[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zupełnie jak korytarze w szkole, które zawsze wydawały się same skręcać i Luke z
dnia na dzień najczęściej nie był w stanie znalezć drogi do tej samej klasy. Dlatego też
właściwie nie miało znaczenia, że nie był pewien, na które lekcje powinien chodzić, tak czy
inaczej nie umiał trafić we właściwe miejsce. Odnosił wrażenie, że nauczyciele nie zwracają
uwagi ani na niego, ani na nikogo innego. Od czasu do czasu wskazywali któregoś chłopca i
mówili:  dwa punkty karne , ale niemal nigdy nie wywoływali nikogo po nazwisku.
Luke zastanawiał się, czy nie udałoby mu się wymknąć do pokoju w porze lekcji i
przeczytać wiadomość od taty Jen, biorąc pod uwagę, że i tak nikogo nie obchodziło, co robi.
Ale dyżurni pilnowali nie tylko korytarzy, ale i schodów - pilnowali wszystkich miejsc.
Chłopiec zaczął dochodzić do ponurego wniosku, że karteczka, która mogła go ocalić,
była skazana na zniszczenie w jego kieszeni, tak jak on sam był skazany na wędrówkę bez
końca korytarzami Hendricks, niezauważany, nieznany nikomu i nieznający nikogo.
Nocą w łóżku Luke czasem prowadził w wyobrazni rozmowy ze swoją rodziną, z Jen,
z tatą Jen, ale jego kwestie zawierały wyłącznie przeprosiny.
Przepraszam, panie Talbot, ryzykował pan życie, żeby zdobyć dla mnie fałszywe
dokumenty, a ja nie jestem tego wart...
Przepraszam Jen, że nie robię niczego dla sprawy...
Przepraszam, mamo... To było najtrudniejsze ze wszystkiego. Chciałaś, żebym został,
ale ja powiedziałem, że muszę odejść, że chcę zrobić coś dla świata. Ale nie mogę niczego
zrobić. Chciałem sprawić, żeby wystarczyło jedzenia dla wszystkich ludzi na świecie, a trzecie
dzieci stały się znowu legalne, ale nie potrafię zrozumieć ani słowa z tego, co mówią do mnie
nauczyciele. Nawet ci, którzy posługują się moim językiem. Nigdy nie nauczę się niczego i
nigdy nie będę w stanie nikomu pomóc.
Przepraszam, mamo, nie powinienem był cię zostawiać. Chciałbym...
Luke chciał tak wielu rzeczy, że nie potrafił dokończyć zdania.
Tak bardzo pochłaniała go tęsknota za wielkimi i niemożliwymi do spełnienia
zmianami, że nigdy nie pomyślał nawet o tym, że mógłby chcieć czegoś mniejszego i bardziej
praktycznego. Na przykład otwartych drzwi.
A to właśnie dostał od losu.
ROZDZIAA SIÓDMY
Luke zauważył drzwi pewnego ranka w drodze na lekcje. Ledwie spał poprzedniej nocy, więc
czuł się zamroczony i otępiały. Powłóczył nogami w poszukiwaniu znajomej klasy, do której
mógłby uciec, zanim dyżurny na niego nakrzyczy. Między jednymi drzwiami do klasy a
drugimi wpatrywał się we własne stopy, zbyt nieszczęśliwy, żeby się rozglądać. Kiedy
wyszedł zza rogu, ktoś wpadł na niego - Luke podniósł głowę w samą porę, żeby zobaczyć,
jak inny chłopak przepycha się obok bez słowa przeprosin. Z powrotem spojrzał przed siebie i
w tym momencie zobaczył drzwi.
Znajdowały się na zewnętrznej ścianie, a Luke nie potrafiłby powiedzieć, czy mijał je
wcześniej sto razy, czy też nigdy tu nie był. Zrobione z litego drewna, miały gałkę z brązu i
wyglądały jak tuziny innych drzwi w szkole. Były ledwie uchylone.
Jednakże za nimi Luke dostrzegł trawę, drzewa i niebo. Prowadziły zatem na
zewnÄ…trz.
Nie zastanawiał się, nie zatrzymał się nawet, żeby sprawdzić, czy nie obserwuje go
dyżurny. W jednej chwili znalazł się za drzwiami.
Na dworze zastygł nieruchomo, oparty o ścianę szkoły, oddychając ciężko. Przeczytaj
wiadomość i wracaj do środka! - ponaglała go jakaś maleńka, myśląca racjonalnie część
mózgu. - Zanim ktoś cię zobaczy!
Ale nie potrafił ruszyć się z miejsca. Był już maj, a trawnik przed nim rozpościerał się
jak ciemnozielony dywan. Kwitły głogi i bzy, a Luke owi wydawało się, że czuje nawet
zapach wiciokrzewu. Pamięć spłatała mu figla i nagle miał wrażenie, że cofnął się w czasie
niemal o rok i stał na dworze myśląc, że to już ostatni raz w życiu. Pracujący na zlecenie
rządu robotnicy zaczęli właśnie ścinać las za jego rodzinnym domem, a matka z lękiem
rozkazała mu:  Luke! Do domu, już .
Kiedy zniknÄ…Å‚ las, jego miejsce zajÄ…Å‚ dom Jen.
Wspomnienia Luke a pomknęły dalej, przypomniał sobie pierwszą wyprawę do domu
Jen. Wyszedł wtedy na zewnątrz i stanął jak sparaliżowany, zupełnie jak teraz, i tak samo jak
teraz chłonął powiew świeżego powietrza na twarzy.
Znalazł się też w niebezpieczeństwie.
Zupełnie jak teraz.
Luke z rozpaczą popatrzył na budynek szkoły w każdej chwili ktoś mógł wyjrzeć
przez okno, zauważyć go i donieść na niego. Może dostałby za to tylko te pozbawione
znaczenia punkty karne, ale może dzięki temu domyśliliby się, że nie jest naprawdę Lee [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)