[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozkaszlała się aż do łez i musiała się wychylić przez okno, żeby odetchnąć świeżym
powietrzem. Kaszel powoli przeszedł w niepowstrzymany śmiech. Banzaj zdecydował, że
wystarczy. Zgasiwszy na pewien czas węgielek, poszli na zabawę.
W drodze do koledżu szli, trzymając się za ręce i dziko rechocząc.
9.
Impreza poświęcona była muzyce elektronicznej. Z szybkimi, wysokimi, pulsującymi
rytmami, które wkręcały i przyciągały.
Korytarze ledwie oświetlone, tak jak i poprzednim razem. W ciemnościach włochaty osobnik
namiętnie całował się z zabójczą dziewiątoklasistką.  Czy to przypadkiem nie Pająk?" - po-
myślał Jurko. Kiedy włochata osoba się odwróciła, Banzaj bez krztyny zdziwienia poznał w
niej jedną z uczennic jedenastej  b". Darcia starała się prowadzić go, trzymając za rękę,
wśród ciał podekscytowanych syntetyków, szalejących w ostrym nocnym goa-trance.
Wreszcie znalezli dwa wolne miejsca przy ścianie. Od oddechów ludzi w sali gimnastycznej
panowała wilgoć powodująca nieprzyjemny ucisk w płucach. Banzaj ciężko opadł na parapet
i niewyraznie wymamrotał:
-No Korba... No teraz, stary, dałeś...
Darcia przytuliła się do niego, żeby nie tracić poczucia obecności Jurka. Wydawało się, że
mózg nie przyjmuje nieprzerwanego potoku czasu i dlatego z odbioru wypadają zbędne
slajdy. Na ich miejscu zjawiają się nanosekundowe wyrwy w pamięci. Wydarzenia
odmierzała ciepła ręka, która przytulała się do skóry na potylicy i nie pozwalała głowie za
bardzo się kręcić.
Banzaj głaskał Darcie po włosach. Dziewczyna siedziała wyprostowana, rozmyty wzrok
wbijając w salę, a potem nagle runęła do przodu. Jakby siły wyleciały z niej w jednym
oddechu. Mała patrzyła na błyski światła zupełnie nieruchomo, bez żadnych oznak życia.
Banzaj zrozumiał, że coś jest nie tak.
- Darcia?
Wciąż nieruchomo patrzyła w przestrzeń. Jurko przetrzezwiał i nie namyślając się długo,
mocno uderzył ją dłonią w plecy. Darcia gwałtownie zadarła głowę do góry.
-Ale było... Ale było... Ale... - głęboko wciągała powietrze, powtarzając to samo.
- Co się z tobą działo? Wzruszyła ramionami.
- Siedzę, słucham muzyki, a tu bach! - wszystko zatrzymuje się. A potem znowu nabiera
szybkości.
Banzaj tak samo wzruszył ramionami. Przycisnął ją mocniej do siebie i patrzył, jak w sinym
świetle drgają postaci. W pewnej chwili poczuł, że jego czaszka otwiera się, a muzyka gra
wewnątrz głowy, oszałamiająco wyrazna i przyciągająca. Niespodziewanie dzwięki zwolniły,
aż do zupełnego zatrzymania. Stopniowo znieruchomiały też tańczące postaci. Jurko ze
zdziwieniem skonstatował, że widzi całą przestrzeń dookoła siebie, łącznie z tą za swymi
plecami. Nie było nawet potrzeby, żeby przesuwać oczami - wszystko widział
JEDNOCZEZNIE.
Ale postacie znów nabrały tempa, tak samo jak muzyka. Wszystko wróciło na miejsce. Skóra
na plecach na wysokości serca paliła od uderzenia Darci. Przestraszona dziewczyna patrzyła
mu w twarz.
- Z tobą też ?
Kiwnął głową. Co tu się do cholery dzieje?
- Chodzmy do ciebie, zapalimy jeszcze.
Znowu kiwnął głową. Bardziej szalonego pomysłu w życiu jeszcze nie słyszał.
Wracali już bez śmiechu. Banzaj czuł lęk. Ale nie z najarania, tylko naprawdę. Strach był na
ulicach, wgryzł się w ściany kamienic, wgryzł się w samą realność, jak zapach konopi wgryza
się w ubrania. Strach nie był wewnątrz, był na zewnątrz. Nakłuwał skórę chłodem
zaprzeczanie jego obecności było po prostu niemożliwe. Był tak sa-o realny jak pionowe
cienie pełzające w nocy naokoło nich i tak to jak to, że oboje tego dnia przeżyli wstrzymanie
akcji serca.
Albo tak im się wydawało.
10.
W domu zrobili to, co i dwie godziny wcześniej: Darcia zaparzyła herbaty (ślina w ustach
zgęstniała do ledwie wilgotnego lejącego śluzu), a Banzaj rozpalił fajkę. Grał (bardzo głośno)
Peter Hammill z  Van der Graaf Generator . Cokolwiek by Sola mówi-, to naprawdę fajna
muza. Muzyka należąca tylko do niego, której nikt więcej nie wie. Peter Hammill - to było
coś. Znów usiedli koło fajki, paląc i słuchając muzyki.
-Wiesz co, Darciu, tutaj... - Banzaj niepewnie ruszył głową, żeli na podłodze, bo siedzieć nie
mieli już siły. - Tu właśnie... wyraznie czuje się wpływ narkotyków... Na muzykę... Nie udało
mu się rozwinąć tej myśli, bo zbyt ciężko i nieprzyjemnie poruszało się językiem i wargami.
Kilka kolorowych błysków i Banzaj znalazł się w transcendencji.
11.
Banzaj w transcendencji [kim jesteś?] [a ty?]
[jestem banzaj]
[banzaj został TAM; wątpię, żebyś był banzajem]
[a ty kim jesteś?]
[jestem niczym. Po prostu tak. Próżnia. Można powiedzieć, twój daleki krewny] [czego
chcesz?]
[pytań]
[kim jestYog-Sothoth?]
[Wielki Robak]
[kim jest Yog-Sothoth ?]
[Twórca Cieni, Ten, Kto Splata Nieskończoność, Tkacz. Wystarczy?]
[czym jest Yog-Sothoth?]
[Wielki Pradawny, ostatni Wielki Pradawny]
[mów dokładniej]
[słuchaj uważniej]
[czy Yog-Sothoth jest bogiem ?]
[tak]
[Diabłem?]
[nie. Na twoim poziomie Diabeł i Yog-Sothoth nie mają nic wspólnego]
[ale on jest złem, tak?]
[zło nie istnieje, tak samo dobro. Są tylko przeciwne energie. Ale na twoim poziomie on jest
złem]
[Azathoth też jest bogiem ?]
[kiedyś był, teraz jest po prostu oddzielną równoległą do twojego wszechświata
rzeczywistością]
[nie rozumiem]
[Azathoth, jak niektórzy Wielcy Pradawni, był kiedyś bogiem, ale wskutek własnego
bezmózgowia zdegradował się. Jak gąsienica na początku pełza, potem tworzy kokon, a
następnie staje się motylem. Azathoth przekształcił się w oddzielną przestrzeń, zamkniętą w
sobie rzeczywistość. Nazywa się to metamorfozą. To nadzwyczajna, globalna rzecz. Nie
forma, tylko proces. Jest obecna na wszystkich poziomach, możliwe, że i tych najwyższych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)