[ Pobierz całość w formacie PDF ]Olivia natomiast rozsiadła się w fotelu, rozprostowała nogi i napawała
spokojem. Przy ruchliwej pięciolatce chwile wytchnienia były na wagę złota.
Przymknęła oczy i pozwoliła myślom odpłynąć. Jak przez mgłę słyszała szum
silników startującego samolotu.
Tak łatwo byłoby na nowo zakochać się w Kieranie. Nie patrzyła już na
niego przez różowe okulary, ale nadal podobało jej się to, co widziała. Był
solidnym, honorowym mężczyzną, który ujawniał przy Cammie swoją
łagodniejszą stronę. Widać było, że choć nie znał jej jeszcze dobrze, od razu
ją pokochał. Idealnie nadawał się na ojca. Jedynie opór i lęki Olivii stały temu
65
R
L
T
na przeszkodzie. Oraz strach, że znów go straci. Wciąż nie otrząsnęła się po
wydarzeniach sprzed lat.
Kątem oka obserwowała jego profil. Klasyczny nos i wyraznie
zarysowany podbródek. Proste, białe zęby, które błyszczały w opalonej
twarzy, kiedy się uśmiechał. Szczupła, sportowa sylwetka, twardy brzuch i
szerokie ramiona. Był ucieleśnieniem ideału męskiej urody.
Zacisnęła uda, wspominając rozkosze poprzedniej nocy. Kiedy byli
razem, Kieran sprawiał, że czuła się najpiękniejszą i najbardziej pożądaną
kobietą na świecie. Jego zapał i nienasycenie nie były udawane.
Choć potrafiła sama o siebie zadbać, pochlebiała jej jego troska i
szarmanckie zachowanie. Wiedziała też, że w trudnych chwilach stanowiłby
dla niej opokę. Olivia nie wątpiła, że Kieran poradziłby sobie w każdej
kryzysowej sytuacji. Jednak zwyczajne, codzienne, rutynowe aspekty życia
stanowiły już odrębny temat. Wyrzucanie śmieci, płacenie rachunków,
koszenie trawy. Zwykli mężowie i ojcowie robili takie rzeczy. Niestety,
Kieran nie był zwyczajny. A właśnie tego od zawsze pragnęła Olivia.
Pogrążona w myślach w końcu zasnęła. Obudził ją Kieran, kiedy
podchodzili do lądowania i przez okno widać było Statuę Wolności.
Na płycie lotniska czekała na nich limuzyna. Po chwili mknęli przez
miasto w strumieniu innych aut. Ku zaskoczeniu Olivii Kieran delikatnie
uniósł jej dłoń do ust.
Za chwilę będziemy w centrum. Nie masz nic przeciwko paru
godzinom zakupów, w czasie gdy ja będę załatwiał służbowe sprawy?
Pewnie, że nie. Ale...
Co takiego?
Muszę cię przeprosić. Myślałam, że podróż w interesach to tylko
pretekst, żebyśmy zostali sami.
66
R
L
T
Siedzieli tak blisko, że czuła zapach jego wody po goleniu. W
garniturze, błękitnej koszuli i w krawacie Kieran nie przypominał już Indiany
Jonesa. Wyglądał jak biznesmen z Wall Street. Olivia nie była jednak pewna,
czy podoba jej się ta przemiana. Widząc, że mu się przygląda, otoczył ją
ramieniem i przyciągnął do siebie, żeby całować jej rozchylone usta. Puścił ją
dopiero wtedy, kiedy zakręciło się jej w głowie.
Czeka mnie dziś spotkanie z dziedzicami miejscowej elity. Matka
rodziny zostawiła pieniądze na działalność charytatywną, ale spadkobiercy
poczuli się urażeni dziesięciomilionowym spadkiem, który otrzymał każdy z
nich, i złożyli sprawę do sądu. Sędzia jednak utrzymał testament w mocy.
Niestety, ci ludzie zasiadają w radzie fundacji, więc żeby ruszyć z projektem,
muszę walczyć o każdy grosz powiedział.
Mówisz o swoich wrześniowych planach?
Chcemy zaprojektować i zbudować sierociniec w Sudanie
wyjaśnił. Kościół zapewni obsługę i zorganizuje resztę.
Czy tam przypadkiem nie jest niebezpiecznie?
Wszędzie jest niebezpiecznie. Można zginąć, przechodząc przez
ulicę powiedział, wzruszając ramionami.
Bardzo szybko znalezli się na miejscu. Kieran wysiadł i otworzył Olivii
drzwi. Zanim odeszła, założył jej luzne pasmo włosów za ucho i popatrzył na
nią z czułością.
Masz moją wizytówkę z numerami telefonów. Baw się dobrze
powiedział, podając jej niewielki kartonik.
Idz na spotkanie, ja sobie poradzę powiedziała Oli via, choć
miała wielką ochotę przytulić się do niego i prosić, żeby z nią został.
Ich pożegnanie przyspieszyła kakofonia klaksonów kierowców
oburzonych nieprzepisowo zaparkowaną limuzyną.
67
R
L
T
Zadzwonię, kiedy skończę obiecał Kieran, wskakując do
samochodu.
Tym razem nie był tak cierpliwy. Jego myśli uparcie wracały do Olivii.
Zamiast użerać się o pieniądze, wolał zaciągnąć ją do hotelowego pokoju i nie
wypuszczać z łóżka przez całą dobę. Choć miło było pofantazjować, wiedział
jednak, że najpierw powinien ją zaprosić na kolację i zabrać na spacer po
mieście. Nie przepadał za tym, ale towarzystwo Olivii osładzało nudną
perspektywę.
Spotkanie przeciągało się niemiłosiernie. O wpół do pierwszej Kieran
wreszcie uznał, że ma dość. Ponieważ najważniejsze sprawy już omówiono i
zostały tylko detale niewymagające jego obecności, przeprosił i wyszedł.
Kiedy opuścił budynek, limuzyna już czekała. Głowa pulsowała mu z głodu i
napięcia.
Uśmiechnięta Olivia zgrabnie wskoczyła do auta. Wiele kobiet
skarżyłoby się na jego spóznienie, ale ona wydawała się szczęśliwa, że go
widzi. Nie okazał tego, ale nagle zdał sobie sprawę, że uzależnił się od jej
uśmiechu. Nie potrafił już sobie wyobrazić dnia bez jej obecności.
Zwiadomość tego faktu mocno nim wstrząsnęła. Od śmierci matki i
emocjonalnego wycofania ojca nie pozwalał sobie do nikogo się zbliżyć.
Czerpał dumę z faktu, że był niczym samotny wilk.
Kiedy ujął dłoń Olivii, musiał odchrząknąć, zanim mógł mówić.
Znam parę dobrych restauracji. Czy interesuje cię coś szczególnego?
Z uśmiechem wskazała sporą torbę u swych stóp.
Kiedy twoje spotkanie się przeciągało, wybrałam kilka rzeczy w
garmażerii. Pomyślałam, że zrobimy sobie piknik w Central Parku. Co ty na
to?
Wspaniale westchnął, czując, jak opada z niego napięcie ostatnich
68
R
L
T
godzin. Wydał dyspozycje kierowcy i po chwili znalezli się przed wejściem
do parku. Kieran ugiął się pod ciężarem torby Olivii. O matko! Coś ty
nakupiła?
Ona jednak tylko się roześmiała, poprawiając rozrzucone przez wiatr
włosy. Jej skóra zalśniła złotem w promieniach słońca. Olivia była piękna.
Nie mając koca, usiedli na ławce z widokiem na jezioro. Kiedy Olivia
zdjęła sweterek, kęs kanapki utknął Kieranowi w gardle. Jej ciało
przypominało strome tory górskiej kolejki. Ze wzburzoną fryzurą i
zmrużonymi, czekoladowymi oczami przywodziła mu na myśl młodą Sophię
Loren. Sukienki, którą dziś miała na sobie, nie mógłby nazwać nieskromną,
ale napięte pasy materiału podtrzymującego jej pełny biust sprawiały, że był
w stanie myśleć tylko o jednym. Nagi obojczyk dopraszał się jego ust. Kieran
wyobrażał sobie, jak wyznacza pocałunkami ścieżkę od płatka jej ucha, przez
szyję, stromiznę dekoltu aż do szczytów wspaniałych piersi.
Z trudem oderwał oczy od jej wdzięków i upił łyk chłodnej, gazowanej
wody. %7łałował, że nie wybrali na lunch bardziej intymnego miejsca. Wokół
nich kręcili się ludzie z psami, nastolatki spacerowały, trzymając się za ręce,
nianie pchały wózki. Ten ostatni widok skłonił go do myślenia.
Jak zareagowałbym, gdyby Olivia powiedziała mi o ciąży? W
tamtych szalonych dniach myślał tylko o tym, jak pokazać się światu i
zaistnieć z dala od imperium Wolffów. Rodzicielstwo nie zaprzątało mu
głowy.
Gdy tylko Victor doszedł do siebie po ataku serca, Kieran ruszył w
świat. Tam, dokąd dotarł, nikt nie wiedział, kim jest, i nikt o to nie dbał.
Przemierzał pola ryżowe, spływał rwącymi rzekami, wspinał się na strome
zbocza i wędrował po dżunglach, rojących się od robactwa. Każdy krok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl