[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kich jak papier chiński, zmniejszylibyśmy przeszło o połowę wagę i grubość książek.
Wolter oprawny, który na naszych welinach waży dwieście pięćdziesiąt funtów, nie wa-
żyłby na papierze chińskim ani pięćdziesięciu. Niewątpliwa zdobycz. Miejsce potrzebne w
bibliotekach będzie z pewnością kwestią coraz to trudniejszą w epoce, w której powszech-
ne zmniejszenie rzeczy i ludzi dosięga wszystkiego, nawet mieszkań. W Paryżu wielkie
pałace, wielkie apartamenta ulegną prędzej czy pózniej zburzeniu; nie będzie fortun na
miarę budowli naszych ojców. Jakiż wstyd dla naszej epoki wyrabiać książki nietrwałe!
Jeszcze dziesięć lat, a papier holenderski, to znaczy papier ze szmat płóciennych, będzie
zupełnie niemożliwy. Otóż brat twój udzielił mi myśli, jaką miał wasz ojciec, aby użyć
pewnych włóknistych roślin do fabrykacji papieru; widzisz tedy, iż jeśli mi się powiedzie,
macie prawo do... W tej chwili Lucjan zbliżył się do siostry i przerwał szlachetną deklara-
cję Dawida.
 Nie wiem  rzekł  czy wam się wydał ten wieczór ładny, ale dla mnie był okrutny.
 Mój biedny Lucjanie, cóż się stało?  rzekła Ewa zauważywszy wzburzenie na twa-
rzy brata.
59
Podrażniony poeta opowiedział swoje męki, wylewając w przyjacielskie serca fale my-
śli, które go nurtowały. Ewa i Dawid słuchali w milczeniu, ze smutkiem patrząc na ten
potok boleści, ujawniający tyleż wielkości, co małostek.
 Pan de Bargeton  kończył Lucjan  to starzec. który niebawem pożegna się ze
światem sprzątnięty jakąś niestrawnością: wówczas zapanuję nad la dumną kastą: zaślubię
panią de Bargeton! Czytałem tego wieczora w jej oczach miłość równą mojej. Tak. ona
odczula moje rany; uśmierzyła me cierpienia: jest równie szlachetna i wielka, jak piękna i
pełna uroku! Nie, ona mnie nie zdradzi nigdy!
 Czy nie jest pora, aby mu stworzyć spokojną egzystencję?  rzekł z cicha Dawid do Ewy.
Ewa przycisnęła w milczeniu ramię Dawida, który, zrozumiawszy jej myśl, skwapliwie
opowiedział Lucjanowi swoje plany. Zakochana para była tak pełna siebie samych, jak Lu-
cjan siebie  tak iż Ewa i Dawid, żądni aprobaty własnego szczęścia, nie spostrzegli od-
ruchu zdumienia, który się wymknął ulubieńcowi pani de Bargeton, skoro się dowiedział o
zamierzonym małżeństwie siostry. Lucjan, który marzył o tym, aby znalezć dla Ewy
świetną partię, gdy sam dojdzie do wysokiej pozycji, i w ten sposób stworzyć szersze pod-
stawy dla swej ambicji wiążąc się z jakąś potężną rodziną, z rozpaczą ujrzał w tym związ-
ku jedną przeszkodę więcej dla swych światowych sukcesów.
 Jeżeli pani de Bargeton zgodzi się zostać panią de Rubempre, nigdy nie zechce być
bratową Dawida Sechard! To zdanie zawierało jasną i ścisłą formułę myśli, które szarpały
sercem Lucjana.  Luiza ma słuszność! Ludzie przyszłości nigdy nie znajdują zrozumienia
w rodzinie  pomyślał z goryczą.
Gdyby Lucjan otrzymał wiadomość o tym związku kiedy indziej niż w chwili, gdy w
wyobrazni uśmiercił właśnie pana de Bargeton, byłby ją z pewnością przyjął z najżywszą
radością. Zastanawiając się nad swym obecnym położeniem, nad losem dziewczyny pięk-
nej a bez majątku, patrzyłby na to małżeństwo jak na nieoczekiwane szczęście. Ale on bu-
jał właśnie w jednym z owych złotych snów, w których młodzi ludzie, dosiadłszy słówka ,,
gdyby , przeskakują wszystkie zapory. W tej chwili widział siebie panującego nad świa-
tem; jako prawdziwy poeta cierpiał, iż tak rychło trzeba mu się osunąć w rzeczywistość.
Ewa i Dawid myśleli, iż brat milczy przygnieciony tą wspaniałomyślnością. Dla tych
dwóch pięknych dusz milczące przyjęcie było świadectwem prawdziwej przyjazni. Dru-
karz począł z łagodną i serdeczną wymową malować szczęście, jakie czeka wszystkich
czworo. Mimo protestów Ewy umeblował pierwsze pięterko z przepychem zakochanego;
wybudował z naiwną dobrą wiarą drugie dla Lucjana, a dla pani Chardon, wobec której
chciał rozwinąć wszelkie synowskie starania, przerobił poddasze nad oficyną. W końcu
uczynił rodzinę tak szczęśliwą i brata swego tak niezależnym, iż Lucjan, oczarowany gło-
sem Dawida i pieszczotami Ewy, zapomniał, w cienistej alei nad spokojną i lśniącą Cha-
rentą, pod gwiazdzistym sklepieniem i w atmosferze ciepłej nocy, o dotkliwej koronie z
cierni, jaką społeczeństwo wtłoczyło mu na głowę. Pan de Rubempre ocenił wreszcie Da-
wida. Wrażliwość jego przeniosła go niebawem w czyste, pracowite i mieszczańskie życie,
jakie wiódł wprzódy; Dawid ukazał mu je piękniejsze jeszcze i wolne od trosk. Zgiełk ary-
stokratycznego świata oddalał się coraz bardziej. Wreszcie, kiedy wstąpili na bruk Houme-
au, ambitny młodzieniec uścisnął rękę brata i do-' stroił się do szczęśliwej pary kochan-
ków.
 Byle tylko twój ojciec się nie sprzeciwiał-rzekł do Dawida.
 Wiesz dobrze, ile on troszczy się o mnie! %7łyje
sobie na własną rękę; ale pójdę go jutro odwiedzić w Marsac, choćby po to, aby uzy-
skać przebudowy, które nam są potrzebne.
Dawid odprowadził rodzeństwo aż do mieszkania pani Chardon, którą poprosił o rękę
Ewy z pośpiechem człowieka nie chcącego dopuścić możliwości odwłoki. Matka ujęła rę-
60
kę córki, włożyła ją z radośdą w rękę Dawida, ośmielony zaś kochanek pocałował w czoło
piękną narzeczoną, która uśmiechnęła się doń zarumieniona.
 Oto zaręczyny biednych ludzi  rzekła matka wznosząc oczy, jakby dla uproszenia
błogosławieństwa Boga.  Odważny jesteś, moje dziecko  rzekła do Dawida  jeste-
śmy pod znakiem nieszczęścia i lękam się, aby ono nie było zarazliwe.
 Będziemy bogaci i szczęśliwi  rzekł poważnie Dawid.  Na początek poniecha
pani rzemiosła pielęgniarki i zamieszka z córką i Lucjanem w Angouleme.
Troje młodych zaczęło na wyprzódki opowiadać zdumionej matce śliczny projekt, za-
puszczając się w jedną z owych gawęd rodzinnych, w których zgarnia się zawczasu
wszystkie zasiewy i kosztuje z góry wszystkich radości. Trzeba było Dawida wypędzić z
domu przemocą; byłby pragnął, aby ten wieczór trwał wiecznie. Biła pierwsza, kiedy Lu-
cjan odprowadzał przyszłego szwagra do bramy Palet. Zacny pan Postel, zaniepokojony
niezwykłym ruchem, przycupnął za oknem; otwarł żaluzje i mówił sobie, widząc o tej po-
rze oświetlone okienko Ewy:
 Go się tam dzieje u tych Chardonów? Mów, chłopcze  rzekł widząc wracającego
Lucjana  co się stało u was? Może byłbym na co potrzebny?
 Nie, panie  odparł poeta  ale ponieważ jest pan przyjacielem rodziny, mogę po-
wiedzieć, o co chodzi: matka oddała Dawidowi Sechard rękę Ewy.
Za całą odpowiedz Postel zamknął gwałtownie okno, w rozpaczy, iż nie oświadczył się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)