[ Pobierz całość w formacie PDF ] Przyzna pan, że ta kombinacja wygląda prawdopodobnie. Dwie muchy za jednym
97
uderzeniem. Najpierw dziewczyna, a następnie wiadomość o jej śmierci zabija Jefferso-
na, nie pozostawiając mu czasu na zmianę testamentu.
Przypuszcza pan, że pragnąłby go zmienić?
O tym pan może być lepiej poinformowany niż ja.
Nie wiem. Przed pojawieniem się Ruby Keene na widnokręgu zapisał cały majątek
Gaskellowi i synowej, o ile mi wiadomo. Ale, oczywiście, wszystko możliwe. Może za-
pisze teraz majątek jakiemuś schronisku dla bezdomnych kotów albo fundacji na rzecz
popierania młodych tancerek.
Harper zgodził się z nim.
Nigdy nie wiadomo, co takiemu przyjdzie do głowy. Zwłaszcza gdy nie krępują go
więzy rodzinne. Nie posiada przecież prawdziwych krewnych.
Lubi tego chłopczyka wtrącił sir Henry małego Piotrusia.
Myśli pan, że uważa go za wnuka? Trudno mi coś powiedzieć na ten temat pan
się w tym lepiej orientuje.
Nie odparł Clithering z wahaniem nie wydaje mi się, żeby uważał go za
wnuka.
Chciałbym pana jeszcze o coś zapytać. Pan jest ich przyjacielem i lepiej zna sto-
sunki. Czy pan Jefferson bardzo lubi synową i zięcia?
Sir Henry zmarszczył się.
Nie rozumiem pana.
Chciałbym wiedzieć, czy lubi ich po prostu osobiście niezależnie od uczuć, któ-
re żywi dla nich jako synowej i zięcia?
Aha, teraz rozumiem.
Nikt nie wątpi, że jest bardzo przywiązany do nich. Ale mnie się wydaje, że lubi
Gaskella i synową przede wszystkim dlatego, że byli małżonkami jego dzieci. Co by się
natomiast stało, gdyby któreś z nich zawarło nowy związek małżeński?
Sir Henry zastanowił się.
Poruszył pan w tej chwili bardzo ciekawy problem. Nie wiem, co by się stało. Przy-
puszczam jest to, naturalnie, tylko przypuszczenie że stosunek Jeffersona do nich
zmieniłby się wówczas bardzo istotnie. %7łyczyłby im szczęścia, nie żywiąc do nich urazy,
ale sądzę a nawet jestem pewny że przestałby się nimi interesować.
W obu wypadkach?
Chyba tak. Jeśli idzie o Gaskella, jestem tego prawie pewien. I myślę, że tak samo
postąpiłby w wypadku zamążpójścia synowej; ale to mniej pewne. Mam wrażenie, że
lubi ją dla niej samej.
Prawdopodobnie dlatego, że to kobieta. Aatwiej uważać ją za córkę niż Gaskella za
syna. Tak samo bywa na odwrót. Kobiety bez trudu przyjmują zięcia do grona rodziny,
ale rzadko się zdarzy, żeby kobieta uważała synową za córkę. Czy pójdzie pan ze mną
98
na kort? Widzę, że panna Marple tam siedzi. Muszę ją o coś poprosić. Szczerze mówiąc,
poproszę i ją, i pana o pomoc.
W jakiej sprawie?
W sprawie, którą sam nie mogę się zająć. Chciałbym, żeby pan pomówił z Edward-
sem.
Z kamerdynerem Jeffersona? Cóż pan chce od niego?
Wszystko! Chcę wiedzieć wszystko, co wie i co myśli. O stosunkach między po-
szczególnymi członkami rodziny. Chcę znać jego zdanie o Ruby Keene. On wie wię-
cej o tej całej sprawie niż ktokolwiek inny. Jestem tego pewny. Mn i e nic nie powie, ale
p anu jako przyjacielowi Jeffersona powie wszystko. Można by się od niego dowiedzieć
czegoś istotnego. Oczywiście nie wiem, czy się pan tego podejmie?
Owszem, podejmę się zgodził się sir Henry z zaciętym wyrazem twarzy. Jef-
ferson wezwał mnie, ponieważ spodziewa się, że wydobędę prawdę na jaw. Uczynię
więc wszystko, co jest w mej mocy. Następnie zapytał spokojnie: A jakiej pomocy
chce pan od panny Marple?
Trzeba przesłuchać kilka młodych dziewcząt, harcerek. Wybraliśmy około pół tu-
zina najbliższych przyjaciółek Pameli Reeves. Może one coś wiedzą. Widzi pan, zastana-
wiam się nad tym, jeżeli Pamela rzeczywiście szła do domu towarowego, niewykluczo-
ne, iż namawiała którąś z koleżanek, żeby jej towarzyszyła. Dziewczęta lubią robić spra-
wunki w towarzystwie.
Tak, to prawda.
Wydaje mi się zatem, że cały ten dom towarowy był tylko pretekstem. Chcę się
dowiedzieć, dokąd Pamela naprawdę poszła. Może wspomniała o tym którejś z koleża-
nek. Jeśliby tak było, to panna Marple potrafi wydobyć z nich prawdę. Trzeba przyznać,
że zna się na psychologii młodych panien w każdym razie lepiej niż ja. One zresztą
bałyby się policji.
Oczywiście. To właśnie taki problem z życia wsi, w którym się panna Marple do-
skonale orientuje. Ona ma bystry wzrok i bardzo czujny węch.
Superintendent uśmiechnął się.
Ma pan rację. Nic nie ujdzie jej uwagi.
Panna Marple podniosła oczy, gdy się zbliżyli, i przywitała się z nimi serdecznie. Po
wysłuchaniu prośby Harpera zgodziła się bez wahania.
Bardzo chętnie panu pomogę, panie superintendencie, i może nawet rzeczywi-
ście przydam się na coś. Doświadczenie zdobyłam w szkole niedzielnej, w stowarzy-
szeniach młodych dziewcząt, u naszych harcerek, w sierocińcu należę do komitetu
i nieraz rozmawiam z kierowniczką no i w rozmowach ze służącymi mam prze-
ważnie młode służące. O tak, mam rzeczywiście duże doświadczenie i wiem od razu,
czy dziewczyna mówi prawdę, czy też kłamie.
99
Pani jest naprawdę ekspertem uśmiechnął się sir Henry pod wąsem.
Panna Marple spojrzała nań z wyrzutem.
Proszę się nie śmiać ze mnie!
Ani mi to w głowie. Za dobrze panią znam!
Tyle zła na świecie szepnęła panna Marple.
Wyjaśniłem jedno pytanie, zadane mi przez panią. Superintendent Harper powie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl