[ Pobierz całość w formacie PDF ]mnie. %7łe czekacie na kogoś.
Więc siedzcie tak sobie i co kilka chwil spoglądajcie na zegar
wiszący na ścianie. Zapewniam: im dłużej będziecie czekać, tym
wolniej będą się poruszać wskazówki.
Nie dzisiaj. Kiedy tam dotrę, będę siedział z walącym sercem
i obserwował wskazówki, których każde drgnięcie będzie mnie
zbliżało do wejścia mamy przez drzwi.
Zaczynam biec.
Gdy minie kwadrans, macie moją zgodę na zamówienie
shake a. Bo kwadrans to o dziesięć minut więcej niż czas
potrzebny na dotarcie do Rosie ze szkoły nawet największej
niezgule.
Ktoś& się spóznia.
Dobra, jeśli chcecie, bym wam coś poleciła, bananowo-
orzechowy shake nie będzie błędem.
Potem czekajcie dalej, aż go wypijecie, bez względu na to,
jak dużo czasu wam to zajmie. Po półgodzinie zacznijcie
przebierać łyżeczką, żeby móc się czym prędzej stamtąd wynieść.
Ja tak robiłam.
Palant z ciebie, Marcus. Wystawiłeś ją do wiatru, chociaż w
ogóle nie musiałeś się z nią umawiać. To była tylko zbiórka
pieniędzy na obóz cheerleaderek. Jeśli nie zamierzałeś tratować
tego serio, nikt cię nie zmuszał.
Pół godziny to dość czekania na walentynkową randkę.
Zwłaszcza samej u Rosie. To także mnóstwo czasu, żeby zachodzić
w głowę, co się stało. Czyżby zapomniał? Bo sprawiał wrażenie
szczerego. Przecież nawet ta cheerleaderka uważała, że nie
żartował, prawda?
BiegnÄ™ dalej.
Uspokój się, Hannah, powtarzałam sobie. Nie wystawiasz się
na pośmiewisko. Wyluzuj. Nie brzmi wam to znajomo? Czyż nie tak
właśnie wyperswadowałam sobie wyciągnięcie swego testu z
pudełka?
W porządku, wystarczy. Takie myśli przebiegały mi przez
głowę przez trzydzieści minut, jakie spędziłam, czekając na
pojawienie się Marcusa. Co przypuszczalnie nie wprawiło mnie w
najlepszy nastrój, kiedy się wreszcie pojawił.
Zwalniam tempo. Nie dlatego, że brakuje mi tchu czy uginają
się pode mną nogi. Nie jestem fizycznie zmęczony. Po prostu
wyczerpany. Jeśli Marcus jej nie wystawił, to co?
Usiadł na stołku obok mnie i przeprosił. Powiedziałam mu,
że jeszcze chwila, a dałabym sobie spokój i poszła. Spojrzał na
pusty puchar po shake u i przeprosił jeszcze raz. Nie sądził, że się
spózni. Nie był nawet pewien, że przyjdę.
I nie mam mu tego za złe. Najwyrazniej uznał, że wygłupiamy
się tylko z tą randką. Czy też zakładał, że się wygłupialiśmy. Ale w
połowie drogi do domu zatrzymał się, pogłówkował i skierował do
Rosie tak na wszelki wypadek.
I właśnie dlatego wylądowałeś na tych taśmach, Marcus.
Zawróciłeś tak na wszelki wypadek. Na wypadek gdybym ja,
Hannah Baker, miss reputacji, czekała na ciebie. A nuż.
I niestety, czekałam. Myślałam wówczas, że może być miło.
Wówczas byłam głupia.
Widzę Rosie. Po drugiej stronie ulicy. Na końcu parkingu.
Widzicie, Marcus nie przyszedł do Rosie sam. Przyszedł tam z
planem. A ten plan przewidywał między innymi, żebyśmy się
przesiedli ze stołków przy barze do jednego z boksów na końcu.
Niedaleko automatów do flippera. Ja na miejscu od wewnątrz.
Wciśnięta między niego& i ścianę.
Parking jest niemal pusty. Stoi tam tylko kilka samochodów
bezpośrednio przed knajpą, ale żaden z nich nie należy do mamy.
Więc przystaję.
Jeśli siedzicie teraz u Rosie, zostańcie lepiej przy barze. Tam
jest wygodniej. Wierzcie mi.
Stoję na chodniku, robiąc głębokie wdechy i z trudem
wypuszczając powietrze. Na skrzyżowaniu po drugiej stronie ulicy
miga czerwona ręka.
Nie wiem, czy jego plan był przemyślany. Może przybył
jedynie z gotową wizją końcówki. Celu. Jak już mówiłam, Marcus
to typ wesołka. Więc siedzieliśmy sobie w naszym boksie, plecami
do reszty sali i zrywaliśmy boki. W pewnej chwili rozbawił mnie
tak bardzo, że ze śmiechu rozbolał mnie żołądek. Skręcałam się ze
śmiechu, dotykając czołem jego ramienia i błagałam, by przestał.
Ręka dalej miga, ponaglając mnie do podjęcia decyzji.
Mówiąc mi, bym się pospieszył. Zdążę jeszcze przebiec przez
ulicę, przeskoczyć chodnik i popędzić przez parking do Rosie.
Ale nie robiÄ™ tego.
I właśnie wtedy dotknął mojego kolana. I już wiedziałam.
Czerwona ręka przestaje migać. Zwieci teraz nieprzerwanie i
jaskrawo.
Odwracam się. Nie mogę tam wejść. Jeszcze nie.
Przestałam się śmiać. Niemal przestałam oddychać. Ale
nadal opierałam czoło na twoim ramieniu, Marcus. Twoja ręka na
moim kolanie. Tak ni stÄ…d, ni zowÄ…d. Tak samo jak ta na moim
tyłku w cukierni.
Co robisz? szepnęłam.
Chcesz, żebym ją przesunął? spytałeś.
Nie odpowiedziałam.
Przyciskam dłoń do brzucha. Mam już dość. Nie udzwignę
tego.
Pójdę do Rosie. Za chwilę. Przy odrobinie szczęścia dotrę
tam przed mamą. Ale najpierw kino, w którym pracowaliśmy z
Hannah przez jedno lato. Miejsce, gdzie była bezpieczna:
Crestmont.
Ani też nie odsunęłam się od ciebie. To było tak, jakbyście ty
i twoje ramię nie byli już ze sobą powiązani. Twoje ramię było
jedynie podporą, na której trzymałam czoło, próbując pojąć, co
jest grane. I nie mogłam odwrócić wzroku, kiedy zacząłeś gładzić
moje kolano& i przesuwać palce w górę.
Dlaczego to robisz? spytałam.
Znajduje się tylko przecznicę dalej i choć nie jest oznaczone
czerwoną gwiazdką na mapce, powinno ją mieć. Dla mnie to jest
czerwona gwiazdka.
Obróciłeś się i uniosłam głowę, ale teraz twoje ramię
znajdowało się za mną i przyciągało mnie bliżej. A twoja druga
ręka dotykała mojej nogi. Górnej części uda.
Obejrzałam się do tyłu, patrząc na inne boksy, na bar,
próbując ściągnąć na siebie uwagę. I kilka osób zerknęło w naszą
stronÄ™, ale zaraz siÄ™ odwracali.
Pod stolikiem usiłowałam zrzucić z uda twoją dłoń.
Rozluznić uścisk. Odepchnąć cię. Nie chciałam krzyczeć sprawy
nie zaszły jeszcze tak daleko ale wzrokiem błagałam o pomoc.
Wsuwam do kieszeni dłonie, zaciśnięte w pięść. Mam ochotę
grzmotnąć w ścianę albo jakieś okno wystawowe. Jeszcze nigdy
nikogo nie uderzyłem, a dzisiejszej nocy już o mały włos nie
walnÄ…Å‚em Marcusa tym kamieniem.
Ale wszyscy się odwrócili. Nikt się nie zainteresował, czy
wszystko jest w porzÄ…dku.
Dlaczego? Czyżby przemawiała przez nich grzeczność?
Co, Zach? To grzeczność przez ciebie przemawiała?
Zach? Znowu? Już raz się pojawił na pierwszej kasecie z
Justinem. Potem wszedł między mnie i Hannah na pożegnalnej
imprezie Kat. Mam tego potąd. Nie chcę się dowiadywać, jak
wszystko i wszyscy sÄ… ze sobÄ… powiÄ…zani.
Przestań powiedziałam. I wiem, że mnie usłyszałeś,
ponieważ patrzyłam za oparcie i moje usta znajdowały się jedynie
o kilka centymetrów od twojego ucha. Przestań.
Crestmont. Skręcam za róg i za niecałe pół kwartału ukazuje
się moim oczom. Jeden z nielicznych skarbów architektury w
mieÅ›cie. Ostatnie kino art déco w stanie.
Nie denerwuj się powiedziałeś. I może przeczuwałeś, że
nie zostało ci już wiele czasu, bo twoja ręka natychmiast
przesunęła się w górę. Tam. Więc wbiłam ci w bok obie ręce i
zrzuciłam cię na podłogę.
Dobra, zgodzicie się, że gdy ktoś spada z krzesła, to jest to
śmieszne. Po prostu jest. Więc można by pomyśleć, że ludzie na ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plkajaszek.htw.pl