[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żywotna, od dawna zapuściła we wsi korzenie.
Tak, tak, szczęście widać sprzyja temu, kto i tak ma
dużo, a w dodatku wie, czego chce.
Ludzie gromadzili się pod podwórzowym drzewem,
gdzie wystawiono już wielki dzwon, który teraz wyda­
wał się czuwać nad tym, co się tu będzie działo. Lens-
man uderzyÅ‚ w żelazny garnek i wezwaÅ‚ ludzi do zacho­
wania ciszy.
Licytacja mogła się rozpocząć.
Z Vildegârd również byÅ‚o widać spragnionych wido­
wiska ludzi, którzy kierowali siÄ™ na Karlsgârd. Johanna
i Amelia odesÅ‚aÅ‚y sÅ‚użące, a w izbie leżaÅ‚ tylko stary dzia­
dek, żyjący na łasce wioski, i dwoje maleńkich dzieci,
które wkrótce miaÅ‚y zostać oddane bezdzietnemu maÅ‚­
żeństwu z Solvorn.
Johanna nic nie czuła.
Amelia siedziała i próbowała trochę szydełkować.
%7ładna z nich nie miała ochoty wyglądać przez okno,
choć obie robiły to w regularnych odstępach czasu.
Już niedługo wszystko się skończy.
Pozwolono im zabrać z sobÄ… jedynie kilka rzeczy, tro­
chę starych sprzętów kuchennych, wykrzywiony stół,
parÄ™ krzeseÅ‚, cztery Å‚awy do spania, szafÄ™, w której bra­
kowało wszystkich drzwi.
Garderoba Amelii nie zostaÅ‚a wystawiona na licyta­
cjÄ™, podobnie jak nieliczne drobiazgi, które odziedziczy­
ła po swoim ojcu. Większość jednak z jej spadku zosta-
230
ła sprzedana, a pieniądze zainwestowano w dwór.
- Wszystko stracicie. W jaki sposób zdoÅ‚am kiedykol­
wiek wam się za to odpłacić?
Pytanie, jakie zadaÅ‚a Johanna w ów wieczór, kiedy za­
padł wyrok, pozostało bez odpowiedzi.
Bendik pogłaskał ją tylko po głowie i szepnął, że tak
nie wolno jej myśleć.
Widzieli, jak strasznie przygnębiona jest córka, i bali
się mówić coś więcej. Amelia próbowała się uśmiechać
i wmawiać wszystkim, że nareszcie jej marzenie będzie
mogło się spełnić. Następnego lata przeniosą się na Mei-
sterplaśsen, być może za kilka lat zrobią z niego piękną
zagrodÄ™, jeÅ›li tylko zdrowie im dopisze. Być może Benja­
min mimo wszystko dostanie należyty spadek po matce.
Johanna kiwała tylko głową i więcej się nie odzywała.
Ale oczy pociemniaÅ‚y jej z żalu tak bardzo, że rodzi­
ce wprost nie mogli uwierzyć, że chodzi jej tylko i wy­
łącznie o utratę ziemskich dóbr.
Silny męski głos wciąż mieszał się w oferty. Ubiegł
dzwonnika w kupnie wspaniaÅ‚ej biblii, a potem wrÄ™cz po­
rwał sześć najdorodniejszych krów, które miały stanąć
w oborze Flahammar. Nikt nie znaÅ‚ tego czÅ‚owieka, ubra­
nego w niezwykły strój i mówiącego bardzo dziwnym
dialektem. Mężczyzna ten miał dość ciemną skórę, jak
gdyby wiele czasu spÄ™dziÅ‚ w krainie, gdzie panuje wiecz­
ne lato. Ludzie wiedzieli, że jest jednym z piÄ™ciu przyby­
łych lekką łodzią ze szkunera, który cumował pod Nes.
Mężczyzna miał pieniądze w gotówce, a po krótkiej
naradzie z lensmanem przy zamkniÄ™tych drzwiach po­
zwolono mu widocznie proponować ceny takie, jakie
miał ochotę.
Przyjechał tu, żeby wszystko wykupić, mruczeli ludzie.
231
To jeden z tych padlinożerców, którzy krążą po oko­
licy, zarabiając na nieszczęściu innych.
Ale ten czÅ‚owiek nie pasowaÅ‚ do takiego obrazu. Przy­
wiózÅ‚ nawet ze sobÄ… żonÄ™. Niewiasta nosiÅ‚a kapelusz wiel­
ki jak kamień do ostrzenia narzędzi na probostwie, a na
szyi miaÅ‚a ciężki zÅ‚oty naszyjnik. Ciemnoczerwona suk­
nia byÅ‚a zapewne jakimÅ› zagranicznym wymysÅ‚em, obszy­
ta pienistymi koronkami, z bardzo nieprzyzwoitym de­
koltem odsłaniającym ramiona i piersi do połowy. Może
to jaka Hiszpanka? Albo jeszcze gorzej, przybyÅ‚a z które­
goś z pogańskich krajów daleko na wschodzie? Sryszano
już o takich, podobno miaÅ‚y caÅ‚kiem brÄ…zowÄ… skórÄ™ i by­
ły bardzo nieprzyzwoite. Nosiła lekką chustkę, kobiety
wzburzone śledziły ją wzrokiem, gdy ruszyła wprost
w gromadę ciemno ubranych mężczyzn, którzy składali
oferty. Z najbardziej oczywistą miną pociągnęła męża za
rÄ™kaw i wskazaÅ‚a na stół ze srebrami. Mężczyzna w odpo­
wiedzi tylko kiwnął głową. Kobiety zaczęły poszeptywać
miÄ™dzy sobÄ…, oto srebro z Karlsgârd także opuÅ›ci wieÅ›.
Kobieta odeszła potem na bok, do wielkiej czarnej ka-
riolki, którą wynajęli w Dosen.
Z przyjemnoÅ›ciÄ… rozÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ na siedzeniach i wyciÄ…­
gnęła błyszczącą butelkę chłodzącego napoju. Nalała go
sobie do maleńkiego srebrnego kubeczka i popijała
z przymkniętymi oczyma.
Potem znów pochyliła się nad podróżnym kuferkiem
i wyciągnęła króciutką fajkę, białą, ze złotymi okuciami.
Kobiety zgromadzone przy domu ognia przysunęły
siÄ™ jeszcze bliżej siebie i zaczęły szeptać ze wzburze­
niem, gdy nieznajoma skrzesała ogień i zniknęła za
chmurą gęstego, aromatycznego tytoniowego dymu.
Nad ich głowami rozległo się uderzenie młotka lens-
mana.
232
Srebro w całości zostaje sprzedane temu panu.
Kobieta z fajkÄ… wypuÅ›ciÅ‚a w powietrze nieduże kół­
ko dymu i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Jej mąż nie przestawaÅ‚ kupować. Talary przesypywa­
ły się między jego palcami prędzej niż ziarnka piasku.
Wkrótce pozostali zainteresowani stali w milczeniu, nie
proponując już żadnej ceny. Nigdy chyba nie słyszano, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)