[ Pobierz całość w formacie PDF ]

re nie potrafi odpowiedzieć. Nie dlatego, że jest głupi, ale dlatego, że na to pytanie nie
ma odpowiedzi.
 Rozumiem  powiedziałam.
 Czy uznałaby pani za rozwiązywalne pytanie  Podaj mi największą liczbę pierw-
szÄ… minus dwa ?
 Tak  powiedziałam.  To jest rozwiązywalne.
 Otóż nie. Nie ma takiej liczby.
 Ja znam tę liczbę. To jest jeden przecinek dziewięć, plus...  umilkłam.
 Musiałaby pani kontynuować ten ciąg cyfr do nieskończoności. To pytanie jest
pozbawione sensu, a więc algorytm jest błędny. %7łąda pani od komputera, żeby zro-
bił coś, czego zrobić nie może. Jeżeli zagadnienie jest nierozwiązywalne, komputer nie
może dać odpowiedzi, ale będzie próbował do nieskończoności.
 Kto wkłada śmieci, ten śmieci wyjmuje.
 Otóż to.  Kiwnął głową.
 Teraz ja ci zadam pytanie. W rewanżu. Powiem ci przysłowie. Znane przysłowie.
Jeżeli go nie znasz...
 Ile będę miał czasu?
 To nie jest na czas. Powiesz mi tylko, co to przysłowie znaczy,  Nowa miotła do-
brze zamiata . Co to znaczy?
Bill zastanowił się przez chwilę.
 To znaczy, że stare miotły się zdzierają i trzeba je wyrzucać.
  Kto siÄ™ raz oparzy, ten na zimne dmucha .
Bill znów milczał przez chwilę ze zmarszczonym czołem.
 Aatwo się jest oparzyć, zwłaszcza przy takim piecu jak ten.  Wskazał mój piec
kuchenny.
  Wpaść z deszczu pod rynnę .  Ale już wiedziałam. Bill Lundborg nie był zdolny
do prawidłowego myślenia i nie potrafił wyjaśnić przysłowia. Zamiast tego powtarzał je
w kategoriach konkretnych, w jakich właśnie zostało sformułowane.
 Czasami  powiedział z wahaniem  bardzo pada. Zwłaszcza, jak się nie spo-
dziewamy.
  Próżności, tyś jest kobietą .
 Kobiety są próżne. To nie jest przysłowie, to cytat z czegoś.
66
 Masz rację  powiedziałam.  Odpowiedziałeś bardzo dobrze.  Ale naprawdę,
zaprawdę, jak by powiedział Tim, jak mawiał Jezus, jak mówili sadokitów, ten chłopiec
na podstawie Testu Przysłów Benjamina był totalnym schizofrenikiem. Uświadomiwszy
to sobie, poczułam nieokreślony dojmujący ból, patrząc, jak siedzi naprzeciwko mnie
taki młody i fizycznie zdrowy, i tak niezdolny do przejścia z poziomu symboli i abstrak-
cyjnego myślenia do rzeczy konkretnych. Cierpiał na klasyczne schizofreniczne zabu-
rzenie procesu poznawczego. Jego myślenie ograniczało się wyłącznie do konkretów.
Możesz zapomnieć o programowaniu komputerowym, pomyślałam. Będziesz natry-
skiwać lakierem samochody do dnia Sądu Ostatecznego, który uwolni nas od naszych
trosk. Uwolni mnie, ciebie, nas wszystkich. I wtedy twój biedny umysł zostanie zapewne
uleczony. Przeniesiony w pierwszą przechodzącą świnię, która skoczy z urwiska w ni-
cość. Tam gdzie jej miejsce.
 Przepraszam na chwilę  powiedziałam i wyszłam do kuchni w drugi koniec
domu, jak najdalej od Billa Lundborga, i przywarłam do ściany z twarzą wtuloną w ra-
mię. Czułam na skórze swoje ciepłe łzy, ale nie wydałam z siebie żadnego dzwięku.
7
Wyobraziłam sobie, że jestem Jeffem, płaczącym w samotności gdzieś w ustronnym
kącie domu, płaczącym nad kimś, kogo kocham. Kiedy to się skończy?  zastanawia-
łam się. To się musi skończyć, a tymczasem końca nie widać; trwa ciąg eksplozji, jakby
komputer Billa Lundborga usiłował wyliczyć, ile to jest największa liczba minus jeden,
beznadziejne zadanie.
Niedługo potem Kirsten wyszła ze szpitala. Stopniowo odzyskiwała siły po choro-
bie przewodu pokarmowego, na którą znaleziono lekarstwo, kiedy ona i Tim wrócili
z Anglii. Przed jej wyjazdem ze Stanów dowiedziałam się od niej, że Bill trafił do wie-
zienia. Znalazł pracę na poczcie, skąd go następnie zwolniono. Jego reakcją na to zwol-
nienie było stłuczenie szyby w oddziale pocztowym w San Mateo. Wybił ją gołą pięścią.
Wyraznie znów popadł w szaleństwo. Jeżeli można powiedzieć, że kiedykolwiek z nie-
go wyszedł.
W ten sposób straciłam kontakt ze wszystkimi: nie widziałam Billa od dnia, kie-
dy mnie wtedy odwiedził, kilka razy spotkałam się z Kirsten i Timem, częściej z nią niż
z Timem, a potem znalazłam się zupełnie sama, niezbyt szczęśliwa, pogrążona w roz-
myślaniach o sensie świata  zakładając, że ma on jakiś sens. Podobnie jak zdrowie
psychiczne Billa Lundborga była to rzecz mocno wątpliwa.
Pewnego dnia biuro prawne i sklep ze świecami zakończyły działalność. Moi dwaj
pracodawcy zostali zamknięci pod zarzutem handlu narkotykami. Spodziewałam się
67
tego prędzej czy pózniej. Handel kokainą był bardziej opłacalny niż handel świecami.
Kokaina nie była wówczas tak modna jak dzisiaj, ale mimo to popyt stanowił pokusę,
której moi pracodawcy nie potrafili się oprzeć. Władze skwitowały ich brak odporno-
ści na pokusę dużej gotówki, dając im po pięć lat więzienia. Przez kilka miesięcy byłam
zawieszona w próżni i pobierałam zasiłek dla bezrobotnych, a potem udało mi się do-
stać pracę sprzedawczyni płyt w sklepie muzycznym na Telegraph Avenue niedaleko
Channing, gdzie pracujÄ™ do teraz.
Psychoza ma wiele postaci. Można wykazywać psychotyczny stosunek do wszystkie-
go, a można się skupić na jednym temacie. Bill reprezentował demencję wszechobec-
ną: szaleństwo przeniknęło do wszystkich zakamarków jego życia; tak mi się przynajm-
niej wydaje.
Szaleństwo ograniczone do jednej idei jest fascynujące, jeżeli ktoś znajduje upodo-
banie w przyglądaniu się czemuś, co jest absolutnie niemożliwe, a mimo to istnieje.
Nadwartościowość jest pojęciem dotyczącym możliwości ludzkiego umysłu, możliwo-
ści popsucia się czegoś, czego nie można by wymyślić, gdyby nie istniało. Chcę przez to
po prostu powiedzieć, że trzeba zobaczyć taką nadwartościową ideę w działaniu, żeby ją
w peÅ‚ni docenić. Dawniej nazywano to idée fixe. OkreÅ›lenie  idea nadwartoÅ›ciowa zo-
stało zaczerpnięte z mechaniki, chemii i biologii i jest bardziej obrazowe, a także wiąże
się z pojęciem mocy. Istotą wartościowości jest moc, i to jest to, o co mi chodzi. Mówię
o idei, która raz zagniezdziwszy się w ludzkim umyśle, w umyśle konkretnego człowie-
ka, nie tylko go już nie opuszcza, ale pożera wszystko inne w tym umyśle, tak że w koń-
cu przestaje istnieć dana osoba, przestaje istnieć umysł jako taki i pozostaje wyłącznie
ta nadwartościowa idea.
Skąd się coś takiego bierze? Kiedy się to zaczyna? Jung pisze gdzieś  zapomniałam,
w której z jego książek jest o tym mowa  w każdym razie mówi o człowieku, o nor-
malnym człowieku, któremu przychodzi do głowy pewna myśl i nigdy już go nie opusz-
cza. Co więcej, mówi Jung, z chwilą kiedy ta myśl przeniknie do umysłu tego człowieka,
w tym umyśle ani z tym umysłem nigdy już nie dzieje się nic nowego. Czas się dla nie-
go zatrzymuje, jest martwy. Ten umysł jako żyjąca, rozwijająca się całość umarł, a jed-
nak osoba w pewnym sensie żyje nadal.
Czasami, jak sądzę, nadwartościowa myśl zakrada się do umysłu jako problem lub
też wyimaginowany problem. To nie jest wcale takie rzadkie. Powiedzmy, że pózno wie-
czorem szykujesz się do spania i nagle przychodzi ci do głowy myśl, że nie wyłączyłaś
świateł w samochodzie. Wyglądasz przez okno i widzisz, że w samochodzie, zaparkowa-
nym przed domem w dobrze widocznym miejscu, światła się nie palą. Ale wtedy my-
ślisz:  Może jednak zostawiłam światła, które paliły się tak długo, że wyczerpał się aku-
mulator . %7łeby się więc upewnić, musisz wyjść i sprawdzić. Wkładasz szlafrok, wycho-
68
dzisz, otwierasz drzwi, wsiadasz i włączasz światła. Zapalają się. Wyłączasz je, wysia-
dasz, zamykasz samochód i wracasz do domu. Stało się  zwariowałaś, zostałaś psy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)