[ Pobierz całość w formacie PDF ]

upaść? Nico miał ochotę się kochać? Jego sprawa. Nie powinna była
mu ulegać. Jednak stało się. I znów, zupełnie jak za pierwszym razem,
całkiem zatracili się w cielesnej rozkoszy.
Razem tworzyli łatwopalną mieszankę, która w ułamku sekundy
zmieniała się w płomień. Rozum był całkowicie bezsilny wobec mocy
pożądania. W innych dziedzinach życia bywała stanowcza i łatwo
dawała sobie radę, jednak Nicowi nie potrafiła się przeciwstawić.
Miał w sobie coś, co sprawiało, że gdy jej dotknął, stawała się
całkowicie bezradna i uległa.
Wyszła na dziedziniec i zaczęła ostrożnie podążać w stronę
bramy. Starała się nie rzucać w oczy, gdyby bowiem ktoś ją teraz
zatrzymał, nie potrafiłaby wytłumaczyć, co robi w pałacu. Nieopodal
widziała krużganek, który dawał jako taką osłonę, lecz nawet
gdyby nim poszła, i tak dotarłaby do miejsca, gdzie byłaby widoczna
jak na dłoni. Zwłaszcza dla osób stojących na balkonie.
78
Anula
ous
l
a
and
c
s
Mimo to postanowiła zaryzykować.
Szybko dotarła do punktu, z którego widać było balkon.
Wiedziała, że powinna zniknąć, ale nie mogła się powstrzymać, by nie
zerknąć do góry. A tam, wysoko ponad ziemią, Nico sączył szampana
w towarzystwie licznych członków królewskiej rodziny.
Carrie uznała to za symboliczne przypomnienie, że człowiek, o
którym marzy, jest dla niej zupełnie nieosiągalny. Zauważyła jednak,
że Nico nie uczestniczy w rozmowie i swoim zwyczajem trzyma się z
boku.
Cienisty krużganek się skończył, musiała więc wyjść na otwartą
przestrzeń. Zrobiła to z wysoko podniesioną głową. Kątem oka
dostrzegła Anastasię. Księżniczka też ją zauważyła, po czym podeszła
do Nica, i objąwszy go za szyję, pocałowała w usta.
Carrie nie mogła patrzeć na tę scenę. Jednak lęk, że już nigdy nie
zobaczy Nica, okazał się silniejszy niż zazdrość. Zacisnęła więc zęby,
uniosła głowę i popatrzyła na balkon. Zrobiła to akurat w chwili, gdy
Nico dyskretnie wycierał sobie usta wierzchem dłoni. Poczuła się tak,
jakby właśnie wygrała małą bitwę.
Z nową nadzieją w sercu energicznie ruszyła do bramy. Idąc,
czuła na plecach palące spojrzenie Nica.
Nie zauważyła jednak, że z okna na piętrze obserwuje ją także
starsza kobieta.
79
Anula
ous
l
a
and
c
s
ROZDZIAA SZÓSTY
Po męczącym i przygnębiającym dniu hotel wydawał jej się
cichą i bezpieczną przystanią. Marzyła, żeby wreszcie tam dotrzeć,
położyć się, odpocząć. I w spokoju zastanowić się, jak ratować
sytuację. Ponieważ jednak wczesny wieczór był wyjątkowo piękny, w
drodze powrotnej przysiadła na kamiennym murku niedaleko hotelu,
by chwilę popatrzeć na morze. Siedziała tam dosyć długo, odtwarzając
w pamięci ciąg fatalnych zdarzeń. Czuła się tak, jakby niechcący
otworzyła puszkę Pandory. Pytała więc samą siebie, jakie inne
nieszczęście może ją jeszcze spotkać.
Odpowiedz przyszła niemal natychmiast.
Oto bowiem na bezchmurnym niebie pojawił się kłąb czarnego
dymu, znak, że gdzieś blisko wybuchł pożar. Kiedy zorientowała się,
że pali się jej hotel, zerwała się na równe nogi i zapominając o
otartych stopach, pobiegła tam co tchu.
Wokół budynku zgromadził się tłumek gapiów.
- Nikomu nic się nie stało? - zapytała starszego pana, który
obserwował akcję strażaków.
- Na szczęście nie - uspokoił ją. - Pożar zaczął się w kuchni, ale
szybko został ugaszony. Wszyscy goście zdążyli się ewakuować.
Strażacy jeszcze sprawdzają, czy nikt nie został na górze.
- Dziękuję panu! - zawołała. - Zapytam, czy nie trzeba w czymś
pomóc.
80
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Niech pani tam nie idzie! - zawołał za nią. - Tam jest teraz
straszne pobojowisko. Strażacy mówią, że kuchnia jeszcze długo nie
będzie się nadawała do użytku.
Tym bardziej potrzebują pomocy, pomyślała, wchodząc do
środka. Z całego serca współczuła właścicielom, którzy musieli
przeżywać teraz straszne chwile. Niewiele brakowało, a straciliby
zródło u-trzymania, a może nawet dorobek całego życia.
Pierwszą rzeczą, którą ujrzała, była jej mała walizka stojąca na [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)