[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cząco.
- Rodzice, którzy mają wymagającą pracę, często nie zwracają tak dużej uwagi na
dzieci - rzekła bardzo oględnie.
- Chcesz powiedzieć, że Lew zaniedbywał syna?
Maisy spuściła głowę. Czułą się niepewnie. Jej też zależało na pamięci Kuliko-
wów.
- To zależy, co chcesz przez to powiedzieć. Kiedy przyjeżdżał, zawsze zajmował
się synem, ale był przecież bardzo zajęty...
- Oczywiście. Kostia jest mały i głównie zajmowała się nim matka... - Popatrzył na
nią pytająco.
R
L
T
- Anais miała trochę problemów. - Maisy wypuściła nagromadzone w płucach po-
wietrze. - Była bardzo młoda, kiedy urodziła Kostię i... i... Trudno to wszystko wyjaśnić,
ale... Anais nie spędzała zbyt dużo czasu z Kostią.
Kiedy w końcu podniosła oczy, zauważyła, że Aleksiej patrzy na nią z niedowie-
rzaniem.
- Co to za wymysły? Chcesz powiedzieć, że Kulikowowie byli złymi rodzicami?
- Niczego nie wymyślam - rzekła z westchnieniem. - Nie byli zli, tylko chcę ci
uświadomić, co dzieje się teraz w głowie Kostii.
- Wcale tego nie potrzebuję. Mam psychologa dziecięcego, który się tym zajmie.
Bardziej interesuje mnie to, dlaczego chcesz, żebym zle myślał o moich przyjaciołach.
Maisy aż podskoczyła.
- Nic podobnego! - zaprotestowała. - Przecież sam chciałeś wiedzieć... - zamilkła,
widząc niechęć w jego oczach.
- Wiem, że Lew bardzo kochał syna - powiedział Aleksiej tonem, który wykluczał
wszelką dyskusję.
Maisy odsunęła krzesło, by wstać.
- Nie jestem już głodna - mruknęła.
Aleksiej pochylił się w jej stronę.
- Daj spokój. Nic w ten sposób nie zyskasz. Nie chciałem się tym dzisiaj zajmo-
wać, ale mam do ciebie parę pytań...
- Parę pytań? - powtórzyła drżącym głosem i od razu poczuła się winna.
- Jesteś córką niepracującej samotnej matki, ale kształciłaś się w ekskluzywnej
szkole średniej - zaczął wyliczać. - Opieka nad Kostią była twoją pierwszą pracą.
Te informacje obudziły w niej wiele wspomnień, na które wcale nie miała ochoty.
Myślała, że ma to za sobą, a nagle musiała zderzyć się z własną przeszłością.
- Skąd to wiesz?
- Po prostu wiem - odparł. - Myślałaś, że, ot tak, wpuszczę cię do swojego domu?
- Mogłeś mnie po prostu zapytać - zauważyła urażona.
- Tak, ale skąd miałem wiedzieć, czy mogę ci wierzyć?
Maisy skrzywiła się z goryczą.
R
L
T
- Racja, przecież uznałeś, że kłamię - mruknęła. - Tylko po co miałabym to robić?
Patrzył na nią tak, jakby zrobiła coś złego. Dla niego Lew i Anais byli złotą parą.
Kochali się, więc musieli też kochać swoje dziecko. Byli doskonali. Tyle że w życiu
rzadko jest tak, żeby wszystko było doskonałe...
- Powiedz, dlaczego twoim zdaniem zaprosiłem cię dziś na kolację? - spytał pod-
stępnie.
Maisy domyśliła się, że jest to pułapka. Jeśli odpowie, Aleksiej zrobi z niej idiot-
kę... Milczała więc, patrząc na w połowie pełny kieliszek.
- Myślałaś, że będziemy w ten sposób rozmawiać o warunkach zatrudnienia? Tu,
na dachu? Pijąc szampana?
Nie mów tego, modliła się w duchu. Tylko tego nie mów.
- A może jednak uznałaś, że wezmę cię do łóżka? Tak, żebyś mogła żyć na pozio-
mie, do którego przywykłaś?
Była zupełnie bezbronna w obliczu tego, co powiedział. Tak, chciała pójść z nim
do łóżka. Dlatego przyjęła zaproszenie i włożyła tę suknię. Dlatego też wypiła trochę
szampana, choć zwykle unikała alkoholu.
Przyszłość Kostii była dopiero na drugim miejscu.
Po raz pierwszy przedłożyła swoje interesy nad jego i wiedziała, że będzie musiała
za to zapłacić. Aleksiej ją zdemaskował. Wcale nie była przygotowana do tego, by opie-
kować się małym dzieckiem.
Spojrzała na niego z poczuciem winy.
- Odeślesz mnie do Anglii? - spytała.
- Nie wygłupiaj się.
I cisza.
Aleksiej żałował, że powiedział to wszystko. Chciałby cofnąć czas, ale niestety,
było to niemożliwe. Maisy patrzyła na niego jak wystraszone dzikie zwierzątko. Tak jak
wtedy, w Londynie... Pragnął wziąć ją w ramiona, by ją chronić. Tyle że jak zwykle to
on sam stał się powodem jej strachu.
- Kostia cię potrzebuje - dodał po chwili.
R
L
T
Maisy zmarszczyła brwi. Powiedział to takim tonem, jakby wcale mu się to nie po-
dobało. Jakby wciąż uważał, że kłamie. Dlatego wstała i popatrzyła na niego z góry.
- Gdyby to twoje głupie śledztwo było lepiej przeprowadzone, wiedziałbyś, że nig-
dy nie pracowałam u Kulikowów. Chodziłam z Anais do szkoły. Byłyśmy przyjaciółka-
mi i dlatego poprosiła mnie, żebym zajęła się jej synem. Gdyby wiedziała, co się stanie,
pewnie wyznaczyłaby mnie na jego opiekunkę. Ciebie wybrał Lew... Ale ja nie pozwolę,
żebyś zniszczył życie Kostii!
Wzięła głęboki oddech i z satysfakcją stwierdziła, że pobladł. Być może była w
stosunku do niego okrutna, ale on też nie popisał się delikatnością. Sugerował, że chce z
nim pójść do łóżka dla pieniędzy. To było bardzo niesprawiedliwe.
- Koniec, Aleksiej. Nic już od ciebie nie chcę. Wydawało mi się, że chciałabym się
z tobą kochać, ale to był błąd.
Obróciła się na swoich wysokich obcasach i po prostu ruszyła do wyjścia. Nie pró-
bował jej zatrzymywać. Wiedział, że ma ważniejsze sprawy. Była przecież kobietą, a
tych wszędzie było pełno.
- Aadna sukienka - rzucił jeszcze za nią. - Pewnie droga. Sądzę, że jesteś dosyć
kosztowna w utrzymaniu...
Zatrzymała się w pół kroku.
- Nikt nigdy nie musiał mnie utrzymywać - rzuciła przez ramię.
- No jasne - warknął Aleksiej i zaraz tego pożałował.
Czuła się tak, jakby ktoś ją uderzył. Aleksiej jednoznacznie stwierdził, że uważa ją
za prostytutkę. Obróciła się, chcąc się bronić, ale obcasy jej butów były zbyt wysokie i
straciła równowagę. Upadła na dach i poczuła, że mocno boli ją ramię. Nie było to złe,
bo przynajmniej mogła się rozpłakać.
Aleksiej podskoczył do niej i wyciągnął dłoń, ale cofnęła się. Kolejne łzy popłynę-
ły po jej policzkach.
- Pomogę ci - zaproponował.
Była zbyt wstrząśnięta, by protestować, ale kiedy ją podniósł, usiłowała się cofnąć.
Czuła jego dotyk, oddech we włosach... Niemal czuła ciepło jego ciała. Spróbowała się
R
L
T [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)