[ Pobierz całość w formacie PDF ]- Wszystko dobrze. - Podeszła do niego. - Co przyniosłeś?
Kiedy otworzył worek, zajrzała do środka.
- Laszlo, są cudowne! Dziękuję!
Zaczerwienił się.
- Lepiej wniosę je do środka. - Wszedł za drzwi ze swoim tajemniczym workiem. Co tu się
działo, do licha?
- O co chodzi? - Toni wskazała zamknięte drzwi.
- Toni! - Shanna ją uściskała. - Widziałaś już mój gabinet? - Wskazała gabinet dentystyczny
naprzeciw tajemniczego pokoju.
105
- Nie. - Toni podejrzewała, że Shanna próbuje zmienić temat.
- Musisz się umówić na wizytę - ciągnęła Shanna. - Wszyscy pracownicy MacKay mają
dwa darmowe przeglądy w roku. No, właściwie nie darmowe. Płaci za nie Angus.
Poznałaś już Angusa?
Z całą pewnością próbowała zmienić temat.
- Nie, nie poznałam.
- Cześć, mamusiu! Cześć, Toni! - zawołał Constantine. Toni zauważyła go, unoszącego się
jakiś metr nad podłogą w pomieszczeniu obok gabinetu. To musiał być jego pokój.
Dolna połowa dzielonych drzwi była zamknięta, ale górna otwarta, więc Constantine
zaczął lewitować, żeby zobaczyć je w korytarzu.
- Cześć, Constantine. - Toni zajrzała do jego pokoju. Był pełen zabawek, książek,
pluszowych zwierzątek, było też podwójne łóżko i kilka wygodnych foteli. - Rany, masz
dużo rzeczy.
- %7łebyś wiedziała - mruknęła Radinka, ustawiając książki na półce. - Lepiej się
pospieszcie, bo się spóznicie na mszę.
- Okej. - Shanna przechyliła się nad dolną połową drzwi, żeby uściskać syna. - Do
zobaczenia pózniej, skarbie. - Ruszyła korytarzem, ale zatrzymała się, widząc, że Toni nie
dołączyła do niej. - Ty nie idziesz?
- Przykro mi, ale muszę porozmawiać z Ianem. - Toni wskazała drzwi biura ochrony.
- Teraz jest tam tylko Howard. - Shanna podeszła bliżej. - Wszystkie wampiry są w kaplicy
i sprawdzają, czy jest bezpieczna. Martwią się, że Malkontenci coś dzisiaj zrobią.
- Na przykład co?
Shanna westchnęła.
- Zeszłego lata wysadzili nam kaplicę. Na szczęście nikogo w niej nie było. Toni się
skrzywiła.
- To straszne.
- O tak. - Shanna spojrzała w stronę pokoju dziecinnego i zniżyła głos. - Dlatego
zostawiam Tina z Radinka w jego pokoju. Na wszelki wypadek. Chodz. Musisz poznać
ojca Andrew. Jest wspaniały.
Toni poszła za nią korytarzem do głównego holu.
- Nie wiem, czy powinnam iść. Nie wychowywałam się jako katoliczka.
Shanna wyszczerzyła zęby.
- Ja też nie. Ale te stare wampiry są takie średniowieczne, nie potrafią inaczej. Wiedziałaś,
że mój mąż był mnichem?
- Nie miałam pojęcia. - Toni szła za Shanną do prawego skrzydła. Była ciekawa, ile
dokładnie lat ma Ian, ale nie chciała pytać, żeby nie zdradzić się ze swoim
zainteresowaniem jego osobą. - Wszyscy są ze średniowiecza?
- Nie. Gregori jest młody. Roman przemienił go w 1993 roku, kiedy jacyś Malkontenci
zaatakowali go na parkingu. Biedak tylko odbierał mamę z pracy.
- To strasznie smutne. - Toni zrobiła smętną minę. Ale to wyjaśniało, jakim cudem miał
śmiertelną matkę, która jeszcze żyła. - A Connor i... Ian?
- Oni przeszli transformację po jakiejś bitwie w Szkocji, w XVI wieku. Zostali przemienieni
tej samej nocy, więc zawsze byli sobie bliscy. Roman przemienił Connora, a Angus Iana.
- Sami chcieli przejść transformację? - pytała dalej Toni.
- O tak. Obaj byli śmiertelnie ranni. Mieli do wyboru to albo śmierć. - Shanna weszła do
pomieszczenia po prawej. - To jest nasza sala zgromadzeń, gdzie zbieramy się po kościele.
Chciałam tylko sprawdzić, czy wszystko jest gotowe.
106
W sali były dwa długie stoły nakryte białymi obrusami. Było jasne, że jeden jest dla
wampirów, drugi dla śmiertelników. Na tym drugim stała taca z przekąskami i serami,
taca z warzywami i dipami, misa ponczu i talerz ciastek z czekoladowymi wiórkami.
Na pierwszym były dwa duże pojemniki wypełnione lodem i butelkami krwi. Na środku
stała kuchenka mikrofalowa obstawiona rzędami kieliszków.
- Drogie panie, nabożeństwo się zaczyna - odezwał się męski głos z korytarza. Tego
głębokiego, śpiewnego głosu nie dało się pomylić z żadnym innym. Serce Toni
zatrzepotało w piersi. Kiedy odwróciła się do niego, wywinęło regularnego koziołka.
- Porozmawiamy pózniej. - Shanna poklepała Toni po ramieniu i pospiesznie wyszła z sali.
Toni podeszła do Iana i jej serce przyspieszyło pod jego przenikliwym spojrzeniem.
- Muszę z tobą porozmawiać.
Uniósł brwi.
- Jesteś gotowa wreszcie wyznać swoje tajemnice?
Twarz jej zapłonęła. Wszystkie pozostałe wampiry zaufały jej od samego początku. Tylko
Ian podejrzewał ją o ukryte cele.
- Skąd wiesz, że mam tajemnice?
Pochylił się i szepnął:
- Twoje serce pędzi jak szalone. Płoną ci policzki. - Uśmiechnął się. - A twoje oczy błyskają
gniewnym, ale ślicznym odcieniem zieleni.
- Jesteś chodzącym wykrywaczem kłamstw. - Posłała mu złe spojrzenie. - To bardzo
denerwujące nie móc kłamać, kiedy się chce.
Roześmiał się i ujął ją za łokieć.
- Powiadają, że spowiedz jest dobra dla duszy.
Z kaplicy dobiegł śpiew. Basowe, męskie głosy. Wampiry śpiewały hymn.
- Dlaczego wampiry martwią się o swoje dusze? - szepnęła. - Możecie żyć wiecznie.
- Nikt nie żyje wiecznie.
- Więc modlisz się o zbawienie? - To chyba miało sens. Bo kto potrzebował odkupienia
grzechów bardziej niż wampir?
- Modlę się o wiele rzeczy, Toni. - Jego dłoń ześlizgnęła się wzdłuż jej ręki, aż do palców. -
Modlę się, żebyś mi zaufała i powiedziała całą prawdę.
A ona modliła się, żeby zrozumiał.
Rozdział 15
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl