[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zwietnie. Zajmijmy siÄ™ teraz paniÄ… Saxton.
- Chętnie na to popatrzę. Już nie mogę się
doczekać. - Vince uśmiechnął się krzywo.
- Znowu mówisz zagadkami.
Vince otworzył drzwi i po chwili do gabinetu
wprowadził panią Saxton.
Na jej widok Holt z trudem stłumił okrzyk
zdziwienia. Clara Saxton dobiegała dziewięćdzie-
siÄ…tki. ByÅ‚a nadzwyczaj wysoka i potężna. Roz­
rośnięty tułów wieńczyła mała, ptasia głowa. Jednak
najdziwniejsze wrażenie sprawiały jej kasztanowe
włosy poprzetykane blond pasemkami.
Ta kobieta wyglądała jak przybysz z innej planety.
- Najwyższy czas, chłopcze - wyrzuciła z siebie,
podajÄ…c Holtowi dÅ‚oÅ„ bogato ozdobionÄ… pierÅ›cion­
kami.
DaÅ‚by gÅ‚owÄ™, że wszystkie brylanty byÅ‚y praw­
dziwe i kosztowały fortunę.
- Zamknij usta - nakazaÅ‚a mu skrzekliwym to­
nem. - Wiem, że wyglądam ekscentrycznie, ale to
mój wybór.
Zakłopotany Holt odchrząknął lekko, starannie
unikajÄ…c wzroku Vince'a.
- Jest pani wÅ›ród przyjaciół. ProszÄ™ usiąść. Jes­
tem wdzięczny, że zechciała pani przyjść.
- To cię będzie trochę kosztować.
- Proszę podać cenę.
Pani Saxton uniosła mocno umalowane brwi.
- Kolacja z winem. Najbardziej lubiÄ™ steki.
Holt dostrzegÅ‚ zÅ‚oÅ›liwy grymas na twarzy Vin­
ce'a, postanowił jednak nie reagować.
- To da się załatwić.
- A więc co chcesz wiedzieć? - spytała, siadając
przy biurku.
Dopiero teraz Holt zauważył, że pani Saxton
brakuje kilku zębów. Nagle pożałował, że nie ma
tu Maud. Ona na pewno łatwiej dogadałaby się
z ClarÄ….
- Czy widziała pani kogoś obcego przy domu
Sandersów? - spytał wprost, instynktownie czując,
że ta metoda przyniesie najlepszy efekt. Clara Saxton
może i wyglądała dziwacznie, ale na pewno nie była
głupia i nie miała kłopotów z pamięcią.
- Owszem, widziałam.
Holt próbowaÅ‚ ukryć podekscytowanie, lecz bez­
skutecznie.
- Czy pani pamięta również, kiedy widziała tego
człowieka?
- Oczywiście.
- Czy to było tej nocy, kiedy zamordowano panią
Sanders?
- Oczywiście.
- Czy rozpoznałaby pani tego człowieka?
- Oczywiście. - Clara zawahała się, zmrużyła
oczy i dodała: - Tak mi się przynajmniej wydaje. No
wiesz, te nowoczesne wizjery w drzwiach to już nie
to samo co dawniej. Nie chodzi o to, że jestem stara.
- Ależ oczywiÅ›cie, że pani nie jest stara - powie­
dział Holt entuzjastycznie.
- Och, daruj sobie, chłopcze.
Holt i Vince roześmieli się głośno.
- Czy zgodzi się pani poświęcić nam jeszcze
trochę czasu? - spytał Holt.
- A o co konkretnie chodzi?
- Chcemy, by rozpoznaÅ‚a pani podejrzanego pod­
czas konfrontacji - wyjaÅ›niÅ‚ Holt, z trudem ukrywa­
jÄ…c zniecierpliwienie.
- To będzie musiało poczekać. Wyjeżdżam
z miasta, by zająć się chorą siostrą. Po powrocie
spodziewam siÄ™ zaproszenia na kolacjÄ™.
- Być może będziemy musieli skontaktować się
z panią trochę wcześniej. Czy będzie pani osiągalna
pod telefonem?
- Nie ma problemu.
Napisała na kratce numer telefonu i podała Hol-
towi.
- Dziękuję - powiedział Holt.
- Myślisz, że ten mężczyzna zabił Rachel?
- Jeszcze nie wiem - wtrącił się Vince. - Jednak
nie można tego wykluczyć.
- Dlaczego mówi nam pani o tym dopiero teraz?
- spytał Holt, przyglądając jej się z uwagą.
- Próbujesz zapędzić mnie w kozi róg?
Holt błyskawicznie uniósł dłoń.
- Przepraszam, nie chciałem pani urazić.
- Może ja to wyjaśnię - odezwał się Vince.
- Kiedy po raz pierwszy rozmawiałem z sąsiadami
Sandersów, nie zastałem pani Saxton w domu.
- Byłam u siostry w Nowym Jorku.
- Najważniejsze, że udało nam się panią znalezć
i zgodziła się pani nam pomóc. - Holt szeroko się
uśmiechnął, próbując odzyskać sympatię i zaufanie
Clary.
- Czy to już wszystko? - spytała pani Saxton
i wstała.
- Na razie tak.
- Muszę już iść. Zbliża się pora karmienia moich
kotów.
Holt na wszelki wypadek zachował powagę, by
nie narazić się ponownie pani Saxton.
- Mam nadzieję, że zawsze spłacasz swoje długi,
chłopcze.
- Ależ oczywiście.
Vince poczekaÅ‚, aż starsza pani wyjdzie z gabine­
tu, potem odwrócił się do Holta i powiedział:
- Cóż, próbowałem cię ostrzec.
- Wynoś się stąd - mruknął Holt bez złości.
Gdy został sam, usiadł wygodnie i położył nogi na
biurku. Sprawa rozwijała się o wiele pomyślniej, niż
zakładał.
Jednak nie czas jeszcze na triumf. Lucas wciąż
byÅ‚ w tarapatach, należaÅ‚o też znalezć osobÄ™ od­
powiedzialnÄ… za dziwne  wypadki". Po rozmowie
z panią Saxton nabrał przekonania, że uda mu się
doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca. Nagle
zatęsknił za Maud. Zerknął na zegarek. O tej porze
powinna już wracać do domu. Może znowu zgodzi
się przyjąć zaproszenie na kolację? Kto wie, może
nawet wieczór zakoÅ„czy siÄ™ równie miÅ‚o jak po­
przednia noc.
WÅ‚aÅ›nie zamierzaÅ‚ podnieść sÅ‚uchawkÄ™, gdy tele­
fon zaczął dzwonić.
- Słucham - rzucił rozdrażnionym tonem.
- Holt...
- Cześć - powiedział o wiele ciszej, niż miał to
w zwyczaju.
- Masz czas dzisiaj wieczorem?
Telefon Maud poruszył go do głębi.
- Właśnie miałem zadzwonić i zapytać cię o to
samo - przyznał.
- NaprawdÄ™?
- Pomyślałem, że moglibyśmy pójść razem na
kolację. Obiecuję, że tym razem będę się bardziej
kontrolował.
- W porzÄ…dku.
- Przyjmujesz zaproszenie?
- Tak, tylko że dzisiaj to ja gotuję.
- Och...
Gdy zaśmiała się, jego serce przyśpieszyło. Boże,
co ta kobieta z nim wyprawia!
- Przyjdziesz?
- %7Å‚artujesz?
- Czy to oznacza zgodÄ™?
- Oczywiście, Maud.
- Nie będzie nic specjalnego.
- GÅ‚odujÄ…cy nie sÄ… wybredni.
- Nie wydaje mi się, żebyś głodował.
- A jednak.
- Nie będziemy sami - powiedziała po chwili
wahania.
- ZaprosiÅ‚aÅ› przyjaciół? - spytaÅ‚, starannie ukry­
wajÄ…c rozczarowanie.
- Nie.
- Nie? A więc kogo?
- Jonah zje z nami.
- Zwietnie.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™.
- Dowiedziałeś się czegoś o samochodzie, który
próbował nas staranować?
Nie chciaÅ‚ teraz o tym rozmawiać. WolaÅ‚by jesz­
cze pożartowac, pobawić siÄ™ w sÅ‚owne gierki, w któ­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)