[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z otwartemi ustami i byłbym stał nie wiedzieć jak długo, gdyby zniecierpliwieni widzowie z drugiego rzędu krzeseł nie
zwrócili mojej uwagi, że nie kupili biletu dla oglądania moich pleców. Usiadłem mechanicznie  rozmowa w loży
twała dalej, wśród śmiechów i żywej giestykulacji z jednej i drugiej strony. Gucio uśmiechał się tak niedorzecznie jak
za najpiękniejszych czasów szkolnych  Elsia stroiła do niego różne miny i zdawało się, że bawi się wybornie. Nagle,
wskazała mu jakiś punkt w sali  aby go zobaczyć, pochylił się nad nią: czułem, że jego oddech był na jej włosach, na
jej czole  jego szmaragdowa krawata dotykała jej lica długiemi swojemi końcami, a ona śmiała się tak serdecznie...
chyba-żartowała z niego? O, żartowała dotkliwie  zachmurzył się nawet. Przebóg! Podała mu rękę do po-
jednania, i popatrzyła na niego z taką dobrocią! Tego  nie rozumiałem już zupełnie: wszak to był ten sam młody
człowiek, którego jej chciano narzucić, grożąc ojcu jej wywłaszczeniem z majątku! Ale pocóż miałem męczyć się
domysłami  wszak rzecz musiała wyjaśnić się nazajutrz. Tymczasem, atmosfera w teatrze stawała się dla mnie
nieznośną  wybiegłem na kurytarz, i począłem przechadzać się tam szybko, ścigany mimowoli rozmaitemi
kombinacjami co do przyczyn zagadkowego postępowania Elsi.
 Sługa kochanego pana! odezwał się nagle tuż koło mnie sympatyczny głos męzki  dokąd to tak spiesznie?
 A... dobry wieczór panu, odparłem, poznając p. Dominika, i witając go serdecznie. Nie wiem, co mię ciągnęło
zawsze do tego człowieka  ale ciągnęło mię coś nawet wówczas, gdy go nienawidziłem, a tem bardziej teraz.
 Pan w teatrze?
 Tak. Widziałem pana przed chwilą, w loży pani Leszczyckiej.
P. Dominik miał ponoś ochotę skrzywić się na to wspomnienie, ale jako człowiek panujący nad swoją fizjonomią
wyprostował się tylko, poprawił kołnierzyki i schował w nie na chwilę swoją hiszpańską bródkę.
 Nie zaglądniesz pan tam także na moment? zapytał mię od niechcenia.
 Nie, mam dziś wstręt do tego niemieckiego śpiewu, idę do domu.
 Ale czy nie uważasz pan, jaka dziś wilgoć w powietrzu! Brr.... Możebyśmy wstąpili do restauracji na kieliszek
Madery?
Na sen nie miałem jednakowo najmniejszej nadziei tej nocy, przyjąłem więc chętnie tę propozycję. Restauracja była
próżna, Madera nie zła, rozgadaliśmy się tedy wkrótce swobodnie.
 Niech to będzie między nami, p. Edmundzie, rzekł p. Borodecki, ale przyznam się panu otwarcie, że moje kuzynki...
to jest, że pani Leszczycka, bo nie mam prawa mówić o pannie Elwirze... otóż, pani Leszczycka, gniewa mię
niepospolicie, odkąd wróciła z zagranicy. Nie była ona nigdy moją słabą stroną, ale teraz to już się kobiecinie ze
wszystkiem w głowie przewróciło. U wód, była oczywiście ciągle hrabiną, porobiła różne znajomości  teraz, o
niczem nie ma. mowy, jak tylko o książętach włoskich, markizach hiszpańskich, lordach angielskich i bankierach
paryskich. Ani przystąpić biednemu człowiekowi! Omijałbym ją na milę gdyby nieszczęście nie chciało,
że prowadzę interesa tego poczciwego rotmistrza Starowolskiego. Interesa te były nawet przyczyną, że odszukałem ją
w loży...
 Czy zaszedł może znowu jaki zwrot niekorzystny w tej sprawie z Klonowskim?
 A... zaszedł, i to bardzo brzydki...
 "Więc licytacja!
 Ach, co innego! Wszak wiesz pan zapewne, że pani Elżbieta swata "wszelkiemi sposobami pannę Elwirę za Gucia
Klobowskiego ?
 To jest, nie sądzę, by ją swatała "wszelkiemi sposobami"..... ot tak, są projekta...
 A ja panu powiadam, że swata rękami i nogami. Lecz dorzeczy. Otoż Klonowscy, których prestige mimo
wszystkiego.... opiera się na słabych podstawach, radziby koniecznie zkoligacić się ze staroszlachecką rodziną i zyskać
lepsze plecy, niż te, które im może dać sam majątek. Póki wiadomem było tylko, że stary jest i był oszustem, a syn
głupcem, było to jeszcze pół biedy, ale po ostatnim, przypadku pana Gustawa...
 Gucio miał przypadek? Nie znać tego po nim.
 "Wszak jeżeli go pan widziałeś, to musiałeś pan przecież spostrzedz, że już chodzi w cywilnem ubraniu.
 I cóż z tego?
 To z tego, że pan Gustaw grał z kolegami w maczka, i że go złapali na gorącym uczynku, jak wyciągał ze szkartu to,
co mu było potrzebnem do szlagera. Oczywiście wypoliczkowali go, wyrzucili za drzwi, i dostał haniebną dymisję, bo
nikt nie chciał służyć z nim w jednym i tym samym pułku. Stało się to przed trzema dniami, na prowincji, w
Przemysłowicach. Dowiedziawszy się o tem zajściu z ust wiarygodnych, bo od dowódcy pułku, w którym służył,
uważałem to za mój obowiązek uprzedzić kuzynkę. Ale! mój panie, ta nasza arystokracja, a raczej to, co u nas udaje
arystokrację, to coś gorszego od próchna! Wszyscy wiedzą o brudnym i hańbiącym postępku, wszyscy szepcą o tem po
za oczami, i wszyscy przyjmują w swój dom zhańbionego, bo odziedziczy kiedyś miljon, a skoro szachruje przy
kartach, to może i nie przegra majątku!
 Mniejsza o to  odparłem  rotmistrz sprzeciwił się stanowczo projektom pani Leszczyckiej i temi dniami
przybywa tu pani Starowolska odebrać córkę i wziąć ją na wieś. Zresztą Elsia sama...
 Elsia? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)