[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwyczajnym mewom. Zdawało się, że wszyscy tu pasowali i wiedzieli co robili.
To musiało być miłe.
Mijał hotel za hotelem, restaurację za restaurację i nawet mały park
rozrywki, który został zbudowany na pomoście nad oceanem. The Pleasure
Pier. Nawet nie znalazł w sobie wystarczającej ilości humoru, aby rozwinąć
ten dowcip. Ale Owen chciałby pójść do miejsca zwanego The Pleasure Pier,
ale obecność Owena nie była by przyjazna dla rodzin. Drobny uśmiech
wydawał się być obcy na twarzy Kellena. Musiał wrócić do Owena. Owen był
jedyną osobą, która go uszczęśliwiała i nigdy mu nie współczuła. Kellen był
szczęściarzem, że miał w swoim życiu taką osobę jak Owen, ale w tej chwili
rozpaczliwie potrzebował kogoś, kto by go w tym przekonał.
Kellen podążył za znakami drogowymi, które prowadziły do przystani
promowej i ucieszył się, że kolejka była krótka. Nie miał pojęcia jak długo by
utknął na łodzi z niczym, co zajęłoby ego umysł, podczas gdy przekroczył
szeroką zatokę tętniącą życiem przy korku do barki. Może znalazłby czas, aby
zadzwonić do Owena. Kilku minutowa rozmowa z pewnością wprawiłaby
Kellena w lepszy nastrój. Był bliski wyskoczenia z własnej skóry.
Poczekał, aż prom odbił od przystani, zanim odpiął pas i wyszedł z
samochodu z telefonem w dłoni, aby stanąć przy balustradzie. Włączył swój
telefon i spostrzegł, że miał kilka wiadomości na poczcie głosowej. Wszystkie
były od Owena. Kellen powiedział mu, że wyłączy telefon. Zaczął się
zastanawiać, czy w zeszłej nocy przegapił coś ważnego, czy może Owen po
prostu był znudzony, bo nie miał w busie nikogo do zaczepiania.
Kellen nie kłopotał się, aby odsłuchać wiadomości, zwłaszcza, że bateria
jego telefonu była niska, więc wybrał numer Owena.
Owen odebrał po drugim sygnale.
- Jesteś wreszcie. Zacząłem myśleć, że zostałeś zeżarty przez rekiny.
- Nie spotkałem żadnych rekinów. Za to świnię tego ranka, ale żadnych
rekinów.
- Zwinie?
- Dostałem mandat za przekroczenie prędkości.
- Jesteś pewien?- powiedział Owen.- Czekaj, to naprawdę Kelly? Adam,
znowu ukradłeś Kelly'emu telefon? To jakiś żart.
Kellen uśmiechnął się, już czując się lepiej.
- Wiele myślałem, kiedy ja, uch, zostawiłem... kobietę z którą... tak jakby
przespałem się w nocy.
Po drugiej stronie linii nastąpiła martwa cisza. Kellen odsunął telefon od
ucha, aby spojrzeć na ekran i przekonać się, czy to padła bateria. Wciąż był
połączony.
- Owen? Jesteś tam?
- Przespałeś się w nocy z kobietą? Ty? Kellen Szybujący Orzeł Jamison
przespał się z kobietą? Jesteś pewien?
Kellen zachichotał.
- Tak, w dodatku byłem chętnym uczestnikiem. Ale tego ranka, tak
jakby... wyszedłem. Powinienem wrócić? Nie powinienem, prawda? Lepiej
teraz przeciąć wszystkie więzi, prawda?
- Nie wiem. Polubiłeś ją, czy to było to pożądanie typu nie-pieprzyłem-
się-właściwie-od-pięciu-lat?
Kellen wydął policzki.
- Sądzę, że po trochu jednego i drugiego. Lubię ją, ale nie sądzę, żebym
się z nią przespał, jeżeli byłbyś tam aby mnie przypilnować.
- Kurwa - powiedział Owen.- Chcesz mi powiedzieć, że jedyne co
musiałem zrobić, abyś przespał się z laską, to zniknąć?
- Nie - powiedział Kellen, kręcąc głową.- Między nią a mną było coś
wyjątkowego. Po prostu zbzikowałem przez to, że zdradziłem Sarę i
wyszedłem zanim się obudziła.
- W takim razie tak, powinieneś zawrócić i natychmiast do niej wrócić,
ty pieprzony idioto. Od pięciu lat czułeś tylko łaskotanie kobiety na swoim
kutasie, nie wspominając już o niczym głębszym. Ta sprawa z Lindsey może
poczekać.
- Lindsey?- powiedział Kellen, marszcząc brwi.- Kim jest Lindsey? Ona
ma na imię Dawn?
- Nie odsłuchałeś moich wiadomości głosowych? Wszystkich siedmiu?
- Mam niską baterię, więc jeszcze ich nie odsłuchałem.
Owen zaśmiał się.
- Cóż, stary, wczorajszej nocy na nas wszystkich spadła szokująca
wiadomość. Lindsey, ta śliczna mała fanka, którą związałeś podczas Wigilii,
zjawiła się po naszym ostatnim koncercie i nie uwierzysz w to, stary, ona
jest...
Kellen poczekał, aż dokończy, wiedząc, że Owen lubił się z nim pieprzyć,
tworząc długą, dramatyczną pauzę.
- Jest co?- brak odpowiedzi.- Owen?
Spojrzał na telefon i spostrzegł, że ekran stał się czarny. Rozładowana
bateria. Cholera. Z irytacją, Kellen wepchnął telefon do swojej kieszeni,
pociągając za pasek niebieskiej liny, kiedy wyciągnął rękę.
Zacisnął kawałek sznurka w dłoni.
- Dawn - szepnął i spojrzał na wyspę. Tęsknił za nią. %7łałował, że
wyszedł bez pożegnania się.
Duże, szare ciało, śliskie i giętkie, wyskoczyło z wody. Zaparło mu dech
w piersiach. Nigdy wcześniej nie widział dzikiego delfina. Sara podskoczyłaby
do księżyca z ekscytacji.
- Sara - mruknął pod nosem.
Kellen westchnął i chwycił czoło w jedną dłoń.
Dawn. Sara. Lindsey. Kobiety będą jego śmiercią. Próbował ich unikać,
ale jego działania nie przynosiły nic dobrego.
Prom zaczął zwalniać, gdy zbliżył się do pomosty na Półwyspie Bolivar.
Kellen wszedł do swojego wypożyczonego samochodu i rozważył swoje opcje.
Nie mógł wrócić do Dawn; z pewnością coś by sobie pomyślała. I był
niezmiernie ciekaw, o co chodziło z tą kobietą o imieniu Lindsey. Wszystko co
pamiętał, to to, że była szokująco podobna do Sary, że jej cipka była słodsza
niż miód i była bardzo dobra w dzieleniu się. Wróciła do busu na kolejną
orgię? Kellen nie był zainteresowany. W takim przypadku musiałby sobie
znalezć hotel, w którym mógłby się zaszyć na noc. Poza tym chłopaki byli
bardziej zaangażowani w związki, niż to było sześć miesięcy temu. Z
pewnością nie zamierzali zmarnować czegoś tak ważnego dla seksownego
tyłeczka i chętnej pułapki.
Kellen postanowił pojechać prosto do busu. Może gdy wszystko sobie
poukłada, to wróci do Galveston, aby przeprosić Dawn za to, że był takim
tchórzliwym sukinsynem. Ale to dzisiaj się nie stanie. W ciągu dwudziestu
czterech godzin mógł znieść tylko tyle bólu serca i dezorientacji.
Jazda przez Beaumont nie była bogata w wydarzenia. Jego bijące się
myśli dotrzymywały mu towarzystwa. Myślał o Dawn. I myślał o Sarze. Ale
głównie przeklinał siebie za to, że nie zabrał ze sobą ładowarki do telefonu.
Spędził jedną noc z dala od zespołu i Owen uznał za stosowne zadzwonić do
niego siedem razy, aby powiedzieć mu o jakiejś fance. Przekazała im
wszystkim jakąś nieuleczalną chorobę? Kellen nie przespał się z nią, ale ją
pożarł.
Kellen zaparkował w pobliżu miejsca, gdzie zespół i załoga przygotowali
się do koncertu i skierował się do busu, przygotowany na najgorsze. Ale nic
nie mogło go przygotować na to, kogo zobaczył u szczytu schodów busu.
Jej włosy były zaczesane z jej twarzy w luzny kucyk. Jej błyskotliwe
niebieskie oczy błyszczały rozpoznaniem, gdy uśmiech rozciągnął jej miękkie,
zmysłowe usta. Położyła jedną dłoń na wyraznie rozdętym brzuchu i
machnęła do niego lekko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)