[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrz, tam leży twój bukłak.  Wskazał na zieloną
butelkę leżącą nieopodal.
 Nie, ten musi być Alexa. Mój jest niebieski...
 Już chciała wstać, by po niego sięgnąć, lecz Tim ją
ubiegł.
Zobaczyła, jak sięga po bukłak, po czym wpatruje
się weń ze zmarszczonymi brwiami.
 Tim, naprawdę strasznie chce mi się pić...
 Jest pusty...  Podał jej bukłak i zrozumiała jego
zdumienie.
W butelce widniały dwa otwory po kuli.
Gdy Alex zdołał wymknąć się z obozu, było już
pózne popołudnie. Niebo przysłaniały gęste, ciężkie
chmury. Było ponuro i bezwietrznie. Alex klął w du-
chu. Oto w tę jedyną noc w roku, kiedy miał nadzieję
na znośną pogodę, zapowiada się ulewa!
Tej nocy coś się zdarzy. Nie był pewien, co,
a nietrafna diagnoza mogła w jego sytuacji okazać się
fatalna w skutkach.
Właśnie dlatego wspinał się teraz po stromym
zboczu wadi. Musi porozmawiać z mężczyzną, który
ocalił ich tego ranka, a potem zniknął.
Alex rozpoznał jego głos. Już wcześniej kilkakrot-
nie spotkali się z synem Farida w kilku sekretnych
miejscach. Do jednej z tych kryjówek skierował teraz
swe kroki.
Alex wiedział, że dzisiejsza zasadzka była podjęta
spontanicznie. Gdyby napastnicy mieli więcej czasu,
użyliby tłumików. A więc zdarzyło się coś, co wprawi-
ło machinę w ruch wcześniej, niż terroryści planowali.
168 Eileen Wilks
W tych nowych okolicznościach śmierć Alexa była dla
nich nieodzowna.
Miał nadzieję dowiedzieć się od syna Farida, co
takiego spłoszyło przeciwnika.
Jednak ta próba pozbawienia go życia nie była
nieudolna. O nie  nieomal się udała! Wykorzystali to
samo miejsce, które on niegdyś ocenił jako idealne na
zasadzkę. To tam zaskoczył Norę, chciał ją prze-
straszyć i zmusić do zaprzestania porannych samo-
tnych eskapad.
Nora. Poczuł ucisk w gardle. I ona omal dzisiaj nie
zginęła. Naraził ją na niebezpieczeństwo!
Na szczęście już niedługo nie będzie stanowił
grozby dla jej życia. Dzień, może dwa... Potem...
Potrząsnął głową, starając się odegnać wszelkie domy-
sły na temat swojej niepewnej przyszłości.
Nie zatrzymał się na szczycie, lecz czym prędzej
podążył na drugą stronę zbocza, by nie stanowić
łatwego celu na tle granatowego nieba. Schował się
w załomie skały i wyciągnąwszy komórkę z kieszeni,
wybrał numer.
Czekał.
W jego głowie bez przerwy kłębiły się te koszmar-
ne myśli. Gdyby nie zauważył błysku lufy... Gdyby
syn Farida nie przyszedł mu z pomocą... Nora mogła-
by nie żyć!
Usłyszał szum i piski w aparacie. Wybrał kolejny
numer  bezpośrednie połączenie z Jonaszem, prze-
czekał kilka sygnałów i się rozłączył. Teraz musi
cierpliwie czekać, aż szef się z nim skontaktuje.
Dowódca stacjonującego nieopodal szwadronu
Taniec na pustyni 169
 miły Egipcjanin w randze kapitana  zjawił się
natychmiast po wezwaniu Ahmeda. Przesłuchał ich
oboje, jego i Norę, po czym zarządził usunięcie ciała
zastrzelonego. Wysłał swoich ludzi, by zbadali, jak
została zorganizowana zasadzka. Jednym słowem, jak
na głupca, którym chciał się wydać, zachował się nieco
zbyt profesjonalnie. Być może został przekupiony
przez organizację El Hawy.
Gdzie podziały się dziesiątki wystrzelanych nabo-
jów, które musieli znalezć jego ludzie? Gdzie niewy-
godne pytania i wymijające odpowiedzi, na które
przygotował się Alex? Ze śladów po kulach i odprys-
ków jasne było, iż strzelający mierzyli w Alexa i Norę,
a nie w siebie nawzajem. Zamiast zadać im wiele
podejrzliwych pytań, dowódca szwadronu podzięko-
wał im uprzejmie, zapewniając, że śledztwo w tej
sprawie będzie kontynuowane.
Alex był niemal pewien, iż Jawhar kupił sobie
kapitana, by nie martwić się obecnością wojska w po-
bliżu swojej bazy... Mało tego. Prawdopodobnie rów-
nież ostrzegł dowódcę szwadronu, że Alex Bok jest
niebezpiecznym przestępcą handlującym nielegalną
bronią. Sam Jawhar był przecież o tym przekonany.
Wobec tego, jeśli jakiś patrol wojskowy natknąłby się
na Alexa włóczącego się po pustyni w nocy, na pewno
otrzymałby rozkaz strzelania do niego. Władzom
egipskim byłoby to wręcz na rękę. O jednego prze-
stępcę mniej...
To podejrzenie w stosunku do niego, rzucone
przez Jawhara, poważnie komplikowało plan Alexa.
Oznaczało, iż nie będzie mógł wezwać wojska  tak
170 Eileen Wilks
jak zamierzał  do bazy terrorystów, kiedy już ją
zlokalizuje.
Oczywiście mógł zawsze wezwać jeden z tajnych
szwadronów komandosów SPEAR, stacjonujących na
Synaju. Lecz to była ostateczność. Stosunki między
Stanami a Egiptem były zbyt napięte, by ryzykować
otwartym konfliktem międzynarodowym.
Dlatego właśnie musiał czym prędzej skontak-
tować się z Jonaszem.
Telefon zadrżał mu w dłoni i usłyszał cichy sygnał
 ma połączenie.
 Mówi Bok.
 Kod ,,%7łółty  .
Alex zastygł na moment. To niemożliwe! Kod
,,%7łółty  oznaczał, że telefon mógł być na podsłuchu!
Kto mógł go namierzyć?
Zaczął mówić szyfrem, niezwykle ostrożnie dobie-
rając słowa:
 Tutejsza parafia jest pełna hipokrytów. Wolał-
bym uczestniczyć w nabożeństwach z przyjaciółmi.
Czy przyjaciele są w pobliżu?  Miał na myśli Dale
Merricka i jego szwadron spadochronowy. Liczył na
ich wsparcie.
Po chwili ciszy Jonasz odparł:
 Kiedy to ma nastąpić? Czy kaznodzieja już
przybył?
Do licha! A więc Jonasz nie wie więcej niż on
o ruchach zdrajcy.
 Parafianie oczekują go lada moment.
 Przyjaciel jest gotów. Numer znany. Dzwoń, kiedy
będzie to konieczne  powiedział Jonasz i się rozłączył.
Taniec na pustyni 171
Alex wstał. Cała akcja stawała się coraz bardziej
niebezpieczna. Jeśli jest na podsłuchu, to nie będzie
mógł informować Jonasza na bieżąco o przebiegu
akcji. Może to utrudnić pokonanie wroga... a jeśli sam
zginie...
Nie miało to jednak wpływu na jego działania przez
najbliższe dwadzieścia cztery godziny.
O trzeciej po południu dowódca szwadronu dawno
sobie poszedł. Ahmed i Gamal stali na warcie. Nora
i Tim prawie wcale się do siebie nie odzywali,
natomiast Alex gdzieś zniknął.
Nora miała wyrzuty sumienia, iż sprowokowała to
nieznośne milczenie, jednak czuła, iż nie ma wyjścia.
Sama zbyt mało znała okoliczności ostatnich wyda-
rzeń, by móc cokolwiek Timowi wyjaśnić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)