[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie chciałam go przerażać, ale od czasu, kiedy
widzieliśmy się po raz ostatni, tak bardzo się zestarzał, jakby
minęły lata. Zwłaszcza jego twarz wyglądała niezdrowo.
Kiedy wchodził po schodach do sypialni, zauważyłam, że ma
również trudności z oddychaniem.
Pani Harris, nic nie wiedząc o moim powrocie, nie
pofatygowała się, by zmienić pościel na moim łóżku, a pokój
z pewnością nie był wietrzony od czasu mojego wyjazdu.
Panował w nim zaduch, więc otworzyłam okno i wyjrzałam na
przepełniony ciszą i spokojem ogród. Pomyślałam o
Dawidzie, żeglującym na Królowej Marii w stronę Ameryki.
Powiedziałam wtedy sobie, że moje życie skończyło się.
%7łałowałam, że w ogóle wyjechałam do Londynu, i
pomyślałam, że ostatnie wydarzenia stanowiły karę za
opuszczenie rodzinnego domu i papy, który wymagał mojej
opieki.
Nie roniłam jednak łez. Wpadłam w odrętwienie, okropne,
tępe odrętwienie. Sprawiło ono, że czułam, jakbym zamiast
siebie obserwowała zupełnie inną osobę, rozmawiającą i
poruszającą się w moim domu.
Nazajutrz wcześnie wstałam i zaczęłam robić porządki. O
dziewiątej wysłałam do wsi chłopca, by w moim imieniu
poprosił doktora Mackintosha o wizytę. Dałam chłopcu za to
dwa pensy i przybiegł po godzinie z wiadomością, że doktor
Mackintosh wyjechał i wraca w niedzielę wieczorem. Nie
oczekiwałam takiego obrotu sprawy, mieszkańcy Little
Poolbrook rzadko opuszczali wieś. Wiedziałam jednak, że nie
mogę nic innego zrobić, jak tylko czekać na jego powrót i
nalegać, aby papę zbadał specjalista.
Kiedy przyszła pani Harris, wysłałam ją do rzeznika po
nogę jagnięcia i ugotowałam papie prawdziwy obiad. Przez
cały dzień siedział w swoim gabinecie i wiedziałam, że czuł
się zbyt słaby nawet na to, by pospacerować po ogrodzie.
Zastanawiałam się, jaką podjąć decyzję w sprawie
niedzielnych nabożeństw, byłam bowiem pewna, że papa nie
będzie mógł rozdać rano komunii ani też poprowadzić
modlitw o jedenastej.
Papa zjadł trochę obiadu i wydawał się nieco podniesiony
na duchu. Około piątej oznajmił mi, że pora się położyć.
- Pójdę przygotować ci łóżko - powiedziałam - i
przyniosę ci na górę kolację.
- Dziękuję. Nie będę już jadł - odparł.
- Domagam się, abyś coś zjadł - powiedziałam stanowczo.
- Poza tym, papo, czy nie uważasz, że powinnam pójść do
starego rektora i poprosić go o odprawienie za ciebie
jutrzejszych nabożeństw?
Stary rektor był rzeczywiście bardzo, stary. Po służbie w
parafii na drugim końcu Worcester przeszedł ha emeryturę i
mieszkał w małym domku na skraju naszej wioski. Czasem
podczas Zwiąt Bożego Narodzenia lub Wielkiej Nocy
pomagał papie odprawiać nabożeństwa. Jednak liczył już
sobie ponad osiemdziesiąt lat i trzęsły mu się ręce.
- Dam sobie radę - powiedział kategorycznie papa.
- Uważam, że nie powinieneś - sprzeciwiłam się.
- Ale ja chcę pójść do kościoła - rzekł. - W przyszłym
tygodniu przypada dzień urodzin twojej mamy, Samanto.
Zawsze w poprzedzającą i następującą po nim niedzielę
ofiarowuję w jej intencji specjalne modlitwy.
W tym momencie, jak nigdy dotąd, żałowałam, że nie ma
z nami mamy. Martwiłam się nie tylko o papę, ale także o
siebie samą. Jadąc do domu, zastanawiałam się, czy
powiedzieć papie o Dawidzie. Jednak ujrzawszy go tak
podupadłego na zdrowiu, zrozumiałam, że nie mogę go
obarczać własnymi problemami.
- Co cię sprowadza do domu, Samanto? - zapytał.
- Dostałam kilka dni urlopu - odparłam - i pomyślałam
sobie, że może chcesz mnie zobaczyć.
- Naturalnie, że chcę cię zobaczyć - rzekł. - Wyglądasz
prześlicznie, naprawdę prześlicznie, Samanto. Jesteś
zadowolona ze swojej pracy?
- Tak - skłamałam - ale cudownie jest znów być w domu.
Czułam, że nie był to odpowiedni moment, by oznajmić
mu, że nie wracam do Londynu ani teraz, ani kiedykolwiek.
Myślałam, że przeleżę całą noc, rozmyślając o Dawidzie.
Zamiast tego, wyczerpana, usnęłam kamiennym snem.
Obudziłam się, wykrzykując przez sen jego imię. Zniłam, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)