[ Pobierz całość w formacie PDF ]lotnie. Wywiera na nie wpływ, inicjuje zmiany, które wcześ
niej były dla nas przewidziane. Potem nasze drogi się roz
chodzą i już nigdy nie spotykają. Związek z Benem ocalił ją,
pozwolił przetrwać. Gdy okazało się, że jest w ciąży, odna
lazła w sobie siłę, poczuła, że znowu ma po co żyć. Do końca
uważała Bena za wspaniałego człowieka, ale ja... - Urwała,
westchnęła ciężko. - Gdy trzy lata temu dowiedziałam się
prawdy, byłam pewna, że on musiał o mnie wiedzieć. I że
mnie odrzucił. Mnie lub mamę.
Mógł tylko się domyślać, jak trudno odnalezć się w sytu
acji, gdy ktoÅ›, dotychczas kochany i bezpieczny, nagle do
wiaduje się, że nie jest tym, za kogo przez całe życie się
uważał. Naraz wszystko się wali, nic nie jest pewne.
- A teraz? - zapytał cicho.
- Teraz muszę to wszystko zrewidować. Ben okazał się
inny, niż sobie wyobrażałam. Jest tak samo poruszony tą
historią jak ja. Nagle dowiaduje się, że ma dorosłą córkę. To
był dla niego szok.
- Dojdzie do siebie, i to szybko - pocieszył ją Jordan.
- Głęboko przeżył śmierć Sama, naprawdę byłoz nim kie
psko. I nagle z nieba spada mu córka, w dodatku taka piękna
i zdolna... - Pogładził ją po włosach. - Powinien się czuć
najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem!
- Nie byłam dla niego zbyt miła - rzekła, pochmurniejąc.
- Byłam wytrącona z równowagi i rozżalona. Przez te trzy
lata wierzyłam, że mam jeszcze jednego brata Gdy usłysza
łam, że Sam nie żyje... - Przełknęła ślinę. - To musiało być
straszne.
Jordan skinął głową. Dobrze pamiętał tamte chwile.
- Sam był na studiach najlepszym kumplem Jonathana.
Dobrze się znaliśmy....Wiesz co, nie mogę uwierzyć, że jesteś
jego siostrą i córką Bena! -Z niedowierzaniem potrząsnął
głową. - Już wcześniej to było skomplikowane - dodał - ale
teraz! Jakeline Stazy Walker Prince Travis! TrochÄ™ to za
długie!
Stazy uśmiechnęła się, wprawdzie jeszcze blado.
- Myślę, że wystarczy Stazy Walker...
- A ja myślę - przerwał zdecydowanym tonem - że trze
ba zapomnieć o tym, co było, i zostać przy Stazy Hunter!
Popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Czy...
- Stazy, czy zechcesz zostać moją żoną? - zapytał już
z mniejszą pewnością siebie, pełen lęku, czy nie posunął się
za daleko, czy, stawiajÄ…c wszystko na jednÄ… kartÄ™, nie prze
grał? - Nie obchodzi mnie, czyją jesteś córką czy siostrą.
Kocham cię i pragnę, byś była moją żoną. Zgodzisz się?
- zapytał, wstrzymując dech.
Mijały sekundy, a ona milczała. Niech wreszcie się ode
zwie, niech coÅ› powie!
Brakowało mu powietrza. Stazy odwróciła się. Dlaczego
tak patrzy, skąd ten ból? Nie kocha mnie. Nie chce za mnie
wyjść. Trzydzieści cztery lata czekał na tę jedyną, którą zdoła
pokochać, z którą zapragnie dzielić życie, a ona go nie chce!
- Nie, Jordan, nie! - wykrzyknęła, widząc cierpienie ma
lujące się na jego twarzy. - Ja też cię kocham...
- Kochasz mnie? - Piekący ból w jednej chwili zamienił
się w ogłuszające uczucie szczęścia. Póki nie dostrzegł jej
zmartwionego spojrzenia. - O co chodzi, Stazy? - zapytał,
Å‚apiÄ…c jÄ… za ramiona i odwracajÄ…c ku sobie.
- Ben powiedział - wydusiła - że Sam jako dziecko miał
poważną wadę serca. - Mówiła szybko, widząc, jak twarz
Jordana zasnuwa się cieniem. - I że boi się, czy ja...
- To nie może nas spotkać - powiedział z mocą, podno-
sząc się i pomagając jej wstać. Przytulił ją do siebie. - Los
nie może być aż tak okrutny. Całe życie czekałem na ciebie
- dodał z przejęciem, z całkowitą pewnością, że to ta jedyną,
wyśniona i wymarzona. - Spotkaliśmy się i zakochaliśmy się
w sobie. Pobierzemy się i będziemy razem do końca życia!
I nie ma mowy, by zgodził się na mniej!
ROZDZIAA PITNASTY
- Zupełnie jak scena z filmu - z rozbawieniem szepnęła
Stazy, spoglądając na zgromadzonych gości.
- Trzech braci Hunterów i trzech Prince'ów - zachicho
tał Jordan, zaborczym gestem obejmując ją w talii i przesu
wajÄ…c wzrokiem po wchodzÄ…cych do sali braciach z ro
dzinami.
- Na szczęście nasi bracia od razu się polubili!
Czyż to nie jeden wielki, nieustający cud? Tak bardzo się
obawiała, jak Nik przyjmie wiadomość o jej zaręczynach
z Jordanem, wyobrażała sobie najgorsze. Ku jej zdumieniu
Nik, zamiast na nią huknąć i skrytykować, przygarnął ją ser
decznie i pogratulował wyboru. Oczywiście nie mógł sobie
darować stwierdzenia, że wreszcie nabrała rozumu, ale czym
była ta drobna uszczypliwość w porównaniu do ich wcześ
niejszych walk! Wreszcie zapanował między nimi prawdzi
wy pokój. I dopiero teraz zdobyła się sama przed sobą na
przyznanie, że już dawno straciła złudzenia w stosunku do
Steve'a, tylko urażona duma nie pozwalała jej powiedzieć
tego głośno. Poza tym przyzwyczaiła się stale droczyć z Ni-
kiem i o wszystko mieć do niego pretensję.
Ale to już zamknięty rozdział. Właśnie poślubiła mężczy
znę, którego kocha. Czy w takiej chwili można się na kogoś
gniewać?
Nawet Gabe Hunter, który przyszedł sam, bo Wendy je
szcze mu nie wybaczyła, nie budził w niej niechęci. Zresztą.
obiecał, że będzie się właściwie zachowywać, a obecność
braci z pewnością go zdyscyplinuje.
- Popatrz na Abbie, ten błysk w oku - skrzywił się Jor
dan, zerkając na bratową. - Dam głowę, że coś knuje. Hun
terowie już pożenieni, więc pora na twoich braci.
Stazy roześmiała się cicho.
- Oby się jej udało! Ja od lat próbowałam ich wyswatać,
choćby po to, by wreszcie dali mi spokój, lecz wszystko na
darmo. Okropnie są oporni - dodała, z dumą spoglądając na
trzech przystojnych, wysokich mężczyzn stojących w dru
gim końcu sali. Chętnie pomoże Abbie, jeśli to coś da...
- Stazy, wyglądasz prześlicznie! - z zachwytem stwier
dziła Marilyn, obejmując ją serdecznie, gdy po ślubie razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl