[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wybrzeża jest jeszcze wcześnie. Chciałabyś coś zjeść?
- Może rzeczywiście coś bym przekąsiła - zgodziła się.
- Kucharka przygotuje dla ciebie lekki posiłek, a tymczasem, jeśli zechcesz, mo-
żesz się odświeżyć i przebrać.
Zajechali przed rezydencję - wielki, pomalowany na biało budynek z mnóstwem
kwiatów bugenwilli w każdym oknie. Jace wyłączył silnik i oboje wysiedli.
R
L
T
W progu domu powitała ich uśmiechnięta rumiana kobieta w chustce na głowie.
Powiedziała coś szybko po grecku, a Jace uśmiechnął się z aprobatą, skinął głową i prze-
tłumaczył:
- Witamy, panno Langley. Jesteśmy szczęśliwi, że możemy panią gościć.
- Dziękuję - wymamrotała.
- To jest Agathe. Zajmuje się tu niemal wszystkim.
Eleonora poszła za nią po schodach na piętro. Gospodyni zaprowadziła ją do ob-
szernego apartamentu, którego okna wychodziły na ogród na tyłach domu, skąpany teraz
w księżycowej poświacie. Po chwili przyniesiono jej bagaże. Umyła twarz, a potem
przebrała się w wąskie bawełniane spodnie i luzną jasnozieloną bluzkę. Pomimo póznej
pory czuła się ożywiona i pełna energii. Wyszła więc, aby zwiedzić rezydencję... i po-
szukać Jace'a.
W powietrzu unosiła się delikatna woń lawendy i tymianku. Przez otwarte okna
dobiegał cichy szum fal. Zeszła do holu i zajrzała do salonu, a potem do jadalni z wiel-
kim stołem na co najmniej dwadzieścia osób. W kuchni spotkała Agathe krzątającą się
przy piecu oraz, ku swemu zaskoczeniu, Jace'a, który nakrywał do stołu we wnęce z wi-
dokiem na morze. On również się przebrał i wyglądał oszałamiająco przystojnie.
Podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się swobodnie.
- Wchodz! Agathe, jak zwykle, przygotowała prawdziwą ucztę.
Usiedli i gospodyni postawiła przed nimi półmisek greckiej sałatki z pomidorów,
ogórków i fety, świeżo pieczone souvlaki oraz zupę z soczewicy z oliwkami i grzankami,
a także kilka miseczek tradycyjnych greckich zimnych sosów.
- Nie dam rady tego wszystkiego zjeść - zaprotestowała ze śmiechem Eleonora.
- Przynajmniej spróbuj każdej potrawy - zachęcił ją Jace.
Gospodyni zapaliła świece na stole i ulotniła się dyskretnie. W ciszy słychać było
tylko szum morza za oknem.
- Tu jest uroczo - rzekła Eleonora.
- Agathe mnie rozpieszcza. W dzieciństwie była moją niańką, a potem zatrudniłem
ją tutaj.
- Mieszkasz tu przez większość roku?
R
L
T
- Kiedy tylko mogę. Mam apartament w Atenach, ale tutaj jest mój dom albo przy-
najmniej schronienie. Muszę często podróżować w interesach i właściwie żadnego miej-
sca nie mogę nazwać swoim prawdziwym domem.
Eleonora skosztowała pysznej zupy.
- Dlaczego kupiłeś firmę Atrikides Holdings? - zapytała. - Wiem, że to nie było
bezwzględne wrogie przejęcie.
- Staram się w takich przypadkach nigdy nie postępować bezwzględnie.
Uniosła brwi.
- Nie miałam pojęcia, że jesteś taki wrażliwy.
Ta uwaga go rozbawiła.
- Wrażliwy? Nie, po prostu praktyczny. Niezadowoleni pracownicy są mniej wy-
dajni. Nie lubię tracić pieniędzy - oznajmił z lekkim uśmiechem. - A jeśli chodzi o Atri-
kidesa, to wyświadczyłem mu przysługę. Syn go okradał, a on nie miał siły sobie z tym
poradzić. Jest stary i nie pozostało mu wiele życia.
- Czyli powodowało tobą współczucie - stwierdziła, a gdy wzruszył ramionami,
rzekła z zadumą: - Tylu rzeczy o tobie nie wiem.
- Pytaj - rzucił po krótkim, lecz wymownym wahaniu.
Nie wiedziała, od czego zacząć. Gdy jej milczenie się przedłużało, powiedział:
- Wobec tego ja cię o coś zapytam. Dlaczego postanowiłaś zostać organizatorką
przyjęć?
- Matka zaproponowała mi staż w firmie Premier Planning, którą kierowała. Ale to
nie dało mi żadnych przywilejów. Musiałam złożyć podanie, jak wszyscy, a potem zdo-
być etat.
- A co z twoimi studiami gastronomicznymi w college'u?
- Nigdy ich nie ukończyłam.
- Dlaczego?
Z lekką irytacją potrząsnęła głową.
- Zrezygnowałam, ponieważ byłam w ciąży i zamierzałam urodzić dziecko.
- A pózniej? - zapytał. - Nie mogłaś wrócić?
R
L
T
- Nie chciałam. Wszystko się zmieniło - odparła bezbarwnym tonem. Ogarnęło ją
nagle znużenie. Nie chciała o tym rozmawiać. - Teraz kolej na moje pytanie. Jaki jest
twój ulubiony kolor?
- Niebieski - odpowiedział nieco zaskoczony. - A twój?
- Pomarańczowy.
- Naprawdę? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)