[ Pobierz całość w formacie PDF ]przygotowany przez ciebie. Jakie ciasto upiekłaś?
- Nowy przepis. Krem truskawkowo-cytrynowy. Arch jest w
salonie z drinkami. Mam przygotować dla ciebie jakiś specjalny miks
z soku pomidorowego?
- Tak, proszę. I nie zapomnij o ostrym sosie.
- Arch jest posępny jak niedzwiedz. Zobacz, czy potrafisz go
czymś rozweselić.
Qwilleran zastał przyjaciela wpatrującego się bezmyślnie w
ekran telewizora. Powiedział wesoło:
- Nie męcz się, nie wstawaj, Arch.
- Nie miałem zamiaru - odburknął.
- Jeśli chcesz, żebym został, wyłącz to gadające pudło.
Przyniosłem nowe menu z restauracji Owena.
- Umieram z ciekawości, żeby się dowiedzieć, co proponują -
powiedziała Mildred.
- Co powiecie na to: grillowane polędwiczki z łani z wędzonym
bekonem. Duszony strudel z kapusty i suszone na słońcu wiśnie w
likierze.
- Absurdalne! Wolę tradycyjne dania, które przygotowuje Millie.
- Tradycyjne z odrobiną miłości - poprawiła go Mildred.
- Skoro jesteśmy przy jedzeniu, to przez pięć dni miałem u siebie
kucharkę - zawiesił głos, żeby wzbudzić zainteresowanie Archa.
Pózniej opowiedział im o kuzynce Pogodnego Jimmiego i jej
kruczych projektach.
- Nie bierz na siebie żadnych zakręconych zobowiązań -
ostrzegał go Arch. - Jeśli nie masz co robić, możemy drukować
Piórkiem Qwilla trzy razy w tygodniu. Prenumeratorzy dadzą się za
to pokroić.
- A niech się dadzą!
Qwilleran nigdy jeszcze nie widział Archa w takim nastroju. Ale
i też nigdy nie widział tak nużącego deszczu.
Kociołek był pełen pyszności, które Mildred trzymała w swojej
spiżarni. Znalazły się w nim: kurczak, krewetki, kiełbaski, a do tego
ryż, warzywa i przyprawy.
Podczas deseru Arch powiedział:
- Jeśli chcesz usłyszeć coś absurdalnego, to Junior otrzymał
nieoficjalną informację, że w Mooseville powstaje biblioteka
poświęcona UFO. Dasz wiarę?
- Pewnie. To popularny temat na wybrzeżu, interesujący
wszystkich z wyjątkiem ciebie i mnie. Nawet Lyle Compton
obserwuje kosmitów przez teleskop.
- Lyle jest głupcem!
Mildred zareagowała stanowczo:
- Jest inteligentnym, wykształconym indywidualistą. Jeśli
twierdzisz inaczej, to ja też jestem głupcem.
- Tego nie powiedziałem - wysapał jej mąż.
- Ale to zasugerowałeś.
- Idę do łóżka. Nie zmrużyłem oka przez cały dzień! - Arch
wyszedł z pokoju.
Mildred powiedziała miękkim głosem:
- Uparciuch z niego, prawda? Nie śmiem nawet wspominać o
kamieniach, które mi podarowałeś, Qwill. Są podobne do tarota. Tyle
że ten, kto je odczytuje, musi wnieść w interpretację swój instynkt.
- Hmm... - mruknął Qwilleran. Przepowiadanie przyszłości za
pomocą jakiejkolwiek metody nie mieściło się w jego
światopoglądzie.
- Kamienie mówią, że zmierzamy ku katastrofie - powiedziała
szczerze przejęta. - Można przypuszczać, że jest to związane z
nienaturalną ilością wody, którą jesteśmy zalewani. Szczerze wierzę,
że powinniśmy wrócić do Indian Village, ale jak mam przekonać do
tego Archa? Uwielbia tu być, kiedy nie pada. Ty i koty też
powinniście się przeprowadzić do Pickax, Qwill.
- Właśnie taki mieliśmy zamiar. Teraz, kiedy Polly jest znowu w
mieście, a we środę wraca do pracy, będzie potrzebowała pomocy
przy zakupach. Nie było jej przez miesiąc, kredens pewnie świeci
pustkami.
- Qwill, nie rozumiem, czemu ty i Polly nie pobierzecie się.
%7ływisz dla niej silne uczucia, a ona, o czym wiem, uwielbia cię!
- To by nie wyszło - wyjaśnił. - Ona pije herbatę, ja kawę. Są
zresztą inne podstawowe kwestie, które trudno pogodzić.
Jadąc do domku w ulewnym deszczu, Qwilleran rozmyślał nad
ekscentrycznym upodobaniem Mildred do okultyzmu i porównywał je
z czcią, jaką darzył nadnaturalne zdolności Koko. Kot wiedział, kiedy
zadzwoni telefon i kiedy rozpęta się burza. Teraz Mildred
przepowiedziała katastrofę. Wyobrażał sobie, jak Koko wyciąga z
szafy walizki i rozpaczliwie szuka na półkach z książkami Podróży z
osłem Stevensona. Nie byłoby to bardziej dziwaczne niż jego
zachowanie po zniknięciu Bowena. A turysta? Koko nie tylko
wiedział, że jego ciało jest zakopane w piasku, ale też zdołał
poprowadzić do niego Qwillerana. A jak wytłumaczyć pocztówkową
obsesję Koko? Qwilleran przypominał sobie, co wie o obu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl