[ Pobierz całość w formacie PDF ]z choroby. Większość umierających ludzi popada w depresję spowodowaną ich sytuacją. Jednakże w
trakcie rozmowy, stało się jasnym, że największym zmartwieniem Jacka nie była choroba, lecz fakt, że
nie odwiedzało go żadne z jego dzieci. Ponieważ miał ich ośmioro, oznaczało to dla niego tylko jedno
był złym ojcem.
Z początku sądziłem, że musi się mylić. Kiedy jednak rozmawialiśmy o jego związkach z dziećmi,
uwierzyłem, że był dla nich niezwykle okrutny.
Opowiadał o tym, że bił dzieci za drobne przewinienia. Czasami zamykał je w szafie tylko po to, by
pokazać im, kto jest głową rodziny. Kiedy się upijał, bił dzieci z powodów, których dzisiaj nie potrafił
sobie przypomnieć.
Pod koniec rozmowy o wychowaniu dzieci Jacka, moja sympatia do niego znacznie przygasła.
Czułem jednak, że powinienem mu pomóc.
To, co Jack przeżył na nowo, wstrząsnęło nim. Zobaczył w jak głupi i okrutny sposób się
zachowywał. Wróciły zapomniane wydarzenia. Widział swoje życie poprzez oczy ośmiorga dzieci,
które nie miały dla niego żadnego szacunku, a co najgorsze, nie miały najmniejszego powodu by
obdarzać go poważaniem. Teraz, u kresu życia, Jack uświadomił sobie, że przekazał dzieciom
nienawiść jaką czuł do swojego ojca. Wiedział także, że prawdopodobnie przekażą one swoim
potomkom nienawiść jaką żywiły do niego.
To jest ciemna strona cyklu życia powiedziałem. Czasami stajemy się tym, co nienawidzimy,
a następnie owa nienawiść zostaje przekazana kolejnym pokoleniom.
Byłem u boku Jacka, kiedy przez następne dni telefonował do każdego ze swoich dzieci i prosił o
wybaczenie. W ciągu następnych tygodni kilkoro dzieci odwiedziło Jacka. Dwoje z nich było przy nim,
kiedy umierał.
Czy Jackowi pomógł ten pózny przegląd życia? Oczywiście. Nie tylko wyraznie dostrzegł zródło
swoich problemów, zdołał też uporać się z nimi i przeprosić swoje dzieci.
W pewnym stopniu, zapobiegło to dalszemu przekazywaniu nienawiści, a przynajmniej osłabiło
jego siłę. Pozwoliło to także Jackowi zamknąć swoje życie happy endem". Nie wątpię, że podczas
przeglądu życia po śmierci, Jack ponownie przeżył swoją próbę uzdrowienia związków z dziećmi.
Zakończenie to ma być może słodko-gorzki posmak, ale lepsze to od samej goryczy.
* * *
Centra mają już dwudziestoletnią historię. Opowiada ona o spokoju i strachu, życiu i śmierci,
wierze i dowodach. Przez całe dziesięciolecia płynąłem na oślep, podążając za wiadomością, którą
talko ja mogłem widzieć lub słyszeć. Jednakże Zwietliste Istoty nigdy mnie nie zawiodły. Doprowadziły
mnie do wyznaczonego mi miejsca. Nigdy nie uznawałem Centrów za moją własność. Były one
czymś, co miałem zrobić.
Myślę, że obarczono mnie budową Centrów ponieważ wiem czym jest lęk, wiem czym jest
umieranie i wizyta po drugiej stronie, a co najważniejsze, wiem jak to jest, kiedy się stamtąd powróci i
ponownie stawia czoło życiu. Głównym celem Centrów jest niesienie pomocy ludziom stojącym w
obliczu śmierci. Dla nich Centra stanowić będą pomost pomiędzy naszym światem a światem
duchowym. Dzięki programowi Centrum umierająca osoba może stanąć twarzą w twarz z tym, do
czego musi się przygotować ze śmiercią.
Dla niektórych ludzi może to oznaczać doświadczenie przebywania poza ciałem i wejścia na nowe
poziomy zrozumienia, dzięki odmiennym stanom świadomości. Dla innych może to oznaczać
porozumiewanie się z kochaną osobą, która zmarła i czeka po drugiej stronie.
Wszystkie takie doświadczenia łagodzą strach przed umieraniem, i ułatwiają poddanie się,
szczególnie wtedy, gdy nie ma żadnych innych możliwych do zaakceptowania opcji.
Innym zadaniem Centrów jest sprawowanie opieki nad opiekunami. Jej celem jest łagodzenie
stresu u ludzi, którzy pomagają umierającym w przejściu na tamten świat. Pośród nich znajdują się
pracownicy hospicjów, jak również członkowie rodzin. Stres pracowników służby zdrowia jest
ogromny. Kiedy mówię o pracownikach służby zdrowia, nie myślę tylko o lekarzach i pielęgniarkach.
Ludzmi, którzy najbardziej mi pomogli podczas mojej hospitalizacji, byli ci, którzy zmieniali moją
bieliznę, albo przewracali mnie na boki, kiedy leżałem sparaliżowany. To oni najwięcej do mnie mówili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl