[ Pobierz całość w formacie PDF ]niekompletny zespół morris dance, stanowiący część klubu rugby RAF-u. Można było też wynająć ciotkę,
która odbierałaby dzieci lub zgrzybiałych krewnych z samolotów i pociągów, oraz wielkiej miary"
iluzjonistę, tylko dla dzieci poniżej lat pięciu.
Dopiero rano tego samego dnia, kiedy miało się odbyć zaręczynowe przyjęcie, Leonard skontaktował się z
sierżantem ze Scots Greys, który obiecał dostarczyć, w zamian za trzydziestofuntowy wkład na rzecz
żołnierskiej kantyny, dudziarza w pełnym umundurowaniu pułkowym szkocka krata, pióra, skórzana
torba słowem, wszystko. Zadanie, które otrzymał, krótka mowa na przyjęciu zaręczynowym i udany
dowcip, poprzedzające je Sekt i dżin, nowy język, który powoli opanowywał, Gaststatte, gdzie się czuł
zupełnie jak w domu, a przede wszystkim jego piękna narzeczona, która trącała swoim kieliszkiem o jego,
wszystko to pozwoliło Leonardowi pomyśleć, że tak naprawdę wcale dotąd siebie nie znał, że naprawdę jest
o wiele bardziej interesujący i, cóż, cywilizowany, niż kiedykolwiek śmiał podejrzewać.
Maria zakręciła włosy na tę okazję. Pomysłowo rozwichrzone kosmyki opadały na wysokie, szekspirowskie
czoło. Tuż pod czubkiem głowy widniała nowa, biała spinka, dziecinny dodatek, z którym nie chciała się
rozstać. Maria patrzyła na Leonarda z cierpliwym rozbawieniem, tym samym spojrzeniem, jednocześnie
władczym i uległym, które w czasie ich pierwszych dni kazały mu się oderwać od elektroniki i
pamięciowych rachunków. Na palcu miała srebrny pierścionek, który kupili od Araba na Ku'damm. Jego
śmiesznie niska cena była uczczeniem ich wolności. Młode pary, stojąc przed wystawami wielkich sklepów
jubilerskich, oglądały zaręczynowe pierścionki, które kosztowały więcej niż trzymiesięczne zarobki. Oni zaś,
po ciężkich targach prowadzonych przez Marię, podczas których Leonard stał kilka kroków z boku, zbyt
zakłopotany, żeby tego słuchać, kupili pierścionek za niecałe pięć marek.
Pozostało im jeszcze zjeść to, co stało na stole, a potem, w sypialni Marii, dopełnić aktu zaręczyn. Chcieli
porozmawiać o seksie, zaczęli więc rozmowę o Russellu. Leonard spróbował mówić poważnym,
ostrzegawczym tonem. Nie całkiem to odpowiadało jego obecnemu nastrojowi, jednakże siła
przyzwyczajenia była zbyt wielka. Chciał, żeby Maria przestrzegła swoją przyjaciółkę Jenny. Russell był
szybkim zawodnikiem, jak mawiał Glass. Kiedyś się chwalił, że w ciągu czterech lat spędzonych w Berlinie
zaliczył ponad sto pięćdziesiąt dziewczyn. Leonard dodał po niemiecku:
Pomijając już fakt, że ma dużą szansę na trypra, den Tripper ostatnio nauczył się tego słowa z plakatu
w ustępie publicznym wcale nie zamierza traktować Jenny poważnie. Powinna o tym wiedzieć.
Maria zakryła dłonią usta i parsknęła śmiechem na słowo Tripper".
Sei nicht doof! Ty jesteś... schtichtern. Jak to się mówi po angielsku?
Pruderyjny, jak sądzę Leonard wydusił z siebie odpowiedz.
Jenny pilnuje siebie. Czy wiesz, co powiedziała, kiedy Russell wszedł do pokoju? Właśnie on jest mi
teraz potrzebny. Nie zapłacą mi aż do końca przyszłego tygodnia, a chcę pójść do restauracji. Mam też
ochotę potańczyć. A poza tym powiedziała on ma piękną szczękę, zupełnie jak Superman". Tak więc
zabrała się do dzieła, a temu Russellowi się zdaje, że wszystko sam sobie zawdzięcza.
Leonard odłożył nóż i widelec i załamał ręce, udając strapienie.
Mój Boże! Ależ ze mnie ignorant!
Nie jesteś ignorantem. Jesteś po prostu niewinny. A teraz ożenisz się z pierwszą i jedyną kobietą, jaką
kiedykolwiek znałeś. Doskonałe! To właśnie kobiety powinny poślubiać dziewice, nie mężczyzni. Chcemy
niedoświadczonych...
Leonard odsunął od siebie talerz. Nie można jeść, kiedy się jest jednocześnie kuszonym.
Chcemy, żebyście byli niedoświadczeni, bo wtedy możemy was nauczyć, w jaki sposób nas zadowalać.
Nas? zdziwił się Leonard. Czy w ten sposób chcesz powiedzieć, że nie jesteś jedna?
Jestem tylko ja. I tylko o mnie masz myśleć.
Pragnę cię powiedział Leonard. Skinął na kelnera. To nie była zwykła przesada. Wydawało mu się, że
jeśli zaraz nie położy się z nią do łóżka, nie wytrzyma, gdyż poczuł zimne parcie w górę na żołądek i
znajdujące się w nim grochowe puree.
Maria uniosła kieliszek. Nigdy wcześniej nie widział, żeby była tak piękna.
Za niewinność.
Za niewinność. I współpracę angielsko-niemiecką.
To było okropne przemówienie powiedziała Maria, choć z jej spojrzenia wyczytał, że nie o to jej
chodziło. Czy on uważa mnie za Trzecią Rzeszę? Czy jemu się zdaje, że dlatego się ze mną żenisz? Czy
on naprawdę myśli, że ludzie reprezentują kraje? Nawet burmistrz wygłasza lepsze przemówienia na
bożonarodzeniowym obiedzie.
Zapłacili, włożyli płaszcze i ruszyli w stronę Adalbertstrasse. Dokończyła już bardziej poważnie:
Nie ufam temu człowiekowi. Nie spodobał mi się, kiedy mnie przepytywał. Myśli zbyt prosto i zbyt
szybko. Tacy ludzie są niebezpieczni. On uważa, że albo się kocha Amerykę, albo się jest radzieckim
szpiegiem. Tacy jak on chcą rozpętać kolejną wojnę.
Leonard z przyjemnością słuchał jej, jak mówi, że nie lubi Glassa, nie chciał jednak znowu wszczynać
dyskusji. Dlatego więc powiedział:
On traktuje siebie bardzo poważnie, lecz naprawdę nie jest taki zły. Tu, w Berlinie, okazał się moim
dobrym przyjacielem.
Maria przyciągnęła go bliżej do siebie.
Jeszcze raz niewinność. Lubisz każdego, kto jest dla ciebie miły. Jeżeli Hitler postawiłby ci drinka,
stwierdziłbyś, że z niego równy gość.
A ty byś się w nim zakochała, jeżeliby ci wyznał, że jest dziewicą.
Ich śmiech rozległ się głośno po pustej ulicy. Gdy wchodzili po schodach pod numer 84, ich wesołość
odbijała się echem od nagich desek. Na czwartym piętrze ktoś uchylił nieznacznie drzwi i zaraz zatrzasnął.
W dalszej drodze robili prawie tyle samo hałasu, uciszając się wzajemnie i chichocząc.
Specjalnie na wejście Maria zostawiła zapalone wszystkie światła w mieszkaniu. W sypialni stał włączony
piecyk elektryczny. Weszła do łazienki, Leonard zaś otworzył przygotowane wcześniej wino. W powietrzu
rozchodził się jakiś smród; Leonard nie mógł się zorientować, skąd pochodzi. Była to chyba cebula, i coś
jeszcze. Nie mógł rozpoznać tego połączenia. Napełnił szklanki i włączył radio. Przygotował się już na
kolejną dawkę Heartbreak Hotel", trafiał jednak tylko na muzykę klasyczną i jazz, których nie znosił.
Kiedy Maria wyszła z łazienki, zapomniał powiedzieć jej o dziwnym zapachu. Zanieśli szklanki do sypialni,
zapalili papierosy i cicho zaczęli rozmawiać o swoim udanym przyjęciu. Smród, który wyczuwało się także
tutaj, oraz aromat potpourri utonęły w dymie papierosów. Znów odczuli tę samą potrzebę, co przy obiedzie;
rozmawiając, zaczęli się więc rozbierać, dotykać i całować. Nagromadzone podniecenie i niczym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl