[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siebie, którego tam utraciłem. Ten mężczyzna, którego, jak mówisz,
kochałaś i który cię kochał, jest dla mnie obecnie kimś obcym.
 Może on nigdy nie istniał  odrzekła cicho.  Może był tylko
wytworem mojej wyobrazni.
 Ale żadne z nas nie wyobraziło sobie twojej ciąży. Ona jest jedynym
realnym elementem w całej tej sytuacji.
51
R
L
T
Bryony posmutniała i nagle odsunęła talerz.
 Nie tylko ona. Moja miłość do ciebie była prawdziwa. Niczego przed
tobą nie ukryłam. Przypuszczam, że nigdy się nie dowiemy, czy byłeś wtedy
sobą. Zaprzeczasz temu ty i twoje obecne zachowanie.
 Splotła dłonie i pochyliła się naprzód.  Powiedz mi, któremu z was
mam uwierzyć? Temu, który mówi mi, że nie jestem w jego typie i nie
mógłby mnie pokochać, czy tamtemu kochankowi, który podczas pobytu na
wyspie spędzał wszystkie noce w moich ramionach? Nie ma znaczenia, co
pamiętasz czy co przypomnisz sobie jutro. Zawsze będę wiedziała, że część
ciebie wzdraga się przed samą myślą o życiu ze mną.
 Bryony, ja...
Energicznie potrząsnęła głową.
 Nie, Rafaelu. Nie pogarszaj sprawy zaprzeczaniem. Bądz
przynajmniej uczciwy. Pamiętaj, że nie tylko ty jesteś ofiarą tej sytuacji.
Sięgnął przez stół, ujął jej dłonie i uścisnął.
 Naprawdę cię przepraszam. Jestem egoistycznym draniem. Wiem, że
to dla ciebie niełatwe. Wybacz mi.
Serce Bryony się ścisnęło, gdy ujrzała szczerość w jego oczach.
Zapragnęła wyszeptać, że go kocha, i błagać, by nigdy jej nie opuścił. Lecz
zamiast tego tylko spoglądała na niego z bezradną frustracją.
 A jeśli nigdy sobie nie przypomnisz?
 Nie wiem  odrzekł szczerze.  Mam nadzieję, że tak się nie stanie.
Wyswobodziła dłonie z jego uścisku i odchyliła się do tyłu. Czuła w
piersi niemal fizyczny bolesny ciężar, który dławił jej gardło i odbierał
oddech.
 Spakowałeś się już?  zapytała.
 Jeszcze nie  odparł stropiony.
52
R
L
T
 Wylatujemy jutro rano, a ty zostawiasz to na ostatnią chwilę? 
Uniosła brwi.
 Nie wiem, co mam zabrać. Wspominałaś coś o kąpielówkach i
klapkach.
Roześmiała się i napięcie w jej piersi nieco zelżało.
 Teraz woda jest za zimna na pływanie, chociaż nadal panuje ładna
pogoda. Ale szorty i klapki możemy ci kupić na miejscu, jak poprzednio.
Nie możesz przez cały czas paradować w garniturach. I nie bój się, nie
umrzesz od tego  dodała z rozbawieniem, widząc jego żałosną minę. 
Kiedyś już cię odmieniłam i przestałeś być taki sztywny; stałeś się
swobodniejszy.
 Uważasz mnie za sztywniaka?  spytał z udawanym oburzeniem.
 Och, byłeś kompletnym sztywniakiem.
Bawił się kieliszkiem wina, ale nie podniósł go do ust. Zerknął w
kierunku zespołu grającego cicho łagodny jazz, a potem w zamyśleniu znów
popatrzył na Bryony.
 Powiedz mi, czy my kiedykolwiek tańczyliśmy?
Zaskoczona tym pytaniem, milcząco potrząsnęła głową. Rafael wstał i
wyciągnął do niej rękę.
 Więc zatańcz ze mną teraz.
Urzeczona zmysłową nutą w jego głosie pozwoliła, by zaprowadził ją
na parkiet i objął. Z westchnieniem zamknęła oczy i przywarła do niego.
Och, jak bardzo za nim tęskniła. Nawet gdy myślała o nim jak najgorzej,
gdy go nienawidziła, to zawsze, leżąc bezsennie w łóżku, wspominała ich
namiętne noce pod rozgwieżdżonym niebem przy melodyjnym wtórze
oceanu.
Teraz była świadoma jego bliskości, gdy władczo przyciągnął ją do
53
R
L
T
siebie. Upajała się tą chwilą i swymi marzeniami. Jego kciuk delikatnie
pieścił jej nadgarstek.
 Stanowisz dla mnie zagadkę  oświadczył Rafael.
 Zagadkę?  Uniosła brwi.
 Tak. Zagadkę, której nie potrafię rozwiązać.
Bryony pytająco przechyliła głowę na bok.
 Przysięgam, że cię nie pamiętam. Patrzę na ciebie i czuję pustkę. Ale
kiedy jesteś tuż przy mnie, kiedy cię dotykam...  jego głos przeszedł w
cichy szept, a Bryony przeniknęło drżenie  czuję jakby...
 Jakby co?  wyszeptała.
Z lekko oszołomioną miną zdawał się szukać właściwego słowa.
Wreszcie westchnął i spuścił wzrok.
 Czuję, że łączy nas coś głębokiego  rzekł po prostu  choć nie
potrafię tego wytłumaczyć.
Serce zabiło jej szybciej. Poczuła drgnienie nadziei  po raz pierwszy,
odkąd usłyszała jego niewiarygodną historię  i uśmiechnęła się promiennie.
 Tak, coś nas łączy  przyznała, a potem wspięła się na palce i
pocałowała go w usta.
To miał być tylko przelotny pocałunek, drobny wyraz uczucia. Lecz
Rafael przytulił ją do siebie i odwzajemnił jej pocałunek  bez niepewności
czy wahania. Miał wrażenie, jakby nigdy się nie rozstawali. Całował ją tak,
jak tylekroć przedtem, a jednak... Tym razem było inaczej, choć nie
potrafiłby nazwać tej różnicy. W tym pocałunku było więcej głębi, więcej
uczucia. Nie tylko erotyzm czy namiętność, lecz także... czułość. Jakby
przepraszał ją za wszystek ból, jaki jej sprawił, za rozłąkę i niezrozumienie.
Za to, czego nie potrafił sobie przypomnieć.
Bryony westchnęła z wargami przy jego ustach. W jej sercu wzbierały
54
R
L
T
smutek i radość. Kiedy w końcu Rafael oderwał się od niej, drżał, a oczy mu
pociemniały.
 Część mnie cię pamięta, Bryony. Gdy cię całuję, czuję się, jakbym
powrócił do domu. To musi coś znaczyć.
Skinęła głową, niezdolna cokolwiek powiedzieć, gdyż wzruszenie
ściskało jej gardło. Wreszcie odzyskała głos.
 Odnajdziemy powrotną drogę. Nie pozwolę ci tak łatwo odejść.
Kiedy myślałam, że mnie nie pragniesz, że tylko ze mną igrałeś, mówiłam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)