[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwili, kiedy cię po raz pierwszy zobaczyłem. Wiedziałem, zawsze wiedziałem, że
spotkam kiedyś taką dziewczynę jak ty. No i spotkałem. I należę do ciebie.
- Chyba rzeczywiście - stwierdziła Greta.
- Pragniemy tego samego w życiu, ty i ja.
- Powtarzam, nic prostszego. Wystarczy, żebyś się ożenił z bogatą panną, jedną z
najbogatszych na świecie. Ja ci to ułatwię.
- Nie pleć.
- Wcale nie plotę. Mówiłam ci, nic łatwiejszego.
- Nie, nie dla mnie takie numery. Nie zamierzam być mężem bogatej żony, która
mnie obsypie złotem i zamknie w złotej klatce. Mnie nie o to chodzi. Nie chcę
być przez całe życie niewolnikiem.
- Wcale nie będziesz. To nie musi trwać wiecznie. Tylko jakiś czas. %7łony
umierają, prawda?
Szeroko otworzyłem oczy.
- Zażyłam cię, co? Wstrząśnięty?
- Skądże.
- Tak myślałam. A może to dla ciebie nie nowina? - Spojrzała na mnie badawczo,
ale ja nie zamierzałem jej odpowiedzieć.
Resztki instynktu samozachowawczego. Człowiek ma pewne tajemnice, z którymi
przed nikim nie chce się zdradzić. Moje były dość nietypowe i nie lubiłem o nich
myśleć. Na przykład pierwsza. Och, zawsze niechętnie do niej wracałem. Zresztą
głupia sprawa. Dziecinada. Drobnostka. Kiedy byłem jeszcze szczeniakiem, marzył
mi się elegancki zegarek na rękę, dokładnie taki, jaki dostał w prezencie mój
szkolny kolega. Chciałem go mieć. Okropnie chciałem. Kosztował furę pieniędzy.
Kolega dostał go od bogatego chrzestnego. Cóż z tego, że pragnąłem tego zegarka,
nie miałem przecież żadnych szans na taki prezent. Poszliśmy kiedyś z kolegą na
łyżwy. Lód był cienki. Zresztą nic sobie nie zaplanowałem. Przypadek. Lód zaczął
pod chłopakiem trzeszczeć. Podjechałem do niego. Był już w wodzie. Wpadł do
przerębla i czepiał się lodu, który mu ranił ręce. Zamierzałem go wyciągnąć,
rzecz jasna, ale w chwili gdy podjechałem, błysnął mi przed oczami zegarek.
Pomyślałem:  A gdyby tak poszedł pod wodę i się utopił&  To takie proste. Prawie
automatycznie odpiąłem pasek, ściągnąłem mu zegarek z ręki i wepchnąłem chłopaka
pod lód zamiast wyciągnąć go z przerębla& Przytrzymałem mu głowę. Nie miał ze
mną szans, był pod lodem. Ludzie zobaczyli nas z brzegu i pośpieszyli na pomoc.
Myśleli, że próbuję ratować tonącego. Wyciągnęli go z trudem po jakimś czasie.
Zastosowano sztuczne oddychanie, za pózno! Ukryłem swój skarb w schowku, gdzie
trzymałem rozmaite rzeczy, których nie chciałem pokazywać mamie. Zaraz by
pytała, skąd je wziąłem. W końcu znalazła zegarek, kiedy szukała moich
skarpetek. Spytała, czy to nie własność Pete'a. Powiedziałem, że skąd, że
wymieniłem się na coś tam z jakimś kolegą.
Przy mamie zawsze byłem napięty. Stanowczo za dużo o mnie wiedziała.
Zdenerwowałem się, kiedy znalazła zegarek. Coś chyba podejrzewała. Oczywiście
nie mogła wiedzieć. Nikt nie wiedział. Ale patrzyła na mnie w dziwny sposób.
Wszyscy byli przekonani, że próbowałem ratować Pete'a. Ona nie. Chyba jednak
wiedziała. Nie chciała wiedzieć, ale na swoje nieszczęście za dobrze mnie znała.
Czasami czułem wyrzuty sumienia, ale to szybko mijało.
Potem była ta sprawa na obozie. Na szkoleniu wojskowym. Mój kumpel i ja
wybraliśmy się do domu gry. Mnie nie szło, przegrałem prawie wszystko, ale Ed
wygrał niezłych parę groszy. Wymienił żetony na banknoty i wyruszyliśmy z
76
powrotem do domu. Kieszenie pękały mu w szwach od forsy. Nagle zza rogu
wyskoczyły na nas jakieś typki ze sprężynowymi nożami w garści. Poszło im
niezle. Mnie ciachnęli przez ramię, ale Ed otrzymał poważniejszy cios, który
zwalił go z nóg. Rozległy się kroki, ktoś nadchodził. Kolesie dali nogę.
Pomyślałem, że jeśli się uwinę& Uwinąłem się! Mam dobry refleks. Owinąłem rękę
chustką, wyciągnąłem nóż z rany Eda i pchnąłem go jeszcze kilka razy w lepsze
miejsce. Wciągnął tylko powietrze i już było po nim. Bałem się, oczywiście, ale
trwało to zaledwie kilka sekund. Po chwili wiedziałem już, że sobie poradzę.
Czułem się, no, jakby to powiedzieć& dumny. Dumny z szybkiego refleksu i
szybkiego działania. Pomyślałem:  Biedny, poczciwy Ed. Głupi, bo głupi . W
mgnieniu oka przełożyłem banknoty z jego kieszeni do mojej. Błyskawiczny
refleks, wykorzystanie okazji, to jest to. Sęk w tym, że okazje nie trafiają się
często. Wielu ludzi trzęsie portkami, kiedy kogoś zabije. Nie ja. Nie wtedy.
Oczywiście nie można tego robić zbyt często. Gra musi być warta świeczki. Trudno
powiedzieć, co tam Greta sobie pomyślała. Ale swoje wiedziała. Nie że zabiłem
już paru ludzi. To jasne. Wiedziała chyba jednak, że na myśl o zabijaniu nie
ogarnia mnie groza i wstręt.
- Co to za bajeczka, Greto? - spytałem.
- Mogę ci pomóc. Poznam cię z jedną z najbogatszych dziewczyn w Stanach.
Powiedzmy, że jestem jej opiekunką. Mieszkam z nią. Mam na nią wielki wpływ.
- Myślisz, że w ogóle spojrzy na kogoś takiego jak ja? -Trudno mi było w to
uwierzyć. Dlaczego bogata dziewczyna, która mogłaby wybierać i przebierać w
atrakcyjnych przystojniaczkach, miałaby polecieć akurat na mnie?
- Jesteś chłopak z seksem - zauważyła Greta. - Czy kobiety za tobą nie szaleją? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)