[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Elryk wyprostował się z godnością.
 Tyle winieneś wiedzieć, lordzie Gho Fhaazi, że jeśli naruszysz jakikolwiek
warunek naszej umowy, wówczas dotrzymam słowa i sprowadzę takie klęski na
ciebie i twoje miasto, że pożałujesz, iż kiedykolwiek o mnie usłyszałeś. Zanim
zaś umrzesz, poznasz jeszcze moje prawdziwe imię, a wraz z tobą umrą wówczas
i twoje miasto, i jego zepsuci mieszkańcy.
Gospodarz chciał coś odpowiedzieć, ale zacisnął wargi, by po chwili rzucić
jedynie:
 Masz trzy tygodnie.
Przywołując pozostałe mu siły, Elryk wyciągnął Zwiastuna Burzy. Czarny me-
tal pulsował rozsiewając wkoło mroczny blask, pokrywające zaś ostrze runy tań-
czyły i skręcały się mrucząc przejmującą odrazą pieśń, która wracała na podwó-
rzec odbita echem od wież i minaretów Quarzhasaat.
 Ten miecz wypija dusze, lordzie Gho. Mógłby wypić i twoją, dając mi wię-
cej mocy niż jakikolwiek eliksir. Chwilowo masz nade mną przewagę i zgadzam
się na warunki, które dyktujesz. Jeśli jednak skłamiesz. . .
 Ale ja nie kłamię!  Lord Gho schronił się po drugiej stronie nieczynnej
fontanny.  Nie, panie Złodzieju, ja nie kłamię! Zrób, co mówię. Przynieś mi
Perłę, a ja wynagrodzę cię obiecanym bogactwem, darowując ci i twoje życie
i życie tego chłopca!
28
Czarny Miecz zaskowyczał, wyraznie domagając się duszy szlachcica teraz
i tutaj. Anigh uciekł z krzykiem do kwatery.
 Wyruszę rano.  Z wahaniem Elryk schował miecz.  Powiesz mi, która
brama miejska wyprowadzi mnie na Czerwoną Drogę i jak potem dotrzeć do Oazy
Srebrnego Kwiatu. Będę jeszcze chciał szczerej porady, jak najlepiej dawkować
eliksir.
 Proszę  powiedział lord Gho z nerwową gorliwością.  W sali jest go
więcej. Czeka na ciebie. Nie mam zamiaru psuć naszego pierwszego spotkania
pokazem złych manier. . .
Elryk oblizał wargi; już teraz czuł nieprzyjemną suchość. Przystanął, spoglą-
dając na drzwi, zza których wyglądała twarz chłopca.
 Proszę za mną, panie Złodzieju.  Gospodarz objął Elryka ramieniem. 
Tam. Więcej eliksiru. W każdej chwili. Pragniesz go, prawda?
To była prawda, pobudzony jednak wściekłością Elryk opanował pragnienie.
 Anigh! Młodzieńcze!  zawołał.
 Tak, panie.  Chłopiec pojawił się niepewnie w polu widzenia.
 Przysięgam, że nie zaznasz za moją sprawą żadnej krzywdy. Ten łotr rozu-
mie już, że jeżeli zrobi ci coś pod moją nieobecność, wówczas umrze w męczar-
niach. Póki co jednak, musisz zapamiętać wszystko, co ci powiedziałem, bo nie
wiem, gdzie ta przygoda mnie zaprowadzi.  W żargonie dodał zaś jeszcze: 
Najpewniej do śmierci.
 Domyślam się  odparł Anigh w tym samym języku.  Ale błagam cię,
panie, nie giń. Naprawdę mi zależy, abyś pozostał przy życiu.
 Dość tego!  Lord Gho przeszedł przez podwórzec dając znak Elrykowi,
by podążył za nim.  Chodz. Dostaniesz wszystko, co potrzebne, by znalezć
Perłową Fortecę.
 Ja zaś byłbym nader wdzięczny, gdybyś nie dopuścił do mojej śmierci.
Byłbym nadzwyczaj wdzięczny, panie  dobiegł zza zamykających się już drzwi
głos Anigha.
Rozdział 3
NA CZERWONEJ DRODZE
Następnego ranka Elryk opuścił Quarzhasaat nie mając pojęcia ani czego szu-
ka, ani gdzie to znalezć. Wiedział tylko, że musi trzymać się Czerwonej Drogi, aż
ta doprowadzi go do Oazy Srebrnego Kwiatu, tam zaś trzeba odszukać Spiżowy
Namiot, gdzie dowie się, być może, jak trafić na szlak do Perły w Sercu Zwiata.
Jeśli zaś pobłądzi, ceną pomyłki będzie co najmniej jego własne życie.
Lord Gho Fhaazi odmówił jakichkolwiek dalszych wyjaśnień, chociaż z pew-
nością wiedział więcej, niż chciał powiedzieć.
 Krwawy Księżyc musi zapłonąć nad Spiżowym Namiotem, dopiero wtedy
droga do Perły stanie otworem.
Nie znając wcale legend Quarzhasaat, mało wiedząc o historii czy geografii
krainy, Elryk postanowił podążyć według mapy wprost do oazy, co nie wydawało
się trudne. Szlak liczył przynajmniej sto mil, za osobliwie nazwaną oazą rozcią-
gało się pasmo niskich gór, zwanych Strzępiastymi Filarami. Spiżowego Namiotu
na mapie nie było, podobnie jak nie wynikało z niej, jaki ów namiot ma związek
z Perłą.
Lord Gho radził liczyć na wskazówki od nomadów, nie potrafił jednak zagwa-
rantować, że nomadzi skłonni będą do rozmowy. Elryk miał tylko nadzieję, że swą
postawą, a także złotem otrzymanym od lorda Gho skłoni wędrowców do przyja-
znego zachowania. Lecz z drugiej strony, nic nie wiedział o mieszkańcach Pustyni
Westchnień, nie znał też rozległych przestrzeni samej pustyni. Podobno nomadzi
byli ludem prymitywnym, któremu czasem zezwalano na handel w mieście. Po-
zostawało ufać, że ów prymitywny lud ma nieco bardziej szlachetne obyczaje niż
ci, którzy uważali się za władców tego kontynentu.
Nazwa Czerwonej Drogi była dobrze dobrana  ciemna wstęga o barwie na
wpół zaschłej krwi przecinała pustynię skryta w dawnym korycie rzeki, nad brze-
gami której zbudowano niegdyś Quarzhasaat. Co kilka mil skarpy obniżały się,
odsłaniając wielką pustynię, morze wydm falujących aż po sam horyzont przy
wtórze wiatru, którego słaby, ale nie milknący szept brzmiał jak westchnienia
30
uwięzionego kochanka.
Słońce wspinało się na zabarwiony kolorem indygo nieboskłon nieubłaganie,
i Elryk wkrótce wdzięczny był Raafiemu as-Keeme, który wyposażył go przed [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)