[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miała ochoty się ruszać. Może tylko trochę się do niego nachylić... %7łeby prędzej
poczuć dotyk jego warg... Najpierw musnęły płatek ucha, potem przesunęły się na
szyję... Robił to powoli, a Holly chciała szybciej i więcej. Drżała w jego ramionach.
- Mam przestać? - szepnął jej do ucha.
- Nie - powiedziała samym tylko ruchem warg. Wpatrywała się w jego
zmysłowe usta i pragnęła, żeby ją całował. Nie rozumiała, co się z nią dzieje. Nigdy w
życiu nic podobnego się jej nie przytrafiło. Nie miała zwyczaju całować się z
nieznanymi mężczyznami. Ze znanymi także nie.
- Naprawdę? - zapytał, jakby jej odpowiedz szczerze go zdziwiła. Powoli
zbliżył usta i delikatnie ją pocałował.
Holly obiema dłońmi chwyciła go za koszulę. Bała się, że Rafe zaraz się od niej
odsunie. Ale on znów ją pocałował. Tym razem mocniej, dłużej... Holly znalazła się w
nieznanym świecie zmysłowych doznań tak rozkosznych...
- Cześć, Rafe!
Dwa chłopięce głosy tak bardzo do tego świata nie pasowały, że w
okamgnieniu go zniszczyły. Rafe zerwał się na równe nogi i jak oparzony odskoczył
od kanapy. W ostatniej chwili zdołał dopaść fotela. Był czerwony jak burak i tak
przestraszony, jak przyłapany na brojeniu mały chłopiec. Holly przypuszczała, że
sama wygląda podobnie. Nie miałaby siły wstać, nawet gdyby od tego zależało jej
życie.
- Steensowie pojechali do zoo, ale my postanowiliśmy zostać z tobą - oznajmił
Trent, wpadając do pokoju.
- Strasznie za tobą tęskniłem! - zawołał Tony. - Zabierzesz nas kiedyś do zoo?
- Zabiorę, ale nie dzisiaj - odparł Rafe.
- 32 -
S
R
Spojrzał na Holly i w jej oczach wyczytał tę samą myśl, która i jemu przyszła
do głowy. Mieli wielkie szczęście, że to chłopcy omal nie przyłapali ich na gorącym
uczynku. Gdyby weszła tu któraś z dziewczynek, od razu by się zorientowała, co
zaszło.
- Cześć, Holly. - Trent się do niej uśmiechnął. - To jest Holly - poinformował
brata. - Wprowadziła się do tego mieszkania obok.
- Masz dzieci? - zapytał Tony, przyglądając się jej z zainteresowaniem.
- Nie mam - odparła.
- Nie lubisz dzieci? - wypytywał ją Tony. - Lambertowie nie lubili. No to my
też ich nie lubiliśmy. Byli okropni.
- Ja lubię dzieci - zapewniła go Holly.
Było jej bardzo trudno rozmawiać z dziećmi, gdy spoczywało na niej zmysłowe
spojrzenie Rafe'a. Niemal czuła je na swoich wargach. Jak pocałunek.
Na szczęście chłopcy nie zwracali na nich uwagi. Włączyli telewizor i włożyli
do magnetowidu jakąś kasetę.
- Co będziemy robić? - zapytał Trent, wyciągając zza kanapy piłkę do
koszykówki. Z całej siły cisnął ją o ścianę. - Co za rzut! Widziałeś?
- To żaden rzut - prychnął Tony. - Każdy głupi umie trafić w ścianę. Nie rusza
się i jest duża.
- Rafe! Powiedz mu coś! - protestował Trent. Rzucił w brata piłką, ale ten
zręcznie się uchylił.
- Co mam mu powiedzieć, Lwie? Tony ma rację - odezwał się Rafe. - Nie
zastanawiałeś się nad tym, dlaczego odbijanie piłki od ściany nie jest dyscypliną
sportową? To za łatwe.
- A ja i tak uważam, że to wspaniały strzał - Trent upierał się przy swoim. I
żeby zademonstrować, że nic sobie nie robi z ich zdania, raz jeszcze cisnął piłką o
ścianę.
Holly się uśmiechnęła. Nie mogła się powstrzymać.
- Uważasz, że to zabawne? - Rafe wstał z fotela i podszedł do niej. Był taki
wysoki, przystojny i bardzo męski.
- 33 -
S
R
- Zobaczymy, jak będziesz się śmiała, kiedy siedząc w swoim mieszkaniu,
usłyszysz nagle walenie w ścianę albo jakieś inne hałasy.
Wyciągnął rękę. Muskularną, opaloną i taką silną. Chwilę potrwało, zanim
Holly zorientowała się, że Rafe pomaga jej wstać. Nie od razu puścił jej dłoń.
- Proszę mi więcej nie rzucać piłką o ścianę - powiedział Rafe do chłopców. -
Nie wolno wam bawić się piłką w domu. Jasne? Możecie to robić na podwórku.
- Zagrasz z nami, Rafe? - dopraszał się Tony.
- Musimy przenieść rzeczy Holly z samochodu do domu - odparł Rafe. -
Możecie nam pomóc, jeśli chcecie.
- Ja chcę! - zawołał Trent.
- Przy okazji będziesz mógł zabrać swoją piłeczkę golfową - dodał Tony.
Trent spojrzał na brata, potem zerknął na Rafe'a, a w końcu na Holly. Minę miał
nieszczęśliwą. Widać było, że nie ma ochoty, aby ktokolwiek przypominał mu niemiłe
poranne zajście.
- Wiem, że nie chciałeś zbić szyby, Lwie. - Holly musiała coś zrobić, żeby
chłopcu nie było aż tak przykro. - Zresztą nie ty jeden miałeś dzisiaj pecha. Kaylin też
zdarzył się wypadek...
- Co stłukła Kaylin? - Tony był bardzo ciekaw.
- Telewizor Holly - powiedział cicho Rafe. - Upuściła go na ziemię.
- O rany! To gorsze niż wybita szyba. - Trent natychmiast przestał się martwić.
- Gdzie on jest?
- Koło samochodu - powiedział Rafe.
Chłopcy bez słowa wypadli z domu, chcąc jak najprędzej obejrzeć to, co zostało
z telewizora.
Holly i Rafe spojrzeli po sobie. Przez chwilę Holly zdawało się, że on znów ją
pocałuje. W każdym razie na pewno miał na to ochotę. Ona także bardzo tego
pragnęła. Tak bardzo, że zapomniała nawet o nastoletnich pannicach urzędujących w
swoim pokoju na górze i o małych chłopcach, którzy w każdej chwili mogli wrócić do
domu.
- Czy na pewno tego chcesz? - zapytał Rafe, puszczając dłoń Holly.
- 34 -
S
R
Pytanie to wydało jej się całkiem nie na miejscu. Jej dłoń pozbawiona oparcia,
pozbawiona ciepła Rafe'a, stała się bezużyteczna. Holly sama wydała się sobie
bezużyteczna. Tylko dlatego, że Rafe nie trzymał jej już za rękę, że więcej jej nie
pocałował.
Bez słowa wyszła za nim na podwórko. Nigdy dotąd nie doświadczyła takiej
huśtawki uczuć, nic więc dziwnego, że uważała się za osobę zrównoważoną i
opanowaną. Tymczasem wystarczyło pół godziny w towarzystwie Rafe'a Paradise'a,
żeby odkryć drugą, bardzo niepokojącą stronę swej natury.
Holly przypomniały się lata, kiedy była zakochana w Devlinie Brennanie.
Wtedy była taka, za jaką się uważała: spokojna, zrównoważona i zawsze opanowana, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)