[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zach zignorował jego spojrzenie i z nachmurzoną miną zaczął dąć w dudy.
- Spójrzcie tylko na siebie - zawołał Anton. - Jesteście idealną parą. Zach, kiedy się
102
Dobrana para
ockniesz i uświadomisz sobie, jak cudowną dziewczyną jest moja Janinę?
- Jeśli kiedykolwiek się ożenię, sam sobie wybiorę żonę - wrzasnął wściekle Zach.
- A ja sama sobie wybiorę męża -wtrąciła Janinę.
- Ty już się w nim zakochujesz - zauważył uszczęśliwiony dziadek.
- Ja... Ja... - Nie mogła znalezć słów, żeby się bronić.
- Spójrz na nią, chłopcze. Czyż nie jest cudowna? Tylko pomyśl, jakie śliczne dzieci byście mieli.
- Dziadku! Przestań już mówić o tych dzieciach. Nie wychodzę za Zacha! - wrzasnęła z całych sił.
- Janinę. Obudz się. - Głos Zacha zabrzmiał jakoś bliżej niż do tej pory.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Leżała z głową opartą na jego piersi. Zerwała się zakłopotana.
- O Boże! Przepraszam. Nie miałam pojęcia...
- Nie miałem serca cię budzić, ale chyba miałaś jakiś koszmar.
Zamrugała nerwowo i nieudolnie próbowała powstrzymać łzy, napływające do oczu.
Debbie MACOMBER
103
Otarła twarz rękawem, wyprostowała się i schowała ręce pod koc, próbując ukryć jak bardzo się
trzęsą.
- Martwisz się tym, co wydarzyło się zeszłego wieczoru, prawda?
Westchnęła i spojrzała na niego z bladym uśmiechem.
- Nic się przecież nie wydarzyło - szepnęła.
- Całowaliśmy się w ogrodzie - przypomniał jej. - Posłuchaj, najwyższa pora żebyśmy porozmawiali.
- Ja... No dobrze, masz rację.
Nie była na to przygotowana, ale uznała, że lepiej mieć to za sobą. Przed spotkaniem z dziadkiem.
- Skłamałbym mówiąc, że całowanie twoich ust nie było przyjemne, ale wolałbym żeby nigdy do tego
nie doszło - powiedział. - Stworzyło to więcej problemów niż rozwiązało.
Milczała, bo obiecali sobie, że postarają się podejść do całej sprawy bez emocji. A wcale nie było to
takie proste.
- Przed przyjazdem do Szkocji ledwie się znaliśmy - kontynuował. - Spotkaliśmy się u mnie w biurze,
zjedliśmy lunch z Antonem.
104
Dobrana para
Byliśmy sobie całkowicie obcy. Pózniej spotkanie w Szkocji, wspólna kolacja i wieczorny spacer -
wyliczał. -i nagle, zanim którekolwiek z nas zorientowało się w sytuacji, całowaliśmy się.
Pokiwała w milczeniu głową.
- Oczywiście możemy zwalać winę na wpływ księżyca czy przebiegłość twojego dziadka, ale tak
naprawdę jedynym winnym jestem ja - wyznał.
- Ty? - spytała zaskoczona.
- Tak, ja - potwierdził z grymasem na twarzy. - Jestem gotów wziąć odpowiedzialność na siebie.
Wątpię, żebyś miała w ogóle świadomość tego, co się działo. Niewiele czasu potrzeba, by spostrzec,
jaka jesteś niewinna...
- Chwileczkę - przerwała mu raptownie. - A co przez to rozumiesz?
- To jasne, że nie masz zbyt dużego doświadczenia seksualnego i...
- Innymi słowy, chcesz powiedzieć, że jestem tak beznadziejnie naiwna, że nie można mnie obwiniać
za kilka pocałunków?
- Coś w tym stylu.
- O matko - jęknęła.
- Nie ma potrzeby, żebyś czuła się urażona - zauważył.
Debbie MACOMBER
105
- No cóż, może nie wiesz, ale nie dorastałam w klasztorze. Kilku facetów już mnie całowało.
- Wierzę, że tak było. Ale odbiegamy od tematu...
- Przykro mi, że uważasz mnie za taką niezdarę - przerwała mu ponownie, wyraznie zdenerwowana. -
Mężczyzna o tak rozległym doświadczeniu musi czuć się szczerze rozczarowany, natrafiając na tak
niewyrobioną dziewczynę jak ja.
- Janinę! - teraz on przerwał jej zdecydowanie. - Wmawiasz mi coś, czego nie powiedziałem. A
chciałem powiedzieć jedynie, że my, to znaczy ja, pozwoliłem, by sprawy wymknęły się spod
kontroli. I nie możemy za to winić twojego dziadka.
- Ale ja jestem gotowa zaakceptować moją rolę w tym wszystkim. Poza tym dobrze widzę, dokąd
zmierza ta rozmowa.
- Zwietnie. To może mi powiesz?
- Uważasz, że ponieważ byłam pod wrażeniem wieczoru z tobą i było w miarę romantycznie, to
stanowię zagrożenie, bo jako ta niedoświadczona będę teraz mdleć na twój widok i nie dam ci
spokoju.
Wyrzuciła z siebie wszystko jednym tchem i oddychała teraz ciężko.
106
Dobrana para
- Janinę, zachowujesz się jak dziecko
- skomentował chłodno.
- Ależ oczywiście. Przecież tego właśnie oczekujesz.
Starał się zachować spokój, ale dostrzegła, jak zaciska nerwowo palce u rąk.
- Celowo przekręcasz wszystko, co powiem.
- Nie musisz już nic mówić. Przekroczyliśmy pewną granicę i dostrzegłeś niebezpieczeństwo. No to
teraz posłuchaj - powiedziała i wbiła w niego gniewny wzrok. - Nie masz powodów do obaw.
Rozumiem, że wyobrażasz sobie, że odkąd trzymałeś mnie w ramionach i straciłeś nad sobą kontrolę,
zamotałeś mi w głowie i zacznę poważnie myśleć o m-planie.
- M-planie?
- O małżeństwie.
- To idiotyczne. Jedyne, co miałem na myśli to to, żebyśmy byli ostrożni i nie dali się skusić
fantazjom.
- Och Zach, chyba trochę się przeceniasz.
- Sarkazm w jej głosie był aż nadto wyrazny.
- To nie ja mamrotałem o dzieciach.
- To mi się śniło i nie ma nic wspólnego z naszą rozmową.
Debbie MACOMBER
107
- Uważaj, bo uwierzę - rzucił i sięgnął po gazetkę pokładową. - Wydaje mi się, że ta rozmowa
prowadzi nas donikąd.
- Racja. Pora rozładować atmosferę. Mruknął coś szorstko w odpowiedzi.
- Będę starała trzymać się od ciebie z daleka, ale gdybym kiedyś uległa twojemu zniewalającemu
czarowi, już teraz proszę cię o wybaczenie.
- Janinę, wystarczy!
Wyglądał na tak złego, że nie mogła powstrzymać uśmiechu. Pomyślała, że nigdy jeszcze nie spotkała
tak zarozumiałego faceta. Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy, a Janinę wyjrzała przez okienko.
Pierwsze promienie słońca zaczęły przebijać się zza horyzontu. Pogrążyła się w myślach, starając się,
by nie dotyczyły żadnych spraw związanych z mężczyzną, który siedział obok niej.
Niewiele pózniej pilot ogłosił, że samolot zbliża się do lotniska Tacoma w Seattle. Janinę cieszyła się
na myśl o powrocie do domu, ale jednocześnie serce biło jej szybciej, gdy myślała o szczerej
rozmowie, jaką musi odbyć z dziadkiem.
Odprawiła się szybko i podczas gdy Zach odbierał jeszcze bagaże, wyszła na zalaną
108
Dobrana para
słońcem ulicę. Stanęła w grupie ludzi oczekujących na taksówkę.
- Hej, tutaj. - Odwróciła się na dzwięk głosu Zacha. - Daj, pomogę ci z tym - powiedział i wziął od niej
jedną z walizek.
- Dziękuję - wysapała zmęczona.
- Chyba mieliśmy ograniczyć uprzejmości do minimum - mruknął.
- Wybacz. Wyleciało mi z głowy.
- Boże, coś ty tam wsadziła? Kamienie? - jęknął, dzwigając walizę do góry. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)