[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W ponurym nastroju wsiadł na konia i jechał po śladach tak długo, aż zyskał
pewność, że jezdziec opuścił to miejsce w wielkim pośpiechu. Zmrużywszy oczy,
ocenił, w którym kierunku sie oddalił. Chciał jechać od razu za nim, ale najpierw
musiał upewnić się, czy Elyssa jest bezpieczna. Z gorzkim przekleństwem na ustach
skierował Bugle Boya z powrotem do jaru. Po chwili galopem nadjechał Morgan.
 Znalazłem coś, pułkowniku!  krzyknął.  W następnym wąwozie w kierunku
północnym.
 Spotkajmy się tam zaraz.
Oczami lśniącymi jak niebieskozielone klejnoty Elyssa patrzyła, jak Hunter znika
wśród sosen. Człowiek ten z niebywałą łatwością potrafił do żywego rozpalić jej
ciało i obudzić temperament.
 Ale ja też na ciebie działam, ty uparty mule znad Missouri  powiedziała sobie z
satysfakcją.  Wsiadasz na tego swojego konia, nadymasz się i ignorujesz mnie, a ja i
tak wiem, że bardzo mnie pragniesz .
Dowód tego nie tak dawno czuła pod dłońmi. Zarumieniła się na to wspomnienie.
Morgan zatrzymał się obok Lamparta.
 Czy coś się stało?  spytała Elyssa.
 Nic takiego, czym należałoby się przejmować, proszę pani. Jedno strasznie uparte
stworzenie.
 Czyżby była mowa o Hunterze?
Przez twarz Morgana przemknął uśmiech. Popędził konia. Lampart ruszył za nim w
stronę wyjścia z wąwozu.
 Znalezliście krowy?  spytała z nadzieją.
 Przykro mi, panno Elysso.
 Kiedyś te jary były pełne bydła.
 Wszędzie widać ślady  powiedział cicho.  I to wszystko. %7ładnych byczków.
Najwyżej jedna czy dwie stare krowy.
Starała się nie okazywać strachu, jaki ścisnął kleszczami żołądek, gdy usłyszała
słowa Morgana. Mimo obfitości trawy i czystej wody, płynącej w jarach, w okolicy
było niewiele bydła i ani jednego wołka, jak kowboje nazywali przynajmniej
czteroletnie byczki.
Aąki i równiny w pobliżu bagien wyschły. Porastała je wysoka trawa. Zwierzęta
mogły przetrwać na suchej trawie, ale zdecydowanie wolały świeżą, zieloną, której w
jarach przy licznych zródełkach, strumyczkach i sadzawkach było pod dostatkiem.
Bydło ciągnęło do niej jak żelazne opiłki do magnesu.
Elyssa rozejrzała się dookoła. Zwierzęta musiały tu przedtem być. Zwiadczyły o tym
odciski kopyt i kopczyki odchodów, ale ich samych nie było nigdzie widać. Zupełnie
jakby zjawił się ktoś, kto zna wszystkie zakamarki i rozpadliny oraz porośnięte trawą
jary, gdzie zazwyczaj krowy przeżuwały w chłodnym cieniu, i spędził całe bydło,
zanim zrobiła to właścicielka Ladder S.
%7łołądek Elyssy ścisnął się jeszcze bardziej. Było to od jakiegoś czasu dobrze znane
uczucie... rosnący strach, kiedy tylko zaczynała myśleć o przyszłości.
 Nie myśl o tym  powtarzała sobie.  Zamartwianie się, aż żołądek odmawia
posłuszeństwa, nic nie pomoże .
Wzięła głęboki oddech i wypuściła wolno powietrze. Potem jeszcze jeden. I jeszcze
jeden.
 Hunter zrobi wszystko, co w ludzkiej mocy  pocieszyła się.  Zdolny, pracowity,
inteligentny, urodzony przywódca. Cokolwiek można było zrobić dla Ladder S, on
zrobi to na pewno. Musiał być doskonałym oficerem. Młodzi chłopcy niemal go
czczą, a starsi szanują. Tych niewielu, którzy nie szanują nikogo ani niczego, ma
przynajmniej tyle oleju w głowie, żeby się go bać. Nawet Mickey .
Przeszedł ją lekki dreszcz na wspomnienie tamtego wieczoru, kiedy zaczepiła suknią
o gwózdz i pod piersią poczuła silne ramię Huntera. Potem inne wspomnienie
spłynęło jak rwąca kaskada. Twarz Huntera w świetle księżyca, jego ciemne rzęsy na
policzkach, łapczywy język na jej sutkach, jego ciało stwardniałe od pożądania. A
dzisiaj miała okazję sprawdzić wielkość tego pożądania własnymi rękami.
 Może zaprzeczać ile wlezie  powiedziała sobie   ale jest równie zaangażowany
jak ja .
Przeszył ją kolejny dreszcz. Gdyby nie wierzyła, że Hunter walczy z równie silnym
pociągiem do niej, bałaby się. Nigdy jeszcze żaden mężczyzna nie fascynował jej tak
jak Hunter. Zledziła go wszędzie. Specjalnie szła na drugi koniec pokoju, żeby stanąć
obok niego. Pytała go o sprawy dotyczące ziemi, bydła i ludzi, byle tylko usłyszeć
jego głos. Starała się być blisko na tyle, by wyraznie widzieć wąsy i ruch warg.
 Przebiję się jakoś przez tę jego rezerwę  postanowiła.  Dotrę do dobroci i do
śmiechu. I do pożądania. Wielki Boże, pożądanie .
Usłyszała odgłos końskich kopyt i zabrakło jej tchu. Lekkim galopem w jej stronę
zbliżał się Bugle Boy. Zaczerwieniła się gwałtownie, a serce natychmiast
przyśpieszyło swój rytm.
Hunter nawet na nią nie spojrzał.
 Czemu strzelałeś?  spytał Morgana.
 Znalazłem ślady znakowania bydła.
 Pokaż.
Morgan puścił swego mustanga galopem. Hunter i Elyssa ruszyli za nim do następnej
rozpadliny, jednej z wielu oddzielających pagórki. Po przeciwnej stronie otwierała się
prosto na niewielkie ranczo Billa.
Mężczyzni zsiedli z koni. Hunter ruszył śladami prowadzącymi z Ladder S do B Bar.
Oprócz śladów kopyt znalezli rozrzucone resztki niewielkiego ogniska. Takiego,
jakie rozpalano przy nieoficjalnym znakowaniu.
 Gdybym był hazardzistą  stwierdził Morgan  założyłbym się natychmiast, że w
tym miejscu położyła się wołowina z Ladder S, po czym wstała jako wołowina Slash
River.
 Szkoda, że nie jechaliśmy tędy dziś rano  powiedział Hunter.  Upieklibyśmy
złodzieja na jego własnym ogniu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)