[ Pobierz całość w formacie PDF ]

127
Był tak pogrążony w myślach, że nie zauważył wejścia Vingi. Uniósł amforę z górskiego
kryształu pod światło i poruszał nią, a naczynie skrzyło się i mieniło. Izdebka była ciemna,
jedyne światło wpływało przez nieduże okienko, a Heike trzymał butelkę tak, że ów świetlny
strumień musiał się w niej załamywać.
Nietrudno było zauważyć wodę wewnątrz butelki. Nie ubyło ani odrobiny, wypełniała butelkę
aż po brzeg szyjki, chociaż minęło ponad pół wieku, od kiedy Shira przyniosła ją z Góry
Czterech Wiatrów.
- Nad czym tak rozmyślasz? - zapytała Vinga.
Heike drgnął gwałtownie.
- Vinga, nie wolno ci mnie straszyć! Przecież mogłem upuścić butelkę!
- Przepraszam! O czym myślałeś?
- Naszło mnie takie nieznośne pragnienie, żeby... że, no... gdybym spróbował wody, jedną
czy dwie kropelki... to wtedy stałbym się może zwyczajnym człowiekiem.
- Chcesz tego?
- Jeśli chodzi o wygląd, to tak. Ale czy słyszałaś kiedykolwiek o człowieku, który by pragnął
mieć inną duszę?
- Nie - odparła z uśmiechem. Podeszła do niego i wyjęła mu butelkę z rąk. - Myślę, że
powinieneś zapomnieć o tym pragnieniu. Uważam, że to wyjątkowo głupie.
- Dlaczego?
Vinga umieściła butelkę na powrót w skrytce.
- Dlatego, że wiesz, co byś stracił, ale nie wiesz, co możesz zyskać.
- To zbyt ogólnikowa odpowiedz.
- Shira utraciła swoją siłę i stała się zwyczajną dziewczyną - odparła, patrząc mu surowo w
oczy. - Ty nie możesz sobie na to pozwolić, skoro masz walczyć o dom Ludzi Lodu.
- Mam jeszcze alraunę.
- A może ona cię zawiedzie, kiedy będziesz jak wszyscy inni? A może także nasi przodkowie
rzucą cię na pastwę losu, skoro nie będziesz mógł ich więcej widzieć. A poza tym ja nie
chcę, żebyś wyglądał inaczej. No, ale to nie ma znaczenia.
128
- Nie - zaprotestował cicho. - Ma znaczenie! Ale mimo to bardzo bym chciał wyglądać choć
trochę mniej strasznie.
- Mnie się podobasz! - oświadczyła Vinga krótko. - Ale być może ja mam niezwykły gust.
- Chyba rzeczywiście masz - powiedział Heike głosem tak ostrym, że można by się o niego
skaleczyć. O butelce jednak więcej nie wspominał.
W chwilę potem Vinga dokonała dość przerażającego odkrycia: Heike wyjął cały skarb Ludzi
Lodu z kryjówki. Uderzył ją wyraz jego oczu, kiedy wpatrywał się w skarb, a dłonie błądziły
od jednego przedmiotu do drugiego. W jego oczach widziała przemożną, nieugaszoną
żądzę posiadania!
Od dawna zresztą mówiono w rodzinie, że dotknięci odczuwają nieodparte pragnienie
posiadania skarbu. %7łe gotowi są iść po trupach, byleby tylko go dostać.
- On należy wyłącznie do ciebie, wiesz o tym - powiedziała tak obojętnie, jak tylko mogła.
Heike spojrzał na nią, jakby go wyrwała z koszmarnego snu.
- Naprawdę? Tak... No oczywiście, masz rację. Solve często mówił o skarbie. %7łe powinien
go mieć, bo przecież on też był dotknięty. Ale nie miał odwagi zjawić się tutaj.
Vinga bez słowa skinęła głową.
Heike mówił dalej:
- Ale jak to się stało, że skarb znajdował się w Grastensholm? Z tego co słyszałem, to po
śmierci Ingrid miała go odziedziczyć twoja matka, Elisabet. Solve wściekał się z tego
powodu, uważał, że Elisabet nie jest tego godna. Ale przecież twoja matka miała zdolność
leczenia ludzi, a nikt nie wiedział, co się dzieje z Solvem, nie mówiąc już o tym, że nikt nie
wiedział o moim istnieniu.
- Tak, a poza tym ciocia Ingrid zmarła nie tak dawno temu. A moi rodzice uważali, że skarb
najbezpieczniejszy jest właśnie w Grastensholm. Zresztą mama nigdy nie miała na niego
specjalnej ochoty.
- Posłuchaj no, Vinga! Te podejrzliwe spojrzenia wcale mi się nie podobają. Co ty sobie
myślisz? %7łe stanę się niebezpieczny, jeśli nie dostanę skarbu?
Na to Vinga nie odpowiedziała.
- Moi rodzice zawsze wierzyli, że Solve przyjedzie do Norwegii i obejmie swoje dziedzictwo.
Rozmawiali też, oczywiście, o tym, by zabrać skarb do Elistrand, ale jakoś do tego nie
doszło. A potem umarli...
129
Heike pogładził palcem jej policzek.
- A ty byłaś za mała, żeby wiedzieć, jakie to ważne, by dobrze ukryć skarb. Ale książki
Mikaela uratowałaś!
- Uratowałam! - potwierdziła dumna jak paw.
- Zechcesz mi je kiedyś przeczytać?
Vinga była wzruszona.
- Oczywiście, bardzo chętnie. Ale kiedy? Może jutro rano?
- Jeśli starczy nam czasu - roześmiał się. - Mamy dużo pracy. Musimy wszystko dokładnie
zaplanować.
- Tak. Heike, wciąż zastanawiam się nad pewną sprawą. Z tego co wiemy, to w
Grastensholm nie ma nikogo oprócz służby. Co by się stało, gdybyś pod nieobecność [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)