[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pieszczot i pocałunków, że udzieliła się jej ta jego
niecierpliwość i szybko zaczęła go rozbierać. Mimo że nią
zaprzątnięty pomagał jej, jak mógł, i w końcu nic już nie dzieliło
ich ciał. Spleceni w uścisku padli na łóżko.
- Tak długo... Davina! Tyle lat... Davina!
Na chwilÄ™ zamarli w bezruchu, sycÄ…c siÄ™ stanem absolutnego
zespolenia. A potem ciało Maxa ożyło.
Odpowiadała na każdy jego ruch i szybko stali się jednym
taktem, jednym rytmem. Ich oddech uległ przyśpieszeniu, aż
wreszcie doznali siebie wieńcząc swą jedność spazmem
spełnienia.
RS
101
Max osunął się na bok, a Davina słyszała bicie jego serca.
Włosy opadły mu na czoło, co nadawało jego twarzy chłopięcy i
wzruszający wygląd. Powoli otworzył oczy, po czym przygarnął
jej twarz do swojego policzka. Leżeli tak przez jakiś czas, aż ich
oddechy uspokoiły się. Następnie Max uniósł się na łóżku i
drugą ręką zaczął delikatnie pieścić jej ciało. Na jego twarzy
malował się triumf, a w jego oczach był spokój nasycenia.
- Wybacz. Okazałem się być może zbyt szybki.
- Nie. - Oblała się pąsem po skronie.
- To dobrze. - Uśmiechnął się. - Uwielbiam te twoje
rumieńce.
- Doprawdy?
- Doprawdy. - Nachylił się i okrył pocałunkami jej
zaczerwienione policzki, a potem nos i oczy. - Myślę jednak, że
następnym razem będę w stanie sprawić ci więcej przyjemności.
- Następnym razem?
- Tym razem - wyszeptał i ponownie wziął ją w ramiona.
Gdy rankiem na drugi dzień otworzyła oczy, od razu
wiedziała, gdzie się znajduje. Max spał u jej boku. Zegar na
komodzie wskazywał wpół do jedenastej. Minęło już tyle godzin
Bożego Narodzenia! Czas biegł, podobnie jak zbiegły Maxowi
te długie lata zupełnej samotności, o których wspomniał wczoraj
i które przekreślił tej nocy. Zaczęła przypatrywać się jego
twarzy i odnalazła w niej głębokie uspokojenie. Koniuszki jego
rzęs dotykały policzków, a w układzie ust przyczaił się jakiś
przyjemny sen. Delikatnie dmuchnęła w jego powieki. Poruszył
się, zmarszczył nos i spojrzał na nią z półjawy.
- Hej - pozdrowiła go. - Wesołych Zwiąt.
- Wesołych Zwiąt - odpowiedział i niczym dziecko podał jej
usta do pocałowania.
Czyż mogła odmówić mu tej pieszczoty, jak również wielu,
wielu innych?
To były najpiękniejsze, najcudowniejsze Zwięta Bożego
Narodzenia, jakie Davina kiedykolwiek przeżyła. Wszystko
RS
102
robili wspólnie. Razem poszli pod prysznic, razem przygotowali
i zjedli śniadanie, razem wybrali się na długi spacer z Burkiem.
Idąc przez las w chłodnym powietrzu rozsłonecznionego dnia,
co jakieś sto czy dwieście metrów zatrzymywali się, by rzucić
się sobie w ramiona i całować niemalże do zawrotu głowy.
Właśnie po raz kolejny przytulił ją do siebie, ale tym razem nie
przybliżył ust, tylko zapytał:
- Co spowodowało, że wczoraj przyjechałaś do mnie?
- Właściwie nie wiem. Decyzja zapadła we mnie, ale też jakby
poza mnÄ…, i to w jednej sekundzie. Od czasu mojej pierwszej
wizyty bezustannie o tobie myślałam. Towarzyszyłeś mi
wszędzie, na ulicy, w domu i w klubie, i czułam się taka...
Zawahała się, szukając odpowiedniego słowa.
- Jaka? - podjÄ…Å‚ niecierpliwie.
- Taka pusta i opętana niepokojem.
- .. teraz? Jak teraz się czujesz? - zapytał, całując ją w szyję.
Szybko wrócili do domu i znowu kochali się, leżąc w blasku
rzucanym przez ogień z kominka aż do póznego popołudnia.
Zwiąteczny obiad zjedli przy świecach w jadalni. Stół był
ogromny, więc tym bliżej siebie usiedli, z tym większą czułością
dotykali swych rÄ…k, swych kolan. Zmiali siÄ™ i rozmawiali na
różne tematy, ale od czasu do czasu milkli i wówczas każde
myślało o zbliżającej się nocy. Toteż nie było jeszcze dziesiątej,
kiedy Max wstał i ująwszy Davine za rękę skierował się ku
schodom.
- A kto sprzątnie ze stołu? - słabo zaprotestowała.
- Dzisiaj zrobią to domowe duszki - odpowiedział z miną,
jakby naprawdę wierzył, że cudowny dzień musi zakończyć się
jak w bajce.
RS
103
ROZDZIAA SIÓDMY
Davina obudziła się o ósmej rano, rozkosznie ziewnęła i na
moment przytuliła się do Maxa. Poruszył się i jeszcze w
pomroce swojego snu sięgnął po nią. Uśmiechnęła się.
- Nie teraz. Muszę pędzić do pracy.
- Dzisiaj nie musisz - powiedział i otoczył ją ramieniem.
- Właśnie że muszę. - Przebiegła palcami po jego nagim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)