[ Pobierz całość w formacie PDF ]pozwoliłbym się martwić. Pani Lancaster to zapewne dość sędziwa osoba i jako taka ma
słabą pamięć. Prawdopodobnie dawno zapomniała o tym obrazie. Ma chyba przeszło
siedemdziesiąt pięć lat, w tym wieku łatwo się zapomina.
Zna ją pan osobiście?
Nie, właściwie nigdy się z nią nie zetknąłem.
Ale panią Johnson pan zna?
Spotykałem się z nią doraznie, przy okazji załatwiania spraw. Wydawała się miła
i rzeczowa. Całkowicie kompetentna w tym, do czego zmierzała. Pan Eccles wstał.
Przykro mi, że nie mogłem panu pomóc.
To była uprzejma, lecz zdecydowana odprawa.
Tommy wyszedł na Bloomsbury Street i rozejrzał się za taksówką. Paczka, którą
niósł, nie była specjalnie ciężka, ale miała niewygodny kształt. Raz jeszcze obejrzał się
na dopiero co opuszczony budynek. Tak, to firma niewątpliwie szacowna, o długiej tra-
dycji. Nie było się o co przyczepić do panów Partingdale a, Harrisa, Lockeridge a i Par-
tingdale a, pan Eccles także wydawał się bez zarzutu. Tommy nie zauważył żadnych ob-
jawów popłochu, wątpliwości czy skrępowania. W powieści na samą wzmiankę o pani
Lancaster czy pani Johnson rozmówca by się wzdrygnął, uciekł spojrzeniem w bok, czy
też jakoś inaczej dał do zrozumienia, że coś jest nie w porządku, ale w prawdziwym ży-
105
ciu takie rzeczy raczej się nie zdarzają. Pan Eccles to po prostu człowiek zbyt uprzejmy,
by miał odmówić poświęcenia paru chwil na czyjeś prywatne śledztwo.
A jednak go nie lubię, myślał Tommy, przywołując w pamięci mgliste wspomnienia
innych osób, których z różnych powodów nie darzył sympatią. Bardzo często jego do-
mysły gdyż wszystko opierało się wyłącznie na domysłach okazywały się słusz-
ne. Ale może sprawa jest jeszcze prostsza: jeśli ktoś ma w życiu tak wiele do czynienia
z ludzkimi charakterami, to po pewnym czasie nabiera pewnej instynktownej wiedzy,
zupełnie jak antykwariusz, który jeszcze przed badaniami ekspertów potrafi wyczuć na
nosa falsyfikat. Po prostu wie, że coś jest nie tak. Podobnie zachowuje się kasjer w ban-
ku, kiedy próbują mu wręczyć idealnie podrobiony banknot.
Na oko jest w porządku myślał Tommy. Wygląda, jak trzeba, mówi, jak trze-
ba, a mimo to& Zamachał gwałtownie na taksówkę, ale szofer obrzucił go lodowatym
spojrzeniem i dodał gazu.
Zwinia! mruknął do siebie Tommy.
Wędrował wzrokiem to w górę, to w dół ulicy, w nadziei na pojawienie się innego
pojazdu. Na chodniku było sporo przechodniów; jedni się śpieszyli, inni spacerowali,
po drugiej stronie ulicy jakiś mężczyzna przystanął przed mosiężną tabliczką. Po skru-
pulatnym przestudiowaniu napisu obrócił się i w tym momencie oczy Tommy ego roz-
szerzyły się ze zdumienia. Znał tę twarz. Nie odrywał teraz wzroku od mężczyzny. Ten
dotarł do końca ulicy, a następnie przystanął i zawrócił. Z budynku za plecami Tommy-
ego ktoś wyszedł, a wtedy mężczyzna po przeciwnej stronie przyśpieszył nieco kroku
i zrównał się z nim. W człowieku, który dopiero co opuścił siedzibę firmy Partingdale,
Harris, Lockeridge i Partindale i teraz oddalał się chodnikiem, Tommy z niemal całko-
witą pewnością rozpoznał pana Ecclesa. W tej samej chwili przy krawężniku kusząco
zwolniła taksówka. Tommy zatrzymał ją gestem i wsiadł.
Dokąd?
Tommy zerknął na paczkę i zawahał się nieco. Już miał podać adres, ale w ostatniej
chwili zmienił zdanie i powiedział:
Lyon Street 14.
Kwadrans pózniej znalazł się u celu. Zapłacił należność, nacisnął dzwonek i zapytał
o pana Ivora Smitha. Kiedy wszedł do pokoju na piętrze, mężczyzna siedzący przy biur-
ku twarzą do okna obrócił się w fotelu z lekkimi oznakami zdziwienia.
Jak się masz, Tommy, miło cię znów widzieć! Tyle czasu& Co tu robisz? Rundka
po starych znajomych?
Aż tak dobrze to nie jest.
Pewnie wracasz do domu po konferencji?
Owszem.
Dużo ględzenia, co? I jak zwykle żadnych konkretów, żadnych wniosków&
106
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl