[ Pobierz całość w formacie PDF ]liczyć na jej pomoc. Westchnęła w oczekiwaniu na to, co ją
czekało.
- Mam nadzieję, że moja mama jest równie otwarta.
Przez większość poranka Lauren denerwowała się, jeżdżąc
po mieście, aż w końcu zdecydowała się pojawić w progu domu
swojej matki. Przedtem jednak wstąpiła do cukierni i kupiła
dziesięć pączków, w razie gdyby musiała zmiękczyć nimi
stanowisko Barbary Aberdeen. Z tego całego zdenerwowania trzy
zjadła sama po drodze.
- Mój Boże! - wykrzyknęła matka, otworzywszy drzwi. - Nie
musisz dzwonić, jakbyś była kimś obcym.
Lauren najpierw krążyła wokół prawdziwego powodu
wizyty, po czym w końcu podjęła temat w dziwny, okrężny sposób
i przygotowała się na nadchodzący wybuch.
- Jaka to wspaniała wiadomość, kochanie! - wykrzyknęła
Barbara, obejmując córkę.
Okazało się, że matka Lauren jest dużo mniej kon-
serwatywna, niż jej się wydawało. Właściwie w miarę jak
rozmowa się rozwijała, Lauren poczuła się nawet trochę urażona,
że matka bardziej martwi się uczuciami Travisa niż jej własnymi.
S
R
- Nie możesz winić człowieka, który ma za sobą taki okropny
rozwód, że się obawia. Odradzałabym ci stawianie mu
jakiegokolwiek ultimatum. Wiesz, że każdy prawdziwy mężczyzna
oprze się takiemu emocjonalnemu szantażowi.
- To znaczy, że nie rozczaruję cię, jeśli ominę ślub i przejdę
prosto do miesiąca miodowego? - zapytała Lauren.
- Nigdy mnie nie rozczarujesz, kochanie. Myślałam, że o tym
wiesz.
Jej odpowiedz była tak spontaniczna i szczera, że Lauren
poczuła łzy wzruszenia napływające do oczu. Otarła je wierzchem
dłoni.
- Przepraszam. Ostatnio ciągle płaczę. Zupełnie jak nie ja.
Barbara uściskała ją jeszcze raz, po czym poszła po
chusteczki. Usiadła obok córki na kanapie, wyciągnęła kilka
chusteczek z pudełka i wcisnęła je Lauren do ręki.
- Chcę tylko wiedzieć, czy go kochasz.
- Tak, kocham go, mamo. Tak bardzo, że aż mnie to boli.
Barbara wyglądała na zdziwioną.
- Więc nie wiem, w czym jest problem.
Mały strumyczek łez przerodził się w całą rzekę na
wspomnienie tej chwili milczenia, kiedy powiedziała Travisowi, że
go kocha. W jej piersi wezbrał szloch. Nie mogła sobie wyobrazić,
by jej ojciec kiedykolwiek mógł tak okropnie potraktować matkę, i
S
R
nie wiedziała, jak opisać swoje upokorzenie.
- Boję się, że on tego nie odwzajemnia.
- Spokojnie, spokojnie - powiedziała matka, próbując ją
uspokoić. - Mężczyzna nie proponuje kobiecie wspólnego
zamieszkania, jeśli niczego do niej nie czuje. Może Travis nie
potrafi okazywać uczuć. Niektórzy mężczyzni tacy są. Henry
mówi takie miłe rzeczy o Travisie, a on sam tak sympatycznie się
zachowywał wtedy w restauracji. Leta i chłopcy bardzo chcą
skorzystać z jego oferty przejażdżki konnej.
- A co mnie obchodzi, jak się zachowywał w stosunku do
reszty rodziny? - chlipnęła Lauren. - Bardziej mnie interesuje, jak
się zachowuje wobec mnie. Chcę, żeby chciał tego samego co ja.
Ożenić się ze mną.
Myśli w głowie Lauren zaczęły krążyć jak szalone. Nie była
pewna, czy to, co mówi, ma jakikolwiek sens.
- Problem polega na tym - kontynuowała - że to jest
niemożliwe.
Barbara wyciągnęła do niej ręce ze współczuciem. Bolało ją,
że musi oglądać swoje dziecko w takim stanie ducha.
- Chciałabym móc ci to jakoś ułatwić, ale nie mogę. Mogę
cię tylko zachęcać, żebyś dała Travisowi szansę, żeby mógł cię
uszczęśliwić. %7łebyś pozwoliła miłości zakwitnąć w swoim czasie.
Nie przyspieszaj niczego. Pamiętaj, że będę cię wspierała bez
S
R
względu na to, co postanowisz.
Lauren, która nigdy nie podejrzewała, że jej matka może się
zgodzić na jakąkolwiek aktywność seksualną poza małżeństwem,
odjęło mowę. Wszystkie przeszkody na drodze do przyjęcia
propozycji Travisa upadały szybciej, niż była w stanie tworzyć
nowe. Pozostała jeszcze tylko jedna osoba, której opinia liczyła się
dla niej najbardziej na świecie. I nie było jej tutaj, żeby udzielić
rady.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl