[ Pobierz całość w formacie PDF ]Mistrza Auku, tak i słudzy Morgotha zhardzieli, napływając w coraz większej
liczbie. Zima przyszła i minęła, a z wiosną potyczki rozgorzały na nowo. Dimbar
padł i lęk zakradł się do serca ludzi z Brethilu, zło bowiem wkraczało zewsząd
w ich granice, jedno południe zostawiając spokojnym.
Minął już niemal rok od ucieczki Turina, a Beleg wciąż go szukał, chociaż
nadzieja gasła w nim z wolna. Wędrując ku północy, dotarł aż do przeprawy na
Teiglinie, ale zawrócił stamtąd, dowiedziawszy się o nowym wypadzie Orków
z Taur-nu-Fuin. Przypadkiem trafił na domostwa leśnych osadników niedługo
po tym, jak Turin opuścił te okolice. Tam usłyszał osobliwe opowieści o wysokim
i władczym człowieku lub też wojowniku elfów, który pojawił się w lasach i ściął
głowę jednemu z Gaurwaithów, ratując w ten sposób ściganą przez tych zbójów
córkę Larnacha.
Był bardzo dumnej postawy powiedziała dziewczyna Belegowi. Miał
jasne oczy, ale ledwie na mnie spojrzał. Wilków nazywał swoimi kompanami i nie
44
W alternatywnej wersji tego fragmentu opowieści Turin wyjawił wówczas banitom swe prawdzi-
we imię i stwierdził, że będąc pełnoprawnym władcą i sędzią ludu Hadora sprawiedliwie śmierć wymie-
rzył Forwegowi, który pochodził wszak z Dorlominu. Na to Algund, stary banita ocalały z Nirnaeth Ar-
noediad i zbiegły z nurtem Sirionu, powiedział, że od dłuższego już czasu Turin z kimś mu się kojarzył,
kimś o nader podobnym spojrzeniu, i chociaż przypomnieć sobie nie mógł, kto zacz ów był, to teraz wie
już, że znał go kiedyś jako syna Hurina.
- On jednak był niższy, niewyrosły w porównaniu ze swymi przodkami, chociaż ognistą miał natu-
rę i złotorude włosy. Twoje włosy są ciemne i jesteś wysoki. Teraz, gdy bliżej ci się przyglądam, widzę, ile
odziedziczyłeś po matce, pochodziła z rodu Beora. Ciekaw jestem, jaki los ją spotkał.
- Nie wiem - powiedział Turin. - %7ładne wieści nie doszły mnie z Północy .
W tej wersji ujawnienie faktu, że Neithan to właśnie Turin, syn Hurina, zadecydowało o uznaniu go
przez pochodzących z Dorlominu banitów za herszta bandy.
87
chciał zabić tego drugiego, który znał jego imię, brzmiące Neithan.
Rozumiesz cokolwiek z tego? spytał Lamach elfa.
I owszem odparł Beleg. Mężczyzna, o którym mówicie, jest tym
właśnie, którego szukam. Ale nie dodał nic więcej, a tylko ostrzegł osadników
przed złem zbierającym się na Północy. Niedługo już nadciągną tu Orkowie,
a będzie ich zbyt wielu, byście mogli się obronić. Jeszcze w tym roku musicie
wybrać między wolnością leśnych ludzi a ocaleniem życia. Póki czas, ruszajcie do
Brethilu!
Potem odszedł w pośpiechu, poszukując legowisk banitów i jakichkolwiek
znaków mogących naprowadzić go na ich ślad. Znalazł je rychło, ale Turin
był już wówczas od kilku dni w drodze i szybko maszerował, a obawiając się
pościgu osadników, jak mógł najlepiej zacierał tropy i mylił ślady. Rzadko banda
nocowała dwukrotnie w tym samym obozowisku i mało co wskazywało na szlak
jej wędrówki, tak że nawet Beleg czuł się bezradny. Odczytując nieliczne znaki
i nasłuchując plotek dzikich zwierząt, których głosy rozumiał, często bliski był
celu, ale zastawał zawsze tylko puste legowiska, horda bowiem trzymała straż
dniem i nocą i wystarczał jeden sygnał, że ktoś się zbliża, a ruszała żwawo dalej.
Niestety! zakrzyknął. Nazbyt dobrze wyuczyłem to dziecię człowiecze
sztuki życia w lesie i pośród pól! Można by pomyśleć, że to kompania elfów
wędruje.
Banici jednak rychło zorientowali się, że ktoś podąża niezmordowanie ich
tropem i mocno zaniepokoili faktem, że tropiciela nie można ni dostrzec, ni
zgubić45.
Nie trwało długo, a urzeczywistniły się obawy Belega i Orkowie nawiedzili
Brithiach, a napotkawszy opór wszystkich sił, jakie zebrać zdołał Handir z Brethilu,
przez Przeprawę na Teiglinie skierowali się po łupy na południe. Wielu osadników
zdążyło wysłać swe kobiety oraz dzieci do Brethilu i one umknęły, wraz z eskortą,
na czas docierając do brodów. Jednak zbrojni, którzy szli za nimi, natknęli się już
na Orków i marny był ich los. Tylko garstka wywalczyła sobie przejście, docierając
do Brethilu, wielu zginęło lub popadło w niewolę. Potem Orkowie zajęli się
45
Ostatnie spisane wersje tej części historii zgodnie stwierdzają, że zostawszy przywódcą banitów, Tu-
rin poprowadził ich byle dalej od domów osadników, aż do puszczy na południe od Teiglinu, i że Beleg
zawędrował w tamte strony wkrótce po odejściu bandy. Jednak wskazówki geograficzne są tutaj niejasne,
a informacje tyczące kierunków marszruty banitów - sprzeczne. Jeśli wziąć pod uwagę dalszy ciąg narra-
cji, pozostaje przyjąć założenie, iż banici nie opuszczali Doliny Sirionu i w czasie najazdu Orków na sie-
dziby Ludzi Lasu rzeczywiście przebywali w pobliżu swych poprzednich kryjówek. W jednym z wcze-
snych szkiców banici poszli na południe, aż dotarli do krainy powyżej Aelinuial i Moczarów Sirionu ,
jednak ponieważ był to teren bez żadnego schronienia , Turin dał się przekonać swym podwładnym do
powrotu na lesiste ziemie na południe od Teiglinu, gdzie to po raz pierwszy ich spotkał. Takie wyjaśnie-
nie spójnie uzupełnia tok narracji.
88
ich domostwami, grabiąc je i paląc, aby następnie czym prędzej zwrócić się ku
zachodowi w poszukiwaniu Traktu. Objuczeni zdobyczą, ciągnąc za sobą rzesze
niewolników, chcieli bez zwłoki wrócić na Północ.
Banda szybko wyczuła ich przemarsz i chociaż więzniowie mało banitów
obchodzili, to jednak łupy uniesione ze splądrowanych osad rozpaliły chciwość
wygnańców. Turin uważał, że lepiej nie pokazywać się Orkom na oczy, przynajmniej
jak długo nie będzie wiadomo, ile głów liczy ich oddział, ale podwładni nie
chcieli go nawet słuchać. Zbyt wielu rzeczy niedostawało im w głuszy i niektórzy
zaczęli już nawet żałować wyboru herszta. Tak zatem, jednego Orlega biorąc do
towarzystwa, Turin poszedł na przeszpiegi, przekazując dowództwo Androgowi
i nakazując bandzie czekać gdzieś niedaleko w ukryciu.
Orkowie wielokrotnie przewyższali banitów liczbą, znajdowali się jednak na
terenie, gdzie rzadko dotąd gościli i wiedzieli dobrze, że niedaleko rozciąga się
Talath Dirnen, Strzeżona Równina pełna zwiadowców i szpiegów Nargothrondu.
Obawiając się napotkania wroga, zachowywali sporą ostrożność. Czujki przekradały
się przez lasy po obu stronach kolumny. W ten sposób trzech zwiadowców weszło
na leżących w ukryciu Turina i Orlega, a chociaż dwóch zginęło od razu, trzeci
uciekł, krzycząc: Golug! Golug!, jak nazywali wówczas Orkowie Noldorów.
W jednej chwili puszcza zaroiła się od zbrojnych, przemykających cicho po
całej okolicy. Widząc, jak mała jest szansa ucieczki, Turin postanowił ujawnić
się wreszcie i odciągnąć Orków od kryjówki bandy. Domyślając się po okrzyku
Golug! , że napastnicy lękają się przede wszystkim zwiadowców Nargothrondu,
umknął wraz z Orlegiem ku zachodowi. Zaraz też ruszył pościg. Długie kluczenie
między drzewami wywiodło ich w końcu z lasu na Trakt, gdzie zostali dostrzeżeni,
a Orleg padł przeszyty wieloma strzałami. Turina ocaliła kolczuga elfów, uciekł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl