Kocham cię, Simon - wyszeptała.
RS
154
- Ja też cię kocham. Tak bardzo, że nie umiem tego opisać.
- Nie szkodzi! - roześmiała się, bo wszystko nareszcie układało się tak,
jak tego chciała. - Nie musisz mi o tym opowiadać, po prostu mi pokaż.
- Z przyjemnością będę ci to pokazywał do końca życia.
RS
155
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)