[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedział, co ludzie opowiadają ratownikom! Znam niejeden
sekret.
Czy dlatego czułem, że coś jest między nami, bo
uratowała mi życie? Trawiłem tę myśl i doszedłem do
wniosku, że ma sens.
- Wydaje mi się, że tobie też by się przydała terapia -
skomentowała. - No, ale czas się ubrać. Najpierw zdejmę
temblak.
Wstałem i łazienka zawirowała. Seely była blisko i zapach
jej włosów wydawał się intensywniejszy.
- Obróć się trochę... O, tak - zręcznym ruchem zsunęła
temblak.
- Oczywiście nie znam tyle sekretów co Daisy - rzuciłem.
- Jej ludzie zwierzają się ze wszystkiego.
- Kto to jest Daisy? - Bez temblaka ramię rwało
niemiłosiernie, podtrzymałem je więc zdrową ręką. -
Przyjaciółka?
- Tak. I moja matka.
- Mówisz o matce po imieniu?
- No... Poradzisz sobie z guzikami, czy ci pomóc? Kusiła
mnie myśl, by pozwolić jej rozpiąć piżamę.
Poddać się miękkiemu dotykowi, czuć muskanie jej
palców na piersi...
- Poradzę sobie. Mówiłaś, że masz niezwykłą matkę.
- O tak, niezwykłą - zachichotała w sposób, który
przyprawiał o dreszcz rozkoszy. - Była hipiską, dzieci kwiaty,
wiesz, te sprawy. W pewien sposób nadal nią jest, choć
zdobyła sławę jako artystka. Czasem z niej żartuję, że zagubiła
się w latach sześćdziesiątych i nie może z nich wyjść.
Najpierw chore ramię.
Zsunęła piżamę z ramienia spęczniałego od bandaży.
- Artystka? A co robi?
- Rzezbi. Nazywa to, co robi, sztuką z odzysku. Niektórzy
uważają te dzieła za kicz, ale miała nawet dwie wystawy w
prestiżowej galerii w Taos. Szuka rzeczy, które ludzie
wyrzucają na śmietnik, coś tam podmaluje, poskłada w
przestrzenną kompozycję, a całość wykańcza jakimś
ciekawym ozdobnikiem.
- Prawdziwa sztuka nowoczesna.
- Pewien krytyk nazwał ją  zachwycającym zderzeniem
sztuki prymitywnej z XXI wiekiem". Chybaby ci się
spodobała. - Cisnęła górę od piżamy na tył toalety i sięgnęła
po flanelową koszulę, którą przyniosła.
- A ojciec? Co robi?
- Nie wiadomo. Kilka lat po moim urodzeniu woda
sodowa uderzyła mu do głowy. Biedak. Nie wiem, czy się z
tego wyleczył. Włóż tu rękę.
Wkładając ostrożnie ręce w rękawy koszuli, miałem dość
czasu, żeby się zbesztać za brak taktu. O matce wspomniała
kilka razy, o ojcu ani razu. Powinno mi to dać do myślenia.
- Czasem włażę z butami gdzie nie trzeba. Przepraszam -
powiedziałem pokornie.
Zerknęła na mnie z ironicznym uśmieszkiem.
- Powinieneś udawać, że pod moją nonszalancją nic się
nie kryje.
- Nie bardzo umiem udawać.
- I to mi się w tobie podoba - powiedziała miękko, jakby
dotykała wielkiej tajemnicy.
Mnie się w niej podobało wszystko.
- Nie wyobrażam sobie, jak można być jedynakiem.
Wokół mnie zawsze był tłum.
- Jesteś najstarszy, prawda? Duncan jest pięć lat młodszy.
Teraz nie czuje się różnicy, ale była, kiedy dorastaliście. Nie
bawiliście się razem, nie chodziliście na podwójne randki, nie
robiliście tych wszystkich rzeczy, które wspólnie robi
rodzeństwo.
- No nie, ale... Byli ważni. To znaczy, liczyło się dla mnie
to, że są, że... do diabła. Nie wiem, jak to wyrazić.
- Byli częścią twojego życia. Kochasz ich. Skinąłem
głową z ulgą, że pojęła.
- Nie dla mnie piękne słówka.
- Niezle sobie radzisz... - urwała na chwilę, po czym
podjęła: - Nie widziałam ojca od czasu, kiedy miałam osiem
lat. On i Daisy nie byli małżeństwem.
Poczułem się zaszczycony, że powierzyła mi kawałek
prywatności.
- Wiele stracił. Praktycznie wszystko, co ważne.
- Prawda? - obdarzyła mnie uśmiechem. - On więcej, bo
mnie została Daisy.
Patrzyła na mnie swoimi fascynującymi oczami z
nieukrywaną ciekawością. Zawładnęło mną nieodparte
pragnienie, żeby posmakować uśmiechu prosto z jej warg.
Serce podskoczyło mi w piersi. %7łyłka na jej szyi niepokojąco
pulsowała. Czyżby myślała o tym samym?
Rozsądek zwyciężył nad pożądaniem. Speszony zabrałem
się do zapinania guzików, zapominając o chorym ramieniu. O
mało nie upadłem.
- O, cholera, siadaj! - rozkazała, popychając mnie lekko
na brzeg wanny.
Posłuchałem. Nie starczyło mi tchu, żeby zakląć.
- Nie będziesz mi tu mdlał - zapowiedziała stanowczo.
- Jasne, że nie - wystękałem. Paroksyzm bólu minął, ale
byłem zlany potem. - Lepiej założyć temblak, to nie będę się
zapominał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)