[ Pobierz całość w formacie PDF ]maszynkę do kawy.
Długo trwała wczorajsza zabawa? zagadnęła Zoe, sadowiąc się na wysokim stołku.
Prawdę mówiąc, paru facetów zostało na partyjkę pokera. Była prawie trzecia, kiedy padłem na
kanapę na piętrze. Nie było już sensu wracać na noc do domu.
I co, wygrałeś?
No pewnie. Uśmiechnął się figlarnie. Napijesz się lemoniady?
Chętnie. Nie zaszkodzi zyskać w Dylanie sojusznika na wypadek, gdyby zaświtała nadzieja na
zdobycie Liama.
Jeśli nawet jest to mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę paskudne cechy jego charakteru.
Powiedz mi ciągnęła czy to ze mną jest coś nie w porządku, czy też twój starszy brat jest
aroganckim i apodyktycznym przemądrzalcem?
Dylan skrzywił się, jakby zjadł cytrynę.
Nie powinnaś go tak surowo osądzać, Zoe.
Niby dlaczego?
Bo to jest cholernie fajny facet.
Trudno mi w to uwierzyć.
Dylan zasępił się na moment.
To nie jego wina, że zrobił się taki zasadniczy, bo kiedy większość jego rówieśników
szesnastolatków zabawiała się grami wideo albo grała w piłkę, mój brat przechodził przyspieszony
kurs dorosłości, który pozwolił mu stać się wkrótce głową rodziny i oparciem dla naszej matki. My,
młodsi, sami decydowaliśmy, kim chcemy zostać. Liam nie miał takiego wyboru.
Ale on twierdzi, że lubi pracę w hotelu.
Bo tak jest. To znaczy, do pewnego stopnia. Niemniej wielu rzeczy musiał się wyrzec, więc jeśli
bywa niekiedy irytujący i upiera się, że ma rację, to trzeba mu to wybaczyć, bo najprawdopodobniej
jest tak, jak mówi.
Mogłam się domyślić, że staniesz po jego stronie.
Dylan dopił pierwszą filiżankę kawy i nalał sobie następną.
Ale nie zaszkodziłoby podjął, nie zwracając uwagi na jej słowa gdybyś od czasu do czasu
wyciągnęła go z biura. Możesz mu powiedzieć, że lubisz piesze wycieczki.
Dokąd?
Mamy w okolicy parę ciekawych tras górskich. I kilka wodospadów.
Zoe mimo woli oblała się rumieńcem. Nie uszło to uwadze Dylana.
Och! Czyżbyście już zawędrowali do wodospadu za parkiem?
Mam to rozumieć jako dwuznaczną aluzję?
Ależ broń Boże! zaprotestował. Nie miałem nic zdrożnego na myśli.
Zoe popatrzyła niespokojnie za zegarek.
Czas się zbierać powiedziała, zsuwając się ze stołka.
Dylan wyszedł zza baru i cmoknął ją w policzek.
Zrobiłaś wczoraj furorę. Paru facetom nie było w smak, że Liam zaraz po występie zabrał cię do
domu.
Mówisz tak, żeby zrobić mi przyjemność.
Wcale nie. Daj znać, jakbyś znowu chciała wystąpić. Przyjmę cię w każdej chwili z otwartymi
ramionami. A tymczasem spróbuj darować mojemu bratu, jeśli zrobił coś głupiego. My, mężczyzni,
czasem już tak mamy.
Zauważyłam.
I posłuchaj mojej rady. Założę się o wszystko, że jeśli tylko go o to poprosisz, w mgnieniu oka
zrzuci z siebie ten swój sztywny pancerz.
W drodze powrotnej do hotelu Zoe nie mogła się zdecydować, czy powinna nadal unikać spotkania
z jego właścicielem, czy nie. Problem sam się rozwiązał, bo wjeżdżając na teren hotelu, ujrzała
Liama stojącego przed wejściem, ubranego jak zwykle w kosztowny trzyczęściowy garnitur.
Na jego widok przemknęło jej przez głowę, że minionej nocy Liam razem z garniturem zrzucił
z siebie ów, wspomniany przez Dylana, sztywny pancerz.
Opanowując chęć ucieczki, wysiadła na podjezdzie z samochodu i oddała kluczyki parkingowemu.
Gdzie byłaś? zapytał Liam, gdy podeszła do wejścia. Nie widziałem cię w restauracji
w porze lunchu.
Czy to ważne, gdzie byłam?
Po prostu zastanawiałem się, czy miło spędziłaś dzień.
A nie ciekawi cię, jak spędzam noce? rzuciła zaczepnie.
Jej słowa wytrąciły go na moment z równowagi. Dopiero po chwili odparł przez zęby:
To nie moja rzecz, jak spędzasz noce.
Mijając go w drzwiach, szepnęła mu do ucha:
Gdybyś chciał o tym pogadać, znajdziesz mnie w saloniku w porze podwieczorku.
ROZDZIAA JEDENASTY
Liam nie przepadał za podwieczorkami, lecz tym razem wszedł do saloniku zaraz po czwartej,
zdecydowany pokazać Zoe, kto tu rządzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl