[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czynienia ze mną...  z Bogiem, którego jestem pełnomocnikiem, i cofnie się
przed klątwą, tak jak cofnął się przed monstrancją w dniu śmierci naszego brata
Amabla! Kiedyś potrafiłem się bić. Co prawda odrzuciłem zbroję, jednak
potrafiÄ™ przemawiać do ludzi. Uwierz, pani, że Å‚atwiej pokonam Béraulta, gdy ty
będziesz daleko. Nie ośmieli się podnieść na mnie ręki. Oddam mu całe złoto
klasztorne, zamkowe, lecz usłyszy także głos rozumu.
 Co takiego mu powiesz?
 Nastraszę go królewskim gniewem, by zrozumiał, że im więcej zbrodni
popełni, tym czekająca go kara będzie straszniejsza. Albo jestem w potwornym
błędzie, albo zadowoli się drobnym łupem. Ruszaj bez obaw. Zresztą słyszę, że
miasto nie jest na straconych pozycjach.
W istocie, z murów dobiegały teraz okrzyki zwycięstwa i grubiańskie
docinki pod adresem nieprzyjaciela. Widocznie jeszcze raz atak został odparty.
Ludzie z Montsalvy potrafili się bić!
Po raz pierwszy na napiętej twarzy kasztelanki pojawił się uśmiech.
 Trudno cię zbić z tropu, ojcze, kiedy jesteś o czymś przekonany.
Istotnie, potrafisz przemawiać do mężczyzn... i do kobiet. Jednak w twoich
słowach znajduję pewną sprzeczność: nie podoba ci się mój pomysł
naśladowania świętego Pawła... a każesz mi opuścić miasto wraz z dziećmi, Sarą
i Bérengerem. W jaki sposób? KtórÄ™dy? Czy pożyczysz mi skrzydeÅ‚, byÅ›my
sfrunęli z najwyższej wieży?
Szczupła twarz przeora pojaśniała nagle w szerokim uśmiechu.
 Inaczej mówiąc, uważasz mnie za niespełna rozumu, pani? Przyznaję,
że pozory przemawiają przeciwko mnie. Pójdz więc ze mną: chciałbym ci coś
pokazać...
 CoÅ›? A co takiego?
 Pójdz ze mną, a sama zobaczysz.
Katarzyna zdjęta ciekawością ujęła rąbek sukni, by przejść przez niskie
drzwi, lecz nagle się zatrzymała. Odwróciła się, obrzucając płonącym
spojrzeniem swojÄ… MatkÄ™ BoskÄ….
 JeÅ›li Bérault rozgrabi mój dom, proszÄ™ ciÄ™, ojcze, zabierz stÄ…d ten obraz
i ukryj go! Na całej reszcie mi tak nie zależy jak na nim! Wystarczy go
zapakować i zamurować w którejś z piwnic...
 Bądz spokojna, dopilnuję tego... Są rzeczy, których mogą dotykać tylko
czyste ręce.
Rozdział piąty
TAJEMNICE PRZEORA BERNARDA
Katarzyna idąc za przeorem przemierzała dziedziniec opactwa, na którym
kłębił się tłum. Właśnie przyniesiono dziesiątkę rannych ofiar ostatniego
natarcia do domu gościnnego i mnisi zajęli się nimi. Przyszła tu również Sara z
górą bandaży, dzbanami wina i oliwy oraz ze swymi najlepszymi balsamami.
Kasztelanka i przeor pospiesznie zapytali o stan poszkodowanych, tego
czy owego obdarowali dobrym słowem, i nie zwlekając ruszyli dalej. Przeszli
przez bramę i zagłębili się w klasztorze, pustym i cichym. Przeor poprowadził
Katarzynę długim korytarzem, na którego końcu w mroku niskiego sklepienia
widniała wielka, odsunięta płyta odkrywająca prostokątny otwór. W środku
znajdowały się schody prowadzące do podziemi klasztoru.
Ponieważ spojrzała zdziwiona na przeora, ten położył palec na usta, po
czym zniknął w zakrystii, z której po chwili wrócił z zapaloną lampą.
 Chodz, córko, nie muszę nic wyjaśniać  zrozumiesz sama.
I ruszył na schody unosząc wyżej lampę, by lepiej je oświetlić, i podając
dłoń Katarzynie.
Prowadzona przez przeora, który nie wypuszczał jej ręki, szła prawie po
omacku. Powietrze było tu wilgotne i stęchłe. Trudno nim było oddychać. Po
chwili skończyły się schody i zaczynały drugie, z pewnością dłuższe, gdyż nie
mogła dojrzeć ich końca.
Przeor zatrzymał się, uniósł lampę i przyjrzał się uważnie swojej
towarzyszce.
 Jak się czujesz, pani?  spytał z niepokojem.  Zastanawiam się, czy nie
przeceniłem twych sił. Czy możesz iść dalej?
Katarzyna uśmiechnęła się.
 Jak najbardziej. Płonę z ciekawości, co chcesz mi pokazać. Ciekawość!
%7Å‚adna kobieta siÄ™ jej nie oprze.
Przeor odwzajemnił uśmiech i opuścił lampę.
 Ruszajmy więc!
Zciskając mocniej dłoń kobiety ruszył przed siebie. W miarę schodzenia
dały się słyszeć tępe uderzenia i szmer spływającej wody. Tymczasem schody
zaczęły biec wzdłuż muru pokrytego freskami, wśród których, w migoczącym
świetle lampy, widać było ryby.
Kiedy wreszcie dotarli do końca schodów, przeor powiódł wokół lampą i
rzekł:
 Popatrz!
Zledząc wzrokiem krąg światła zataczany przez lampę, Katarzyna wydała
okrzyk zdziwienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)