[ Pobierz całość w formacie PDF ]- On nie zwlekając postanowił skończyć z przewoznikiem. Mocą zaklęcia zepchnął go w
wodę, a całą resztę w głębokie piwnice .
- Dobrze, Sanderze, ale co oznaczają trzej wtajemniczeni mężowie ?
- Nad tym także trochę się zastanawiałem. Bardzo niewiele wiemy o kulcie Nerthus. Miała
ona swego kapłana i niewolników, którzy obmywali wszystko po zakończeniu jej podróży.
Pózniej ofiarowywano ich wodzie. Ale ktoś przecież musiał się zająć także i tym. Czy
możemy założyć, że zabijaniem niewolników zajmowali się jacyś trzej mężczyzni? Dbali
także o to, by znalezli się w jeziorze? A samo składanie ofiar? Kapłan nie mógł chyba ze
wszystkim radzić sobie sam? Mogło być trzech wtajemniczonych, nic nam o tym
niewiadomo.
- Ale to brzmi dość rozsądnie - przyznała Benedikte. - Dochodzimy więc do punktu trzeciego.
- Tak. Kapłan-przewoznik przeobraża się w inną postać, wciela się w męża-sadystę. Kapłan
umiera, ale jego duch może żyć dalej. Nie znajduje jednak swojej łodzi czy czego tam szuka,
błąkając się po Fergeoset wzdłuż brzegu jeziora.
- To trwało aż do wydarzeń sprzed dwudziestu pięciu lat - skonkludowała Benedikte. -
Wówczas to para młodych ludzi coś znalazła. Przewoznik i prom mogli znów się pojawić, a
młodych ludzi zgładzono.
Sander podniósł głowę i popatrzył na nią uważnie.
- Uważasz, że to, co znalezli, musiało być naprawdę niebezpieczne? Coś przerazliwie,
nadzwyczaj złe?
- Tak. Takie odniosłam wrażenie. A na to, że owo zło nadal znajduje się w Fergeoset,
mieliśmy wiele dowodów.
Sandler zapatrzył się przed siebie.
- Co mogli znalezć ci młodzi? I gdzie? Gdybyśmy to wiedzieli, niedaleko by już było do
ostatecznego rozwiązania zagadki.
- Musimy sprawdzić tam, gdzie Niemcy znalezli Volse.
- Z pewnością dokładnie wszystko przeszukali.
Sander przełożył ramię za plecy Benedikte i oparł dłoń na łóżku. Dziewczyna poczuła, że
drżenie ogarnia całe jej ciało; przemogła pragnienie, by zerwać się i uciec od Sandera jak
najdalej. Za to chęć, by jak najmocniej przytulić się do niego, stała się wprost nieznośna.
127
Sanderowi nagle przyszło coś do głowy. Złapał ją za ramiona i uścisnął, powodowany
szczerą radością.
- Benedikte, mam pewną koncepcję!
Jego twarz znalazła się tak blisko, że widziała ją bardzo niewyraznie.
- Co takiego?
- To przecież jasne! Tak właśnie musi być! %7łe też wcześniej nie wpadło nam to do głowy!
Pełen entuzjazmu, z natury spontaniczny, ucałował ją szybko, ale bardzo mocno.
Benedikte oblała się rumieńcem. Pocałunek nadszedł tak niespodziewanie, że nie zdążyła
powstrzymać gwałtownej reakcji ciała. Oblała ją fala gorąca, która skupiła się w dole
brzucha. Benedikte poczuła się tam rozpalona i mokra. Zakręciło się jej w głowie ze wstydu i
rozpaczy i nie zdobyła się na to, by wyrazić zainteresowanie jego teorią. Była całkiem
rozbita.
Sander ucichł. Zauważył jej gwałtowną reakcję, wyczytał ją z jej zrozpaczonej twarzy,
wytrzeszczonych przerażonych oczu i drżących dłoni, którymi cały czas poruszała, jakby nie
wiedząc, co z nimi zrobić.
Sander Brink nie mógł się nadziwić. Nie jej, Benedikte, lecz samemu sobie. Był kompletnie
oszołomiony. Ona mi się podoba, myślał, pragnę jej! Ale, mój Boże, co się ze mną stało?
Czyżbym był wszystkożerny?
To przecież Benedikte, wielka, niezgrabna, po prostu brzydka dziewczyna! Jest świetnym
towarzyszem i przyjacielem, ale nie można myśleć o niej jako o kochance, to wprost
groteskowe!
Ale wcale mi się już nie wydaje brzydka. Wcale! Czyżbym znów za dużo wypił?
I co ja, na miłość boską, z nią zrobię? Nie mogę się z nią pokazać w żadnej restauracji w
Christianii ani na głównej ulicy Karl Johan, to po prostu niemożliwe. Moi przyjaciele pękną ze
śmiechu i co gorsza będą szydzić z niej, z tej wrażliwej, dobrej, ale tak po macoszemu
potraktowanej przez naturę dziewczyny!
Nie wolno do tego dopuścić!
Ale miło ją całować! Bardzo, bardzo ją lubię, o wiele bardziej, niż mógłbym sobie to
kiedykolwiek wyobrazić!
Zauważył, że jego ciało już postanowiło: pragnęło jej. Prawdę mówiąc, nigdy dotychczas
Sander tak silnie nie odczuwał żądzy i bynajmniej nie wino było tego powodem. To ta
dziewczyna nagle stała się tak godna pożądania.
128
Czy to dlatego, że ona pochodzi z Ludzi Lodu? Słyszał wszak, że dotknięci obdarzeni są
niezwykłą siłą erotycznego przyciągania, zarówno groteskowo brzydcy, a zarazem
fascynujący mężczyzni, jak i cudownie piękne kobiety. Ale Benedikte nie należała do żadnej
z tych grup. Była groteskowo brzydką kobietą, a takie w rodzie Ludzi Lodu nie pojawiały się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl