[ Pobierz całość w formacie PDF ]A więc miałam rację - luzna podkowa była tylko pretekstem. Ukartowała to wszystko, żeby spotkać
się z Kristianem, pomyślała Elizabeth.
- Gdybyśmy się nie pokłóciły, na pewno by tutaj nie przyjechała - ciągnęła Bergette.
195
- Owszem, przyjechałaby - stwierdziła kategorycznie
Elizabeth.
Bergette spojrzała na nią zaskoczona.
- Sara nikogo nie słucha. I jestem niemal pewna, ze w ogóle nie przejęła się waszą kłótnią. Nie jest aż
taka wrażliwa na krytykę.
Bergette uśmiechnęła się blado.
- Masz rację - przyznała, ale po chwili znowu zrobiła się poważna i płaczliwym głosem powiedziała:
- Ale i tak nie powinnam była na nią krzyczeć. A co będzie, jeśli nigdy się nie obudzi?
Elizabeth objęła ją za ramiona.
- Oczywiście, że się obudzi. Myślisz, że wytrzyma długo w jednej pozycji?
Bergette zaśmiała się cicho i wzięła do ręki chusteczkę, którą podała jej Elizabeth.
- Sara jest pod dobrą opieką - zapewniła ją Elizabeth. - Doktor powiedział, że nie wolno jej ruszać,
zanim kości się nie zrosną. A gdyby działo się coś niepokojącego, od razu po niego poślemy.
- To dobrze - Bergette osuszyła łzy i wytarła nos. -Muszę już wracać do domu, ale niedługo znowu
przyjadę. Mogę być tutaj jutro?
- Kiedy tylko chcesz.
- To bardzo szlachetnie z waszej strony, że zgodziliście się wziąć na siebie taki kłopot...
- Też mi wielka rzecz! Każdy postąpiłby na naszym miejscu tak samo - zamilkła na chwilę, a potem
spojrzała Bergette prosto w oczy. - Sara wspomniała, ze masz nowego przyjaciela.
Bergette oblała się rumieńcem i zaczęła zwijać rękawiczki.
- To Einar. Ten, który pomógł Helenę. Elizabeth uśmiechnęła się zachęcająco.
- To bardzo miły mężczyzna. Bergette nagle spoważniała.
201
- O niego też się kłóciłyśmy. Sara była zdania, że Einarowi chodzi wyłącznie o moje pieniądze, ale...
Zdradzę ci w tajemnicy, że jemu również udało się zaoszczędzić niezłą sumkę... Słowo daję. Ale
nikomu ani słowa! Einar powiedział mi to w zaufaniu i na pewno nie chciałby, żeby inni się o tym
dowiedzieli.
- Nikomu nic nie powiem, masz na to moje słowo. To znaczy, że niedługo ogłosicie zaręczyny?
Bergette znowu się rozpogodziła.
- Zobaczymy. W końcu znamy się od niedawna. Spotkaliśmy się w sklepie, wiesz? Einar pomógł mi z
zakupami i tak zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Głównie o Helenę, o tym, że Kathinka otrzymała imię
na cześć jego zmarłej żony - Bergette przygryzła dolną wargę, patrząc w zamyśleniu przed siebie. - Od
tego czasu spotkaliśmy się wiele razy. W końcu postanowiłam zaprosić go do siebie. Wszystko zależy
od tej wizyty.
Elizabeth uśmiechnęła się.
- Rozumiem. Wtedy oficjalnie staniecie się parą. Bergette zaśmiała się cicho i skinęła głową, ze wzro-
kiem utkwionym w podłodze.
- Tak. Einar to miły człowiek, a to jest dla mnie najważniejsze.
Elizabeth poklepała ją po ramieniu.
- Einar jest wspaniałym mężczyzną i jestem pewna, że będzie wam razem dobrze. Nie przejmuj się
opinią Sary i innych ludzi.
Bergette przeniosła wzrok na Sarę.
- Myślisz, że wyzdrowieje?
- Jestem tego pewna. Jedz teraz do domu i bądz dobrej myśli. Zobaczysz, że wszystko się ułoży.
Bergette niechętnie ruszyła do wyjścia.
- Jutro znowu przyjadę - powiedziała cicho.
Po jakimś czasie zjawił się Kristian. Elizabeth wciąż czuwała przy łóżku Sary.
197
- I jak? - spytał.
- Sam widzisz. Kilka razy próbowałam ją obudzić, ale
nic to nie dało. .
- Musimy uzbroić się w cierpliwość - powiedział i pogłaskał ją po włosach. - Zejdz na dół i zjedz coś,
dobrze? Obiad jest już gotowy i wszyscy usiedli do stołu.
- Poczekam, aż Helenę skończy jeść i mnie zmieni. Kristian stanął w nogach łóżka.
- Sprawdziłem siodło Sary - powiedział. -Ico?
- Ktoś nożem przeciął popręg. Elizabeth spojrzała na niego przerażona.
- Co ty mówisz?!
- Kiedy popręg puścił, stopa wysunęła jej się ze strzemienia. To nie był żaden nieszczęśliwy wypadek.
- Chryste Panie! - wyszeptała Elizabeth. - Kto mógł zrobić coś takiego? - spytała, nie spuszczając z
niego oczu. - Wiem od Bergette, że rano Sara zmusiła parobka, żeby osiodłał konia, który miał luzną
podkowę.
Przez chwilę czekała na reakcję Kristiana, a kiedy ta nie nastąpiła, mówiła dalej - tym razem nieco
ostrzejszym tonem:
- Sara skłamała, twierdząc, że podkowa obluzowała się podczas przejażdżki.
Kristian nadal milczał zamyślony, przygryzając dolną
wargę.
- Była taka zła na parobka, że ośmielił się jej sprzeciwić, że zdzieliła go batem - dokończyła.
- Możliwe, że to on przeciął popręg. Elizabeth pokręciła powoli głową.
- Dlaczego miałby to robić? Prawda szybko wyszłaby na jaw, a wtedy on nie tylko straciłby pracę, ale
i nie miałby czego szukać u okolicznych gospodarzy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl