[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieznanej sile i pozwolić jej się unieść.
Stanąwszy za Georgiana, natychmiast wyczuł
delikatny aromat jej włosów. Położył jej ręce na
ramionach i przez chwilę czuł nawet, jak ich ciała się
stykają, zaraz jednak Georgiana raptownie się odsunęła i
spojrzała na niego z wyrzutem.
- O ile pamiętam, mieliśmy zająć się śledztwem -
powiedziała, nieco zaróżowiona na twarzy.
- Prawdę mówiąc, myślałem raczej o czymś bardziej
trwałym - odparł Ashdowne, wyciągając ku niej ramiona.
Puściła mimo uszu to stwierdzenie i cofnąwszy się
kilka kroków, wyciągnęła przed siebie rękę, jakby chciała
go zatrzymać w przyzwoitej odległości. Ashdowne
radośnie się uśmiechnął na widok jej spłoszonej miny.
Jeszcze żadna kobieta nie odrzuciła jego zalotów, a tym
bardziej nie broniła się przed nimi, ale opór Georgiany
tylko podsycał jego pragnienie. Naturalnie nie zamierzał
stosować siły, dobrze jednak wiedział, że Georgianę do
niejednego łatwo jest namówić.
- Nie! Niech pan nie podchodzi bliżej - sprzeciwiła
się, jakby przejrzała jego plan. - Plączą mi się myśli,
kiedy pan jest za blisko, - Ashdowne najchętniej
pocałowałby ją w uroczą, nadąsaną buzię, ale gdy chciał
dotknąć jej policzka, przeszkodziła mu. - I niech pan
mnie nie dotyka! - dodała.
Musiał bardzo się starać, by przybrać niewinny wyraz
twarzy.
- A gdybym wziął panią za rękę? Tylko tyle.
- No, może...
Zanim zdążyła odpowiedzieć, wykorzystał jej wahanie
i postawił ją przed faktem dokonanym. Jednocześnie
spojrzał na nią zdziwiony, tak jakby nie wiedział, skąd się
wzięła jej nagła nieufność. Ale Georgiana pozostała
czujna i cały czas miała minę, która mówiła mu, że
przejrzała jego zamiary.
- Zgoda, ale tylko za rękę - powiedziała bez
entuzjazmu. Ashdowne wesoło się roześmiał. Nigdy nie
był uwodzicielem szukającym szczęścia z młodymi,
niewinnymi pannami, ale ta gra z Georgianą była
doprawdy pasjonująca. Raz już udało mu się ją zachęcić
do bardzo intymnych pieszczot i był przekonany, że uda
mu się to ponownie. Spojrzał w jej błękitne oczy i
zobaczył, że dziewczyna zdaje sobie sprawę z jego mocy.
Nie zamierzał się śpieszyć. Mógłby ją wtedy spłoszyć,
więc po prostu stał i całkiem niewinnie trzymał ją za
rękę. Po chwili zaczął przesuwać kciukiem po miękkiej
skórce rękawiczek, choć nie mógł się doczekać, by poczuć
pod palcami dotyk gładkiej dłoni.
Przypomniał mu się ich wieczór w łazni. Pod
wpływem tego wspomnienia uniósł rękę Georgiany do
ust i pocałował nadgarstek tak, jakby wargami chciał
wyczuć puls. Gdy potem spojrzał jej w twarz, panna
Bellewether miała zaróżowione policzki i błyszczące oczy.
Pochylając głowę, ujął zębami koniuszek rękawiczki i
lekko za niego pociągnął. Georgianą gwałtownie nabrała
tchu, a on tymczasem obnażył jej dłoń. Potem zaczął
zdejmować drugą rękawiczkę. Robił to wolno i
dokładnie, jakby odprawiał rytuał.
Gdy rękawiczka spadła na ziemię, westchnął i wtulił
usta w dłoń Georgiany. Owionął go jej delikatny zapach.
Przesunął koniuszkiem języka po wnętrzu dłoni, rysując
na nim kółeczka. Potem zaczął obwodzić językiem palce,
nie omijając ani jednego zagłębienia.
Wreszcie podniósł głowę, pochwycił spojrzenie
Georgiany i objął wargami najmniejszy palec. Wessał go
do ust, przyglądając się, jak błękitne oczy Georgiany
zasnuwają się zmysłową mgiełką. W zaciszu lasku było
teraz słychać tylko ich płytkie oddechy. Dotarłszy do
końca palca, delikatnie ujął zębami paznokieć. Georgiana
cicho westchnęła i nagle się zachwiała.
Podtrzymał ją i ułożył na rozpostartym płaszczu. W
głowie mu szumiało, pragnienie owładnęło nim bez
reszty, choć przecież nie zrobił nic takiego, tylko pieścił
jej dłoń. Z cichym pomrukiem znalazł się nad nią, chcąc
jak najszybciej nacieszyć się również resztą jej ciała.
Coś jednak go powstrzymało.
Zawisł nad nią, oparty na łokciach, spojrzał jej w
twarz i znieruchomiał. Policzki miała ślicznie
zarumienione, wargi rozchylone, głowę odchyloną do
tyłu. Nie ulegało wątpliwości, że pożąda go tak samo jak
on jej. Ale oczy miała zamknięte.
- Georgiano, popatrz na mnie - zażądał.
Zatrzepotała rzęsami i przez chwilę widział piękny,
zamglony błękit, zaraz jednak powieki znowu opadły. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)