[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odzyskać tron, choćby po to, by uzależnić Węgry od cesarstwa. Kazimierz z żalem myślał, że
nie może odwdzięczyć się przyjacielowi, ale wyprawa na Mazowsze wymagała zgromadzenia
sił, które i tak nie były zbyt znaczne.
Nie pora była jednak zajmować się węgierskimi sprawami, gdy na własne niemal nie
starczyło sił i czasu, mimo że troskę o sprawy kościelne zdał zupełnie na Aarona, który w
pierwszym rzędzie doglądał budowy eremu dla swych benedyktynów w Tyńcu i rzadko nawet
go widywał. Brakło natomiast Kazimierzowi doświadczonej ręki w przygotowaniach
wyprawy na Mazowsze. Doświadczenia nie brakło komesowi Bogufałowi, ale już sama
zwłoka w złożeniu hołdu budziła nieufność, a zachowanie się Starżów w czasie bezkrólewia
pogłębiła ją jeszcze. Gdy dowiedział się, że książę wezwał Awdańców do Krakowa, pod
pozorem choroby usunął się do swej Morawicy.
Wiadomość o zamierzonej wyprawie na Mazowsze nie dała się długo utrzymać w
tajemnicy, gdyby bowiem książę zamierzał odebrać Brzetysławowi Zląsk, nie gromadziłby sił
na wschodzie kraju. Sam zresztą zdawał sobie sprawę, że póki kraj nie okrzepnie i nie uładzi
się, nie starczy sił na walkę z Brzetysławem. Gromadzenie ich w samym Krakowie stwarzało
zresztą trudności w zaopatrzeniu, Kazimierz pchnął przeto gońców do komesów Radomia,
Skrzynna i innych grodów bliższych granic Mazowsza z rozkazem zaciągnięcia łuczników i
tarczowników, sam czekając w Krakowie na wiadomość z Rusi, która miała rozstrzygnąć, czy
wyprawa dojdzie do skutku. Przygotowania te groziły, że Mojsław może być przestrzeżony i
zgotować obronę, ale Kazimierz wolał uderzyć wspólnie z Jarosławem, niż słabymi siłami
zaskoczyć Mojsława, by po pierwszym powodzeniu nie spotkać wzmocnionego oporu, który
mógł przedsięwzięcie udaremnić. Toteż z niecierpliwością, a także z pewnym niepokojem
czekał na powrót Wysoty.
Wcześniej jednak wrócił Michał Awdaniec, donosząc, że stryjowie na dniach winni
nadciągnąć, wiodąc ze sobą hufiec rodowy i dwie setnie jazdy pod Bie-ganem. Oznaczało to,
że Awdańce uważają wyprawę za postanowioną i książę z ulgą pomyślał, że skończyło się
wahanie. W słoneczny, letni już dzień błonia nad Rudawą pobielały od namiotów, koniary
wiedli stada koni do wodopoju, a na grodzie zapanował niezwykły ruch.
Książę z zadowoleniem witał braci Awdańców, a widząc, że palatyn Michał widocznie
się postarzał i słabuje, powiedział życzliwie:
 Wdzięczen wam jeśm, iżeście nie bacząc na trudy na me wezwanie się stawili, by mi
doświadczoną radą służyć. Ale w waszych leciech nie ma już powinności na wyprawę stawać.
 Uśmiechając się dodał:
 Prawił mi wasz brataniec, iże wojaczka już wam obrzydła, jemu zasię w to graj.
Pokolenia odchodzą i przychodzą, nie wstydno swój czas odsłużywszy spocząć, gdy sił już
brak, a młodym wojaczkę ostawić, gdy zda mi się, że godny już wam następca rośnie, waszej
krwie.
 Rad to słyszę, miłościwy panie  odparł palatyn Michał  jako że bez jednego
woja wojna będzie, ale jeszcze nie na tylem zgrzybiały, by wam choć radą nie dopomóc
odzyskać ojcowe dziedzictwo, gdy młodemu doświadczenia jeszcze brak.
Kazimierz zamyślił się i po chwili powiedział:
 Nie wiem, co ważniejsze: Zląsk lubo Mazowsze i czy samemu mi starczy żywota, by
go Brzetysławowi odebrać, gdy on przemógł samego cesarza, a u nas wszytko dopiero
odbudowywać trzeba.
Milczący dotychczas Skarbek wtrącił się:
 Nie zda mi się, by bitny choć niedoświadczony Henryk osławił Brzetysławowi
klęskę bez odpłaty, a wam widno przychylny, skoro dopomógł odzyskać ojcowiznę.
 Tak ci może i jest  odparł Kazimierz  jeno że Henryk nawet nie taił, że jako
krewniakowi pomaga cesarskie lenno odzyskać, a nie samowładne państwo. Wżdy rodzic mój
ostatkiem sił zrzucił niemiecką zależność i takie państwo odbudować umyśliłem, jeśli starczy
sił i żywota.
 Przydzie i na to pora  przerwał palatyn.  Ja może nie doczekam, ale wyście
młodzi, miłościwy panie. %7ływot przed wami, a że niełacny, nie miał łacnego żywota ni rodzic
wasz, ni dziad, ni przedziad. Najdziecie zawżdy takich, co wam pomogą, jako i oni nalezli.
Ninie o tym nam myśleć, co przed nami.
Rozmowa istotnie zeszła na przygotowania do mazowieckiej wyprawy, postanowiono
jeszcze czekać na wiadomość od Jarosława, od tego uzależniając sposób rozegrania sprawy, a
tymczasem ukończyć przygotowania. Lato już było w pełni, gdy na zajeżdżonych koniach
zjawił się niecierpliwie wyczekiwany Wysota.
Widać było, że nie żałował ni koni, ni siebie. Towarzyszy zostawił na podgrodziu, a sam
nie odetchnąwszy nawet pospieszył na gród. Wiadomo było, po co jezdził na Ruś, toteż nie
mógł się opędzić od pytań o wynik poselstwa, ale zbył ciekawych i udał się do księcia.
Kazimierz zasiadał właśnie do wieczerzy wraz z Dobronegą i Awdańcami, gdy nie
zapowiadany zjawił się Wysota. Zbiedniały był, ale nim zaczął mówić, książę wiedział już, że
przynosi wieść pomyślną, ze złą bowiem nie byłby się spieszył. Nim zaczął mówić,
Kazimierz rzekł:
 Widzę, iżeście zdrożeni, siadajcież i posilcie się wraz z nami. Na dobrą wieść
możemy poczekać.
Wysocie jednak samemu spieszno było wieścią się podzielić. Usiadł, ale nim jeść zaczął,
powiedział:
 Wielki kniaz śle wam i siostrze swej braterskie pozdrowienia. Piesze wojska wysłał
łodziami w górę Dniepru i Prypeci, a potem przetoką do Bugu, a konne do Brześcia i w dół
rzeki gościńcem wiodącym do Wizny u przeprawy na lewy brzeg.
 To i nam ruszać  powiedział książę.  Nie przystoi, by nas na miejscu nie zastali.
Wszak wraz z nami, a nie za nas walczyć mają.
Jakby od tego zależał pośpiech, pożywiali się szybko, po czym Awdańce odeszli wraz z
Wysotą do wojsk obozujących nad Rudawą, by zapowiedzieć pochód, i Kazimierz pozostał
sam z Dobronegą. Ujmując ją za ręce powiedział:
 Oto znowu żegnać się nam trzeba, nie wiada na jak długo.
 Wiem ci ja, że was woła powinność. Jedzcie i wracajcie szczęśliwie. Może i na was
dobra wieść tu czeka.
Kazimierz patrzył pytająco, zrazu jakby nie rozumiał lub tego się nie spodziewał, po
czym serdecznie objął Dobronegę i zapytał:
 Zali to już pewne?
Przymknęła oczy i kiwnęła głową. Kazimierz jął całować małżonkę. Zarazem uradowany
był, ale niewolny od niepokoju. Dobronega dobiegała już lat trzydziestu, dotychczas [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)