[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dawczo. - Ty nie potrzebujesz specjalnych kreacji, żeby wyglądać zachwycająco - po-
wiedział cicho. - Masz w sobie naturalne piękno.
- Założę się, że mówisz tak każdej dziewczynie - prychnęła.
Jego wzrok sprawił, że zadrżała.
- Mówię poważnie, Gwen. Każdy mężczyzna byłby dumny, mogąc ci towarzyszyć
przy obiedzie.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparła elegancko.
R
L
T
Jak za dotknięciem magicznej różdżki wszystko zło uleciało. Etienne był tak bli-
sko, że serce zaczęło jej bić mocniej. I tylko z największym wysiłkiem zmusiła się do
przypomnienia sobie, co się przytrafiło jego byłej narzeczonej.
- Ale to nie znaczy, że tak będzie przez cały wieczór - rzuciła ostrzegawczo.
- Domyśliłem się. Ale jest jeszcze wcześnie - uśmiechnął się szelmowsko. - Kto
wie, co siÄ™ wydarzy?
- Ja wiem. Nic się nie wydarzy. - Dumnie uniosła głowę. - A czy żeby poprawić mi
nastrój, a tobie trochę zepsuć, opowiesz mi, co się stało z twoimi podbojami, które nie
były satysfakcjonujące, Etienne?
- Nie było takich - odparł niewinnym głosikiem. Stanęli w drzwiach jadalni. Kła-
mie, pomyślała Gwen. Przecież czytałam o jego nieudanym romansie, skrzywdzonej
Angeli i jego obrzydliwym ultimatum.
- Gotów jestem przekonać cię o tym jeszcze raz, jeśli sobie życzysz - uśmiechnął
się szeroko. Przyciągnął ją do siebie i zajrzał jej głęboko w oczy. - Kiedy tylko zechcesz,
Gwen.
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Gwen położyła mu rękę na ramieniu. Uśmiechnął się. Nie mógł zrobić nic gorsze-
go. Podniecenie natychmiast rozgrzało jej krew.
- Tak już lepiej. Możesz nie umieć z gracją przyjmować komplementów, ale nie
możesz odmówić wzięcia mnie pod rękę.
- Przepraszam - powiedziała. - Po prostu nie jestem przyzwyczajona do pochwał.
- No, dobrze. - Zatrzymał się, by przepuścić ją w drzwiach do jadalni.
Przystanęła w progu, zaszokowana. Zciany pomieszczenia od podłogi do sufitu po-
kryte były lustrami, w których odbijał się stół przystrojony srebrną zastawą i kwiatami.
Naprzeciwko zobaczyła przystojnego mężczyznę w smokingu i jakąś kobietę z lśniącymi
oczami, której w pierwszej chwili nie rozpoznała. Stanowili naprawdę uroczą parę.
Etienne podniósł coś ze stołu.
- Uważam, że potrzeba ci jeszcze tego drobiazgu - powiedział.
Odwrócił się i wyciągnął ręce ku jej piersiom. Cofnęła się odruchowo, a potem do-
piero zauważyła, że trzymał w palcach małą orchideę.
- Mogę? - spytał.
- Oczywiście - odparła zduszonym głosem.
Kiedy poczuła jego palce pod krawędzią dekoltu, zadrżała. Przypiął kwiat i cofnął
się. Oboje czuli, że wzajemna bliskość działała na nich rozpalająco. I choć Gwen wciąż
pamiętała o losie Angeli Webbington, nie umiała powstrzymać ogarniającego ją podnie-
cenia.
- No! - powiedział i spuścił wzrok. - Wygląda prawie tak pięknie jak ty.
- Skąd wiesz? Przecież nie patrzysz.
- Dość już widziałem.
Podał jej krzesło. Kiedy usiadła, podniósł serwetkę z jej talerza, rozwinął jednym
strzepnięciem i rozłożył na jej kolanach. Musnął przy tym palcami jej uda. Jakby przesu-
nął po nich rozpalonymi żagwiami. Szybko poszedł do swojego krzesła.
Siedzieli w milczeniu, gdy podawano zupÄ™.
- I co o tym sądzisz? - spytał.
R
L
T
Pochylił się do przodu w oczekiwaniu na werdykt.
- Doskonałe. Pogratuluj kucharzowi. Ten bulion jest tak dobry jak w  Le
Rossignol".
- Pytałem o moją ofertę.
Teraz zrozumiała, skąd było tyle napięcia w jego głosie i postawie. Uśmiechnęła
siÄ™.
- Myślę, że to wspaniały pomysł - odparła po krótkiej chwili. - Moje zastrzeżenia
budzi tylko podział zysków.
Westchnął z ulgą i opadł na krzesło.
- Znając ciebie, pomyślałem, że odmówisz natychmiast, jeśli nie wezmę trochę dla
siebie.
- Masz rację... i dlatego chcę zmienić proporcje. To ty wykładasz gotówkę i pono-
sisz ryzyko, dlatego ty powinieneś dostawać więcej.
Zastygł z ręką w pół drogi od talerza do ust.
- Nie mówisz poważnie?
- Jak najpoważniej. Mogę gotować za darmo. No, może za zwrot kosztów - dodała.
- Nie myślę o zbijaniu fortuny. Pracuję na moją reputację szefowej kuchni.
- %7łartujesz - powiedział cicho.
- Nie. - Teraz ona nie mogła ukryć zdziwienia. - Dlaczego miałabym żartować w
tak poważniej sprawie? Dopóki mam na zapłacenie rachunków, jestem szczęśliwa.
- Chcesz powiedzieć, że nie zależy ci na pieniądzach?
- Nie, zupełnie. Twoje pieniądze są mi potrzebne, żeby moja firma nie upadła.
Uważam jednak, że należy ci się godziwe wynagrodzenie za ryzyko, które bierzesz na
siebie, inwestujÄ…c tak wielkÄ… sumÄ™.
Roześmiał się.
- Rozumiem, że jesteś zbyt dumna, by włożyć na siebie nową sukienkę. Mogłem
podejrzewać, że będziemy się też różnić w podejściu do pieniędzy. Uwierz mi, to wcale
nie jest wielka kwota. Kropla w morzu.
Gwen popatrzyła na niego poważnie.
R
L
T
- Wiesz, jaki jest twój problem? Nigdy nie zakosztowałeś prawdziwego życia. Jed-
na wizyta w moim domu rodzinnym w Walii prędko otworzyłaby ci oczy.
To miał być żart, ale Etienne nie roześmiał się.
- Nie wątpię - powiedział. - Ja nigdy nie miałem domu... Tylko mieszkania.
- Masz przecież rodzinę. Historię sięgającą setek lat wstecz. - Przypomniała sobie
galerię portretów w jego pałacu. - To rodzina jest domem człowieka, a ty masz jej więcej
niż większość ludzi.
Pokręcił głową.
- Nie żyje już żaden mój krewny. Mój ojciec był ostatnim z rodu Moreau. Kiedy
przyszedłem na świat, on był już starym człowiekiem. Nigdy nie krył, że gdyby nie do-
bro rodu, nie zdecydowałby się na dziecko.
Gwen omal nie wypuściła łyżki z ręki.
- Powiedział ci to?
- Nie musiał. Po trzydziestu latach wdowieństwa poślubił własną gospodynię. Nig-
dy nie byłem z Sophie w dobrych stosunkach. On jednak wiedział, że będę uważał za
swój obowiązek szanować ją jako wdowę po nim. Obserwując ich, wyrobiłem sobie ra-
czej cyniczny pogląd na więzy rodzinne.
Zrobiło się ponuro. Gwen postanowiła ocieplić atmosferę.
- Jeśli tylko nie zapomnisz o tym, że to  czysty interes", nasze relacje nie będą dla
ciebie problemem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)