[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stephanie pewnie. Poczuła ochotę, by pozostać w nich na zawsze.
 Wyjdz za mnie, Stephanie  poprosił.  Nie będę idealny, nie będę
romantyczny, ale przynajmniej będziemy z sobą szczerzy.
To, że mówił bez ogródek, poruszyło ją i jakimś cudem sprawiło, że nie
czuła się już taka samotna.
61
R
L
T
Przytuliła się do niego. W końcu poddała się i kiwnęła głową na znak
zgody, nie odpychając go od siebie.
Stephanie chciała zorganizować ślub na ranczu, i Alec się na to zgodził.
Poza tym spełnił rodzinny obowiązek i poinformował o ślubie ojca,
przemilczając jednak fakt, że Stephanie jest w ciąży.
Na ranczo przylecieli Jared i Melissa. Potem Melissa i Amber połączyły
siły, by namówić Stephanie do wyprawienia choćby symbolicznego wesela.
Miało być tylko ich sześcioro oraz pastor, ale nie mogli ukryć tej
uroczystości całkowicie przed oczami pracowników rancza, zresztą nie
zamierzali tego robić. Lepiej żeby wszystko wyglądało naturalnie.
W końcu znalezli zaciszny zakątek nad rzeką. Od domku Stephanie
jechało się do niego dwa kilometry polną drogą. Za nimi falowały łany owsa,
konie pasły się na zboczu, a za zasłoną olch szemrała cicho rzeka.
Pierwsi przybyli Alec i pastor, ale w ciągu kilku minut swoim suvem
podjechał Jared z resztą gości.
Mężczyzni byli w garniturach, Amber i Melissa włożyły sukienki do
kolan, Amber brązową, a Melissa w kolorze burgunda.
Stephanie wysiadła z samochodu jako ostatnia. Gdy już to zrobiła, Alec
nie mógł oderwać od niej wzroku.
Miała na sobie prostą białą suknię bez ramiączek z podwyższonym
stanem i połyskującym pod biustem pasem. Suknia miękko opadała jej do
kolan, eksponując zgrabne i opalone łydki. Na nogach Stephanie miała
śliczne białe atłasowe baletki, kontrastujące z zieloną trawą. Jej upięte w
luzny kok włosy lśniły na tle błękitnego nieba. Całości stroju dopełniały bry-
lantowe kolczyki i delikatny naszyjnik, a subtelny makijaż sprawił, że jej
piegi przestały być widoczne.
Wzrok Aleca zatrzymał się kształtnej szyi narzeczonej i jej gładkich,
62
R
L
T
odkrytych ramionach.
Alec nie był specjalnie romantyczny, ale z trudem powstrzymał się od
tego, by porwać ją w ramiona i natychmiast udać się na miesiąc miodowy.
Stephanie zrobiła pierwszy ostrożny krok, potem następny. To nie było
tradycyjne przejście przez nawę kościoła do ołtarza, toteż nie była pewna, jak
ma się zachować. Alec podszedł do niej i spotkali się w połowie drogi, po
czym razem podeszli do pastora.
Czuł, jak Stephanie drżą ręce, i musiał zwalczyć w sobie chęć, by
przytulić ją do siebie. Dziwił się swojej reakcji. Była to przecież tylko zwykła
ceremonia, zorganizowana jedynie po to, by dopełnić formalności.
Gdy pastor zaczął mówić, wszyscy ucichli.
Kiedy Stephanie wypowiadała swoją przysięgę, utkwiła wzrok w,
podbródku Aleca. Alec z kolei patrzył jej prosto w oczy, wciąż nie mogąc się
nadziwić, jak pięknie wygląda jego przyszła żona. Uświadomił sobie, że
nigdy wcześniej nie widział jej w sukience, biżuterii, tak ładnie uczesanej.
Wiedział, że jest piękna. Pociągała go fizycznie od momentu, gdy ją poznał.
Ale ta cudowna istota, która przed nim stała, przekraczała jego wszelkie
wyobrażenia. Jeszcze raz przeniósł się w wyobrazni do nocy poślubnej i
miesiąca miodowego.
Szybko stłumił w sobie tę myśl. Musi zachować dystans między nimi.
Plan Jareda i Royce a, by rozkochać w nim Stephanie, jest głupi i
niebezpieczny. Matka Aleca kochała jego ojca, ale jego obojętność ją
zniszczyła.
Pastor skończył przemowę i zachęcił Aleca, by pocałował żonę. Ten
zwyczaj wydawał mu się głupi, ale nieelegancko byłoby tego nie zrobić.
Alec przechylił głowę. Starał się nie angażować emocjonalnie, gdy
jedną ręką obejmował szczupłą talię żony, a drugą oparł na jej ramieniu, i
63
R
L
T
kiedy jego usta dotknęły jej warg.
Pocałowali się delikatnie, zupełnie inaczej niż wtedy, gdy się kochali.
Wrażenie było jednak tak silne, że przez chwilę Alec miał wrażenie, że osunie
się na kolana.
Całował Stephanie trochę za długo i za mocno.
Z trudem zdołał się od niej oderwać. Jej policzki płonęły, usta
zaróżowiły się, srebrnoniebieskie oczy zyskały głębię. Poczuł wstrząs i
zyskał pewność, że znalazł się w olbrzymich tarapatach.
Stephanie bardzo się ucieszyła, gdy na werandzie głównego domu
zobaczyła McQuestina. Ten starszy pan był dla niej jak drugi dziadek i bardzo
jej go brakowało, gdy w Teksasie dochodził do siebie po złamaniu nogi.
Wyskoczyła z samochodu Jareda, zostawiając Aleca na tylnym
siedzeniu.
 Wróciłeś!  zawołała, starając się dojść do niego w swych
niepraktycznych baletkach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)