[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przebierze? Mogłoby się udać, chyba raczej nikt nie czai się tam na niego w tej chwili, ale
jednak? Zawahał się, jeśli coś by mu się stało, ucierpiałby nie tylko on sam, ale też Arthur i
może nawet cała Policja Kryminalna; może lepiej byłoby wpaść na chwilę do Fredrica? Na
Frognerveien? Robotnicy mieli w końcu pracować całą noc, czy on sam nie był zresztą
robotnikiem? Przystanął na chwilę i podrapał się w klatkę piersiową.
Ani Hovfaret, ani Fredric Drum.
Wróci do hotelu, do Continental.
Wziął prysznic i przechadzał się nago po pokoju przez pół godziny, wyjątkowo zadowolony z
tego, jak w ostatnim czasie układały się sprawy; jeśli ktoś chciałby śledzić Skarphedina
Olsena, musiał przygotować się na niełatwe wyzwanie, swoją grę prowadził bowiem w
niezwykle przebiegły sposób. Usiadł przy biurku i raz jeszcze przejrzał swoje notatki. Jak na
razie ostatecznym ogniwem w łańcuchu indukcyjnym był ołtarz, nic o nim jednak jeszcze nie
wiedział; muzeum archeologiczne było co prawda zamknięte, ale strażnicy otwierali każde
drzwi przed detektywami Policji Kryminalnej. Zastanowił się jeszcze raz: czy ma jakieś inne
możliwości? Czy morderca, jeśli zdecydowałby się na dopełnienie rytuału, byłby w stanie
znalezć lepsze miejsce w tym mieście? Raczej nie, Majowie Cotzu*malhuapan, tak nazwał tę
kulturę Fredric; w jego głowie znów zapaliło się światełko, o co chodzi? Połączył palce
wskazujące, próbując uchwycić tę myśl, nie udało mu się jednak jej skonkretyzować.
Gry komputerowe.
Nowe salony gier.
Serce zaczęło bić mu szybciej, salony gier, to Anna mu o tym opowiedziała, na samą myśl o
niej zaczął się pocić, czy powinien do niej zadzwonić? Wydaje się to łatwym rozwiązaniem,
czy ona jednak zgodzi się z nim porozmawiać? Skarphedin wypuścił z sykiem powietrze
przez zęby, podniósł książkę telefoniczną, żółte strony, znalazł kilka numerów, zadzwonił pod
jeden z nich.
* Galaxy, słucham? * spytał kobiecy głos z obcym akcentem.
* Skomplikowane gry komputerowe? Proszę spróbować w Moon*world albo Virtue*House.
Podziękował, wiedział już wszystko, co mogło mu się przydać; nowe salony Moonworld i
Virtue*House leżały przy ulicy Torgga*ten, rzeczywistość wirtualna, pomyślał, ostatni krzyk
mody w świecie komputerów? Jaka to w ogóle była rzeczywistość?
Zadzwonił do recepcji.
Poprosił, by przyniesiono mu butelkę Chateau Leouille Barton 1985, wino może mu się
przydać, gdy wróci z nocnej eskapady, zbliżała się dwudziesta pierwsza, czy ma dość czasu?
W salonach gier pełno było teraz ludzi. Będzie się oczywiście drastycznie od nich różnił. Jak
kartofel w misce kantońskiego ryżu.
Pierwsza miska ryżu przypominała psychodeliczną stację kosmiczną, Skarphedin Olsen
musiał aż przetrzeć oczy, gdy wszedł do środka; światła we wszystkich kolorach tęczy
błyskały i migotały, ściany pokryte były panelami z przyciskami, dzwigniami oraz wielkimi
ekranami, zamontowane na różnych wysokościach stroboskopy rzucały od czasu do czasu
światło, jednocześnie wydawało się, że całe pomieszczenie wiruje, stacja kosmiczna;
Moonworld, czy to mógł być księżyc? Skarphedin wątpił w to, czuł poza tym, że kręci mu się
w głowie. Przystanął na kilka minut tuż za drzwiami, próbował przyzwyczaić się do
panujących we wnętrzu warunków, grupki młodych ludzi tłoczyły się przy niektórych grach,
niektórzy z nich mieli na głowach hełmy i słuchawki, czyżby dało się słyszeć głosy robotów?
Istot pozaziemskich? Od czasu do czasu tłumiły je kosmiczne detonacje, które wstrząsały
całym ciałem; miernik decybeli chyba oszalałby w tym miejscu.
Wiele setek młodych ludzi.
Wielu z nich o ciemniejszym odcieniu skóry.
Wydawało się, że nikt nie zwracał na niego uwagi.
Pogodził się z tym faktem, wybrał sobie panel, chyba z grą?, którym nikt inny się nie
zajmował, miejsce do wrzucania monet, poszukał pieniędzy w kieszeni, automat przed nim
wydawał się bardziej przerażający niż kokpit jumbo jeta, 10 koron za grę, przeczytał na
zupełnie ziemskiej tabliczce przyklejonej do aparatu; hełm i zatyczki do uszu? Cała ta
elektronika ma zostać podłączona do jego ciała? Zupełnie nie rozumiał, na czym to ma
polegać, znalazł mimo to szparę, w której należało umieścić monety, wrzucił do niej dziesięć
koron, włożył na głowę hełm i wsunął jakieś przedmioty do uszu, w tym właśnie momencie
ruszył na niego z ekranu zmaterializowany chaos; odskoczył w tył, czy coś wychodziło z
ekranu? Gdzie się znajdował? Stał w jakimś pokoju! Trójwymiarowym? Holograficznym?
Chwyciło go jakieś ramię,
wzdrygnął się, coś błysnęło złowieszczo i usłyszał nieprzyjemny, metaliczny głos:
* Welcome to spaceship Proton Delta. We are in trouble. Can you walk to levelfive?
Rzecz jasna nie mógł tego zrobić, naciskał jednak jakieś guziki i na oślep ciągnął za
dzwignie; rezultat był taki, że wpadł w jakiś korytarz! Rozpętało się prawdziwe piekło,
krzyki, hałas i nieprzyjemny wygląd otoczenia dawały mu jasno do zrozumienia, że jeśli
natychmiast czegoś nie zrobi, cały wszechświat ulegnie zniszczeniu, nie chciał brać na siebie
takiej odpowiedzialności; zdjął więc hełm, wyjął z uszu zatyczki i odsunął się od miejsca
katastrofy, prześladowany przez głos:
* You are lost between level five and six!
Rozejrzał się zdezorientowany, wokół niego stali młodzi ludzie, nikt zdawał się jednak nie
patrzeć w jego kierunku, dobrze wiedział dlaczego; policjanci rzucający się w oczy w sposób
tak oczywisty jak on byli ignorowani w takich kręgach, cały jego wygląd zdradzał prawdziwą
tożsamość, równie dobrze mógł więc wyjąć fotografie Rolfa Knorra i Erika Bjornsona i
pokazać je młodym ludziom, podszedł do stojącej najbliżej niego grupki.
* Czy ktoś zna tych ludzi? * krzyknął.
Wszyscy zerknęli w jego stronę, ośmiu lub dziesięciu chłopców, Wietnamczycy? Wokół
panowało jednak zupełne milczenie; kilku z nich wzruszyło ramionami i odwróciło się, inni
zdecydowanie potrząsnęli głową, Skarphedin powtórzył pytanie kilkakrotnie w różnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)