[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawsze możesz mieć nastÄ™pne, które także poko­
chasz...
- Mamo, to dziecko pojawiło się przypadkiem
- przerwała Alice. - Nie starałam się o nie, wcale
go nie pragnęłam. Właściwie nie wiem, czy chcę
być matką.
Nagle obie ujrzały Domenica, który stanął na
progu i przysłuchiwał się rozmowie. Ile usłyszał?
Alice nie miała pojęcia. Z całą pewnością dotarły
do niego jej ostatnie słowa. Otworzyła usta, aby
WAOSKI KOCHANEK 275
poÅ›pieszyć z wyjaÅ›nieniem, lecz zamknęła je z po­
wrotem. Tak było lepiej. Bezpieczniej. Aatwiej.
Jeśli uznał, że Alice w przyszłości nie będzie
chciała mieć z nim dziecka, nie będzie się czuł
przymuszony do małżeństwa z nią.
- Samochód czeka - powiedziaÅ‚ z nieprzenik­
nionÄ… minÄ…. - JesteÅ› gotowa?
- OczywiÅ›cie - potwierdziÅ‚a, choć tak napraw­
dę bała się opuścić prywatny jednoosobowy pokój
w szpitalu.
- Zatem w drogÄ™.
Domenico podał jej rękę i wyszli na korytarz,
a za nimi mama Alice.
Podróż powrotna do willi przebiegła w ciszy
i spokoju. Alice trzymała ręce na brzuchu, jakby
chciała poniewczasie uchronić się przed tym, do
czego doszło. Nie potrafiła się z tym pogodzić.
CzuÅ‚a, że utrata dziecka bÄ™dzie dla niej oznacza­
ła także utratę Domenica.
Wkrótce pojawiły się dowody, uzasadniające
jej podejrzenia.
Z początku nie potrafiła ogarnąć umysłem tego,
co ukazało się jej oczom. Oszołomiona przeżytym
wstrzÄ…sem dopiero po kilku sekundach zrozumia­
ła, na czym polega różnica - co zrobił Domenico.
Tylko Domenico mógÅ‚ zlecić usuniÄ™cie wszyst­
kich lampek, zdobiÄ…cych podjazd do domu. Tylko
Domenico mógł kazać ogrodnikom zabrać ułożone
wokół fontanny kwiaty.
276 KATE WALKER
Tylko Domenico mógÅ‚ zadecydować o zlikwi­
dowaniu wszelkich Å›ladów niedoszÅ‚ego Å›lubu i we­
sela.
- JesteÅ›my na miejscu - obwieÅ›ciÅ‚ niepotrzeb­
nie. - Dobrze siÄ™ czujesz?
Jej wahanie go zaniepokoiło.
- Kazałeś zabrać kwiaty - powiedziała cicho.
- Tak było najlepiej.
Musiała dowieść, że jest silna. Nadeszła pora,
aby ukryła prawdziwe uczucia i schowała się za
maską, jak wtedy, gdy po raz pierwszy padło
nazwisko Pippy Marinelli.
- SÅ‚usznie. - PokiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…. - Dobrze po­
stąpiłeś.
- Cieszę się, że przyznajesz mi rację. - Głos
Domenica nieoczekiwanie stał się lekko ochrypły.
- Wejdziesz po schodach sama czy mam ciÄ™
wnieść?
- PoradzÄ™ sobie.
ZerknÄ…Å‚ na niÄ… z wyraznÄ… troskÄ… w oczach.
- Masz ochotę coś zjeść? Może się czegoś
napijesz? - zaproponował.
- Nie, dziękuję. - Pokręciła głową. - Jestem
trochę zmęczona, chętnie bym się położyła.
- Oczywiście.
Przez chwilę bała się, że wezmie ją w ramiona
i zaniesie do sypialni. Nie zniosłaby tego.
- Wiesz, gdzie co jest - dodał. - Gdybyś czegoś
potrzebowała, daj mi znać.
- Nie, nie. Mam wszystko, dam sobie radÄ™
WAOSKI KOCHANEK 277
- pośpieszyła z zapewnieniem. - Muszę tylko
wypocząć.
Powoli weszÅ‚a na piÄ™tro, minęła korytarz i za­
trzymała się przed drzwiami sypialni. Zawahała
siÄ™. Nie wiedziaÅ‚a, czy powinna wchodzić do po­
mieszczenia, z którym wiÄ…zaÅ‚y siÄ™ tak dramatycz­
ne przeżycia.
W pewnej chwili usłyszała ciche kroki i za jej
plecami pojawił się Domenico. W ręku trzymał jej
torbÄ™ z drobiazgami.
- PrzyniosÅ‚em, pewnie ci siÄ™ przyda - powie­
dział. - Pozwól.
WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i nacisnÄ…Å‚ klamkÄ™. Alice spo­
jrzała niechętnie do środka i... znieruchomiała.
To nie był jej pokój!
To znaczy, to było to samo pomieszczenie, ale
wszystko w środku się zmieniło. Znikły kremowe
i złote dodatki, w ich miejsce pojawiła się jasna
zieleń i biel. Wszystko wyglądało świeżo i czysto.
- Zmieniłem wystrój - wyjaśnił Domenico.
ZrobiÅ‚ to dla niej. Aby zatrzeć jej przykre wspo­
mnienia.
- Dziękuję - wyszeptała. - Bardzo ci dziękuję.
Odpowiedziało jej milczenie. Odwróciła się
zdziwiona, lecz Domenica już nie było. Tylko
torba na podłodze świadczyła o jego niedawnej
obecności.
RozejrzaÅ‚a siÄ™ po pokoju i natychmiast spo­
strzegła, że brakuje sukni ślubnej, butów, welonu...
A zatem uznał, że najlepiej będzie usunąć
278 KATE WALKER
wszelkie ślady niedoszłego ślubu, a Alice musiała
przyznać mu słuszność. Właściwie cieszyła się, że
tak postąpił. Nie wiedziała jednak - bo niby skąd?
- że Domenico czuł się teraz tak, jakby popełnił
największy błąd swojego życia.
ROZDZIAA DZIEWITY
- Twoi rodzice pewnie właśnie lądują.
Domenico postarał się, aby ta uwaga zabrzmiała
zupełnie naturalnie, lecz spięta Alice i tak drgnęła
niespokojnie.
- RzeczywiÅ›cie - wymamrotaÅ‚a, usiÅ‚ujÄ…c mó­
wić tak samo obojÄ™tnym tonem jak on. - Wspo­
mnieli, że dotrą na miejsce około ósmej wieczorem
naszego czasu.
- Pat wspomniała, że zachęcała cię do wyjazdu
razem z nimi.
Nie oderwał oczu od listu, który czytał, lecz
Alice doskonale wyczuła jego niepokój.
- To prawda - przyznała. - Zasugerowała, że
urlop dobrze mi zrobi.
- Wolałaś zostać?
- Tak. Twoim zdaniem popełniłam błąd?
Odkąd wyszła ze szpitala, nie potrafiła inaczej
rozmawiać z Domenikiem. Od wielu tygodni za­
chowywali siÄ™ jak dwa nieprzyjazne koty, skaczÄ…­
ce sobie do oczu.
Do tego Domenico ani razu nie wspomniał
o przyszłości ich związku. Choć zdawało się, że
KATE WALKER
280
nie ma nic przeciwko temu, że Alice nadal u niego
mieszka, nigdy nie rozmawiał z nią o tym, co
będzie pózniej
- Uważasz, że powinnam polecieć do Nowej
Zelandii razem z rodzicami? - powtórzyła Alice
z naciskiem.
Obojętnie wzruszył ramionami.
- To zależy od ciebie. Chciałaś tam polecieć?
Alice zacisnęła dłoń na szklance z wodą. Tak
naprawdę najbardziej pragnęła znowu być w ciąży,
ale wiedziała, że to niemożliwe.
- Raczej nie - odparła ostrożnie.
- Zatem powinnaś być zadowolona - oznajmił
z kamiennÄ… minÄ….
- Nie masz nic przeciwko temu?
- Skąd. Miejsca jest mnóstwo, a skoro nie masz
ochoty na podróże...
- To nie podróżowanie jest dla mnie prob­
lemem!
Popatrzył na nią uważnie, ale milczał.
- Po prostu uważam, że moi rodzice powinni
ode mnie odpocząć. Ostatecznie, są praktycznie
nowożeńcami.
- Jak to? - zdumiał się. - Przecież musieli
spędzić razem... Bo ja wiem, pewnie dwadzieścia
sześć lat.
- Bo ja mam dwadzieścia pięć? Niezupełnie.
Byli razem z przerwami.
- Rozstali siÄ™ na pewien czas?
- To się zdarzyło osiem lat temu. Bezustannie
WAOSKI KOCHANEK
281
się kłócili i w końcu zdecydowali się na separację.
Uruchomili nawet procedurę rozwodową. Właśnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)