[ Pobierz całość w formacie PDF ]unosząc w górę oba ramiona.
To nie było zbyt mądre. Samochód poskoczył na wyboju i Estelle runęła na
wznak na dno platformy. Chórzyści rzucili się jej na pomoc, ale kierowca,
nieświadomy, \e jego pasa\erka czołga się z tyłu na czworakach, jechał dalej,
jakby nic się nie stało.
W końcu usłyszał wołanie chóru i zatrzymał samochód. Estelle wdrapała się z
powrotem na krzesło. Wyglądało na to, \e nie doznała \adnego uszczerbku, tylko
jej płaszcz gronostajowy się pobrudził, a kapelusz przekrzywił na głowie. Wzięła
do ręki tubę i zawołała do czoła pochodu:
Gotowi? A więc Cicha noc"! Zaczynamy!
Vivian nie mogła powstrzymać się od śmiechu, ukryła twarz na ramieniu
Jimmy'ego, próbując się uspokoić.
Odwołam wszystkie spotkania, kiedy będą to puszczać w telewizji
powiedziała do Anny. Końmi nie odciągną mnie od telewizora. A to jeszcze nie
wszystko. Przed nami ły\wiarze i orkiestra.
Ludzi z Białego Domu to nie wzrusza zauwa\ył Jimmy, wyciągając głowę
w stronę szarej limuzyny, przy której stali oparci o zderzak dwaj mę\czyzni z
odkrytymi głowami, w eleganckich paltach i garniturach. Od czasu do czasu
uśmiechają się tylko pod nosem, ale to wszystko.
Zało\ę się, \e widzieli ju\ większe wariactwa w swoim \yciu stwierdziła
Vivian. Praca w Białym Domu musiała stępić w nich wra\liwość na inne formy
rozrywki.
Nawet nie wiesz, jak mi ciebie brakowało, Viv roześmiała się Anna.
Naprawdę? Trudno mi w to uwierzyć. Taki facet jak Sam Garrison na pewno
nie pozwolił ci się nudzić.
Och, nie zrozum mnie zle. Sam jest wspaniały, ale lubię te\ przebywać
czasami z tobą. ;
To brzmi jak wyznanie prawdziwej przyjazni. Jimmy i ja zrobimy wszystko,
\eby cię odwiedzać, kiedy przeniesiesz się tu na stałe. Uśmiechnęła się do Anny,
po czym wróciła do oglądania świątecznej maskarady. Och, sanie wje\d\ają na
podjazd. Biedne zwierzę będzie mogło wreszcie odpocząć.
Vivian, czy mówiłam ci coś o moich przenosinach? spytała Anna.
Nie, ale nie bardzo rozumiem, dlaczego odparła jej przyjaciółka, nie
odrywając wzroku od drogi. Ty i Sam szalejecie za sobą, a mał\eństwo jest
wspaniałą instytucją dla ludzi w waszym stanie.
Tak, ale...
Nie mówmy o tym teraz przerwała jej Vivian.
Chodzmy za nimi na wzgórze. Nie chciałabym nic stracić. Myślicie, \e uda
nam się znalezć w obiektywie kamer, kiedy będziemy iść z tyłu?
Viv powiedział Jimmy, biorąc ją za rękę jestem pewien, \e tydzień po
tym, jak poka\ą ten program w telewizji, podpiszesz kontrakt z wytwórnią Warner
Brothers.
Mówisz tak, bo wiesz, \e jestem bardzo fotogeniczna roześmiała się Vivian.
Chodz, Anno. Obiecuję ci, \e jak tylko to się skończy, porozmawiamy o twoich
miłosnych problemach.
Tymczasem po wycofaniu się z parady sań ze Zwiętym Mikołajem, filmujący
chór operator wsiadł do wozu transmisyjnego, pozostawiając kręcenie wspinaczki
na wzgórze swojemu partnerowi rozpłaszczonemu na dachu. Kiedy cię\arówka
ruszyła pod górę, Estelle dla utrzymania równowagi chwyciła się jedną ręką klapy,
nie przestając przy tym dyrygować drugą, w której trzymała tubę. Co jakiś czas
podnosiła ją do ust i wykrzykiwała komendy:
Głośniej! Więcej \ycia!
Aatwo jej mówić dyszała Vivian, która wcześniej włączyła się do
chóralnego śpiewu. Ona jedzie na tej cholernej cię\arówce. Daleko jeszcze,
Anno?
Nie jestem pewna. Sam zabrał mnie tu kiedyś równie\ cię\arówką.
To nie dla mnie skar\yła się Vivian, zwisając bezwładnie na ramieniu
Jimmy'ego. Wez mnie na ręce, kochany. Udajmy, \e jesteś Rett Butler a ja
Scarlett O'Hara.
Mam lepszy pomysł. Udajmy, \e ja jestem Butch Cassidy, a ty Sundance Kid
i \e napadamy na pociąg. Wskoczymy na platformę cię\arówki, na której jedzie
ta... jak jej tam?
Estelle Terwiliger podpowiedziała Anna, parskając śmiechem. Tak to jest,
jak się siedzi w mieście i nie uprawia \adnych sportów.
Mo\e by tak zawrócić? zasugerował Jimmy z nadzieją w głosie.
Nigdy w \yciu oburzyła się Vivian. Jeśli nie wezmiesz mnie na ręce,
wczołgam się na to wzgórze, ale obejrzę ły\wiarzy na sadzawce i ścięcie
ogromnego dębu.
Nie dębu, ale jodły poprawił ją Jimmy.
Niech będzie, jodły. Idę, a wy?
Ja te\ muszę to zobaczyć powiedziała Anna. Zresztą, sadzawka jest ju\
niedaleko. Wydaje mi się, \e słyszę, jak orkiestra gra Walc ły\wiarzy".
Skoro wy, kobiety, wdrapiecie się pod tę górę, to i ja nie zostanę w tyle
stwierdził Jimmy.
Kiedy dotarli do polanki nad sadzawką, Estelle ruchem ręki ucięła kolędę, po
czym uniosła się z krzesła i niczym królowa zwróciła twarz w stronę ły\wiarzy.
Chórzyści natychmiast wyłamali się z szeregów i otoczyli ciasnym kręgiem
cię\arówkę oraz blokujący drogę wóz transmisyjny, zasłaniając tym samym widok
Annie i jej przyjaciołom.
Jimmy, wez mnie na barana za\ądała Vivian podskakując, \eby zobaczyć
coś ponad głowami chórzystów. Nic stąd nie widzę.
Na barana? Coś ci się pomyliło, Viv. To Sam, przyjaciel Anny, ma szerokie
bary. Ja jestem tylko słabiutkim urzędnikiem.
Nie wygłupiaj się. Nie jestem cię\ka, a ty jesteś silniejszy, ni\ ci się wydaje.
Uklęknij, \ebym mogła się wdrapać na ciebie.
Anna zdusiła w sobie chichot widząc, jak Vivian siada okrakiem na plecach
Jimmy'ego, a on łapie ją za obute w botki kostki i podnosi z jękiem z ziemi.
Och, szkoda, \e tego nie widzicie! wykrzyknęła Vivian z ponad
dwumetrowej wysokości.
Naprawdę? odparł Jimmy. Mo\e zamienimy się i ty wezmiesz mnie na
barana? Nie jestem cię\ki, a ty jesteś silniejsza, ni\ ci się wydaje dodał, chwiejąc
się lekko, \eby utrzymać równowagę na śliskiej drodze.
Co się dzieje? Anna wyciągnęła szyję, próbując coś zobaczyć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl