[ Pobierz całość w formacie PDF ]kobiecego ciała jak przedmiotu. Wiesz, o czym mówię: pornografia i tak dalej...
- Wydaje mi się - odpieram, ważąc każde słowo, żeby się czymś nie narazić - że można
nie dać się tak wykorzystywać, bo my, kobiety mamy coś takiego jak wola, same o sobie
decydujemy. Może niektóre robią to, bo to lubią i już... Mnie, na przykład, nikt do takich rzeczy
nie używa - tu trochę się zawahałam, bo przypomniałam sobie stronę internetową:
nieziemskielaski.pl. A więc jednak można zostać zmanipulowanym...
- Zwariowałaś! - wrzasnęła Marianna, tym razem stawia-jąc dokładnie wszystkich
dookoła na równe nogi. - Kobiety są wykorzystywane, ale nie mają świadomości tego. Trzeba im
o tym mówić, bo nie wiedzą, co im grozi ze strony mężczyzn!
-1 myślisz, że jak im rozdasz uświadamiające ulotki, to przestaną pozować do
rozbieranych zdjęć w różnych szmatławcach albo przestaną nosić krótkie spódniczki, stringi i
wysokie obcasy?
- Pewnie!
Grunt to przekonanie! Nie będę polemizować, na pewno coś jest na rzeczy Ale gdy
pomyślę, że Marianna interpretuje przez pryzmat feminizmu utwory Kochanowskiego i
Mickiewicza, to... sama nie wiem, co o tym sądzić. No i chyba szkoda by było tych miniówek i
obcasów - moim zdaniem są całkiem fajne. Zresztą z moim wzrostem wcale nie marzę o
obcasach, i tak muszę się kurczyć przy Marcinie, bo mi głupio, że jestem trochę wyższa od niego.
(Tak mi teraz przyszło do głowy: a właściwie czemu jest mi głupio?). Za to chętnie noszę
spódniczki. Niech sobie będą! Przyznam po cichu, bo głośno się nie odważę - Marianna z miejsca
by mnie ukatrupiła - że lubię wyglądać kobieco. Pewnie mam to po ma-mutce.
14 lutego (godzina 12.10)
Są wyniki: dziesięć minut temu oficjalnie je ogłosili. Yes, yes, yes! Udało się! Pod tablicą
stoi jeszcze Daniela i oczom nie wierzy - nie przeszła. Czyżby Cambrigde zaczęło się oddalać?
Za to Tybet cały czas aktualny, bez względu na wyniki... Czemu jestem wiecznie taka złośliwa?
Muszę do niej podejść i ją pocieszyć, teraz właściwie patrzę na nią inaczej niż wczoraj - jest po
prostu dziwaczna i komiczna, ale w sumie nieszkodliwa. Ma pasję, podobnie jak wojownicza
Marianna (która przeszła do dalszego etapu), a czy ja ją mam? Jestem jednak zadowolona, że to
właśnie ja, ten tłuk z najgorszego liceum w mieście, zakwalifikowałam się do dalszego etapu.
18 lutego
Już po wszystkim. Zostałam... laureatką olimpiady! Trzeba było zdać jeszcze egzamin
ustny - z nim nie było tak łatwo, ale jakoś przebrnęłam, nieco onieśmielona widokiem szacownej
komisji. Mamutka z pięć razy przybiegała do mnie po moim triumfalnym powrocie z Warszawy
mówiąc podekscytowanym głosem: Pokaż, no pokaż jeszcze raz ten dyplom, niech się napatrzę i
nacieszę. Ty naprawdę wygrałaś! Moja ty zdolna córeczko! Daj buzi mamusi. Boże, masz wolny
wstęp na studia! i tak dalej. Zupełnie jakby najadła się szaleju. Zadzwoniłam do taty też jest ze
mnie dumny Przy okazji zmusił mnie, żebym mu przyrzekła, że przyjadę do niego na wakacje. W
ogóle wszyscy mi gratulowali: Włodek, a potem Izka, Marcin, Paweł i Monia. Dzwoniła też
babcia Sabina i ciocia Merry Very (z którą nie mogłam zobaczyć się w Warszawie, bo wyjechała
na jakąś ważną konferencję do Sztokholmu). Jednym słowem: to mój wielki dzień.
19 lutego
Poszłam do szkoły Dyrcia, jak mnie zobaczyła, mało nie rzuciła mi się na szyję. Teraz
jestem jej chlubą, bo wreszcie ta wylęgarnia matołów może się czymś poszczycić. Kochana
Pani też ucieszyła się na mój widok, ale nie chciała mi tego zanadto okazywać, żeby nie
pogarszać sytuacji... Chyba domyślam się, o co chodzi. Spod pokoju nauczycielskiego, gdzie
dopadła mnie dumna z moich osiągnięć dyrekcja i kadra, zaczęłam z ociąganiem przemieszczać
się w stronę klasy. Przeczuwałam, co mnie czeka. Już z daleka dosięgło mnie grozne,
złowieszcze spojrzenie zbitej w kłąb pod ścianą grupy dziewczyn słynących ze swej
praworządności. Moje istnienie na tym padole najwyrazniej stwarza tym dziewczynom jakiś
problem. Przez moment miałam wrażenie, że kłębią się jak żmije. Zrozumiałam: nie należy
spodziewać się od nich gratulacji. I rzeczywiście, miałam rację. Od Moni dowiedziałam się, o co
chodzi tym razem. Otóż dotarło do ich uszu, że nie będę musiała zdawać matury z polaka (od
razu zostanie mi wpisana maksymalna liczba punktów na świadectwie). Tego już za wiele -
trzeba mnie wreszcie zgładzić. Jak śmiałam zrobić im coś takiego? A w ogóle jak ktoś mógł
wymyślić taki niesprawiedliwy regulamin! Podobno zamierzają pisać protest do dyrci, a nawet do
samego ministra edukacji.
Zaczynam żałować, że nie wzięłam kilku lekcji jogi i medytowania u Danieli, mogłabym
uciec od rzeczywistości, która znów zaczyna mnie przerastać. W sumie nic straconego, bo z
Danielą pożegnałyśmy się wylewnie, wymieniając się numerami telefonu. Przełamałam się w
stosunku do niej, nawet zrobiło mi się jej żal, że odpadła z olimpiady. Przecież nie trafiła tam
przez przypadek, na pewno umie ciekawie pisać, ma wiedzę i, co tu dużo mówić, jest oryginalna.
Chociaż na początku drażniła mnie, to w drodze powrotnej nie mogłyśmy się ze sobą rozstać.
Przyznała, że z tą opinią o mojej budzie przesadziła, bo chyba nie przemyślała sprawy, i zaczęła
mnie przepraszać. Ja przyznałam natomiast, że podpuściłam ją z tym socrealizmem (a ona, że
pokapowała się w drodze do biblioteki). Poza tym zdradziłam jej moją opinię na temat Dwójki i
przyznałam, że pewnie też do końca nie przemyślałam sprawy, o czym świadczy to, że tak miło
nam się razem gawędzi. W ten sposób wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Porażka na olimpiadzie
chyba dobrze zrobiła Danieli, od razu stała się pokorniej sza i znormalniała.
20 lutego
Zniło mi się, że zrobiłam sobie motor ze stołka od pianina.
21 lutego
A może by tak... napisać wiersz?
22 lutego
Chyba nie napiszę. Jestem wypompowana, uszło ze mnie całe powietrze. Nawet
przeczytać wiersza mi się nie chce, obojętnie jakiego, a co dopiero pisać. Nawet pamiętnika pisać
mi się nie chce! Obejrzałam wczoraj i dziś wszystkie komedie romantyczne, jakie mi wpadły w
ręce w wypożyczalni kaset. Zmiałam się i płakałam rzewnymi łzami na zmianę. Czas spędzam
teraz bezproduktywnie i bezmyślnie. Zadzwoniłabym do Izki, żeby tu przyszła, ale też mi się nie
chce. Spoczęłam na laurach. I dobrze mi z tym. Obym przez najbliższą dobę nic nie musiała
robić.
23 lutego
Mamutka szaleje. Z okazji moich sukcesów zorganizowała wczoraj spęd swoich
koleżanek, których lata całe już nie widziała . Włodka wyprawiła na ten wieczór w nieznane.
Gwozdziem programu była oczywiście prezentacja mojego dyplomu (i mnie przy okazji, z
komentarzem: Zobaczcie, jak wyrosła oraz licznymi zachwytami, achami i ochami koleżanek).
Po prezentacji mogłam się już urwać do
Marcina albo Izki i nie wracać wcześniej jak o północy. O, wyrodna matko! Ale to
dopiero początek historii. Gdy wreszcie odważyłam się przekroczyć próg mego domu, mamutka
radośnie oznajmiła mi w drzwiach, wpadając na mnie ciężarem całego ciała i w ostatniej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl