[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najwyrazniej rozkoszujÄ…c siÄ™ ich upokorzeniem. Czemu, na
Boga, zgodziÅ‚ siÄ™, aby Juliana byÅ‚a Å›wiadkiem tej niesmacz­
nej sceny?
Lady Honor siedziała obok, udając, że nie zwraca uwagi
na kpiny, jakich nie szczędził Ianowi jej mąż, lecz na jej
ustach zdawał się błąkać leciutki uśmieszek. Pewnie i ona
cieszyła się z upokorzenia biedaka, który tylekroć dopiekł
w żartach jej mężowi.
- Jeśli przyjmiesz mnie na służbę, panie, pojadę za ciebie
na wojnÄ™, gdy bÄ™dzie taka potrzeba - zaproponowaÅ‚ Ian, sta­
rając się zachować spokojny ton. - Nie będziesz przecież
chciał zostawić rodziny.
Alan rozważał przez chwilę jego słowa.
- Jeśli nasz król Robert wezwie nas na wojnę, każdy
z nas będzie musiał stawić się osobiście. Nie wyślę nikogo,
by walczył za mnie. Chcę wiernie służyć naszemu panu.
- Mogę zająć się szkoleniem twoich ludzi. Będziesz miał
mniej obowiązków.
- Moi ludzie radzÄ… sobie w polu lepiej od wielu innych
żołnierzy, Ianie. Nie potrzebuję najemnika, by nauczyć ich,
jak mają walczyć.
Ian westchnął ciężko. Nie pozostawało mu nic innego, jak
przedstawić swój drugi pomysł. Musiał przekonać Alana, by
zatrudnił go u siebie. Nie mógł narażać Juliany i dziecka na
RS
trudy tułaczki. Skoro nie mógł pozostać rycerzem, wezmie
siÄ™ za orkÄ™.
- Zatem pozwól, panie, bym wybudował dom na ziemi,
którą obiecałeś w wianie Julianie. Sprzedam swego rumaka
i zajmÄ™ siÄ™ pracÄ… na roli.
- To niemożliwe - powiedziaÅ‚ Alan. - To taki maÅ‚y ka­
walątek, że trzeba go w całości przeznaczyć pod uprawę.
- Na miÅ‚ość boskÄ…, Strode, potrzebujemy domu! Sprze­
dałem Dunniegray - przyznał z ciężkim sercem. - W imię
naszej przyjazni błagam cię, pomóż mi znalezć jakieś zajęcie,
abym mógł utrzymać przy życiu twoją krewniaczkę. Zrobię
w zamian wszystko, czego ode mnie zażądasz.
Strode wstał i złożył ręce na piersi. Bystre zielone oczy
nie patrzyły już na Iana kpiąco. Na twarzy Alana pojawił się
wyraz głębokiego namysłu.
- CieszÄ™ siÄ™, Ianie, że uważasz mnie za przyjaciela - po­
wiedział w końcu. - Czy wiesz, że twoja ofiara budzi we
mnie tym większy szacunek i podziw?
Szacunek? Podziw? Z piersi Iana wyrwał się bolesny
śmiech.
- Nie była to wielka ofiara i dobrze o tym wiesz, panie.
Dunniegray to ruina. Ledwo mogłem wykarmić tych kilku
ludzi, którzy przy mnie trwali. Sprzedaż Dunniegray byÅ‚a je­
dynym rozsądnym wyjściem, jakie mi pozostało.
- Nie myÅ›lÄ™ o Dunniegray, Ianie. Gotów byÅ‚eÅ› do wiÄ™­
kszych wyrzeczeń, by zapewnić utrzymanie mojej kuzynce.
Sądzę, że musisz ją bardzo kochać - powiedział łagodnie
Alan i przeniósł wzrok na Julianę. - Wiem, dziewczyno, że
sprzedałaś broszę i suknie - wszystkie swoje pamiątki po
matce - by zapÅ‚acić za wiano, które umożliwiÅ‚oby ci poÅ›lu­
bienie tego oto czÅ‚owieka. Czy może zrobiÅ‚aÅ› to, bo nie mog­
łaś znieść myśli, że twoje dziecko będzie bękartem?
RS
- Prawdę mówiąc, panie, ucieszyłam się, gdy odkryłam,
że jestem w ciąży. Już nie musiałam dłużej udawać, że nie
chcÄ™ wyjść za mąż - przyznaÅ‚a Juliana ż uÅ›miechem. - Po­
nieważ szczerze kocham Iana.
Alan roześmiał się i poklepał Iana po ramieniu.
- Wobec tego sama go wynajmij, kuzynko.
- Jakże mam go wynająć, panie? Ja go chcę poślubić, nie
potrzebujÄ™ jego miecza.
- To prawda, że musicie wziąć ślub. I ciesz się, że twój
mąż jest wspaniałym wojownikiem. Będziesz potrzebowała
rycerza do obrony twojego kasztelu.
Iana ogarnÄ…Å‚ gniew.
- To ty!  krzyknął .- To ty kupiłeś Dunniegray! Ten twój
kawałek ziemi na południe od Byelough. - Zacisnął pięści
i zaklął pod nosem. - Powinienem był się domyślić.
Alan skinął głową.
- Tak, to ja kupiłem Dunniegray. Wydawało mi się, że
jest ci obojÄ™tne, kto zostanie nowym wÅ‚aÅ›cicielem, a potrze­
bowałem kawałka ziemi dla Juliany.
- OczywiÅ›cie - przyznaÅ‚ Ian, czujÄ…c, że jego zÅ‚ość top­
nieje jak wosk w obliczu hojności, jaką okazał im Strode.
- To stanowczo zbyt szczodry dar, Alanie. - Juliana
gwałtownie pokręciła głową. - Nie mogę pozwolić...
- Owszem, możesz  przerwał jej Ian. - Alan jest twoim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)