[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na samym szczycie wieżowca.
Demetrious wyszedł jej na spotkanie. Jeśli nawet zastanawiał się, co ona tu
robi i dlaczego nie pojawiła się w dżinsach, lecz w eleganckiej sukience, w żaden
sposób nie okazał zdziwienia. Poprowadził ją prosto do gabinetu Theo.
Zamknęła za sobÄ… podwójne drzwi i odniosÅ‚a wrażenie déjà vu. Wszystko
wyglądało dokładnie tak samo jak tamtego dnia, gdy stryj po raz pierwszy
zaproponował jej małżeństwo z mężczyzną, którego prawie nie znała, i Vicky
wkroczyła do gabinetu Theo, domagając się wyjaśnień. Również i teraz jej wzrok
powędrował w kierunku wysokiego mężczyzny, który właśnie podnosił się zza
biurka. Twarz miał ściągniętą, a w oczach zimną złość.
- W co ty, do diabła, grasz? - zapytał ostro.
Vicky usłyszała w tym pytaniu wrogość i wróciło do niej wspomnienie: takim
tonem mówił do niej tamtego okropnego dnia, gdy wróciła do jego rezydencji po
S
R
spotkaniu z Jemem, a on rzucił na stolik zrobione przez paparazzi zdjęcia ich
dwojga. Próbowała mu coś tłumaczyć, ale nie dał jej dojść do głosu; w ogóle jej nie
słuchał, tylko atakował bezlitośnie, a potem wyrzucił ją z domu.
W jej oczach pojawił się twardy wyraz. Kołysząc biodrami, postąpiła krok do
przodu. Cienki materiał sukienki ocierał się o jej ciało. Kupno tego stroju poczyniło
znaczący uszczerbek w stanie jej konta, ale to nie było ważne. Wyglądała i czuła
się właśnie tak, jak chciała. Wiedziała, że jest elegancka i że jej widok zapiera
dech.
- Pytasz, w co ja gram? Ależ, Theo, przyszłam tu na twoje zaproszenie.
Przecież zaprosiłeś mnie na lunch w swoim apartamencie, nie pamiętasz?
Wszystkie emocje wyparowały z jego twarzy, została tylko gładka,
nieprzenikniona maska. Vicky dobrze znała tę twarz i wiedziała, że powinna mieć
się na baczności, ale to nie mogło jej powstrzymać. Nie tym razem.
Obszedł biurko dokoła, nie spuszczając z niej wzroku. Jak na tak wysokiego
mężczyznę, poruszał się z wyjątkowym wdziękiem. Vicky instynktownie napięła
się, ale po chwili rozluzniła mięśnie. Nie była już ofiarą Theo i nigdy więcej nie
miała się nią stać. Tym razem zamierzała zwyciężyć. Ten jeden, jedyny raz - w
ostatecznej rozgrywce.
- No cóż, w takim razie chodzmy na górę. Demetrious z pewnością już
zamówił jakiś lunch.
Poprowadził ją na drugą stronę korytarza, do prywatnej windy, której drzwi
na górze otwierały się bezpośrednio na jego apartament. Vicky weszła do środka z
taką samą pewnością siebie, z jaką wcześniej wkroczyła do jego gabinetu, i
zatrzymała się przy oknie, z którego roztaczał się widok na kamienisty Akropol,
odwiecznego strażnika Aten, z górującą nad nim sylwetką Partenonu. Pomyślała, że
powinna tam pójść jeszcze przed wyjazdem do Londynu. Była akurat odpowiednia
pora roku na zwiedzanie; letnie upały już minęły. Mogłaby zatrzymać się na kilka
dni w hotelu i powtórnie odwiedzić wszystkie te miejsca. Dobrze wiedziała, że jest
S
R
to jej ostatni pobyt w tym mieście.
To również była wina Theo: oddzielił ją od jej greckiego dziedzictwa. Poczuła
smutek i odwróciła się plecami do okna.
- Napijesz się czegoś? - zapytał Theo, podchodząc do barku.
Za podwójnymi drzwiami wychodzącymi na jadalnię widać było gromadkę
służby, która zastawiała stół i przynosiła potrawy z położonej piętro niżej kuchni.
Vicky już kilkakrotnie jadła tu lunch, gdy Theo przyjmował partnerów w inte-
resach, którzy przychodzili z żonami, przez co jej obecność również stawała się
niezbędna. Zastanawiała się, czy przyprowadzał tu także inne kobiety. W końcu
było to całkiem wygodne miejsce. Winda zjeżdżała prosto na parking, toteż goście
mogli przybywać i wychodzić, nie przechodząc przez piętra biurowe.
Obrzuciła pomieszczenie wzrokiem. Wystrój był surowy, funkcjonalnie
minimalistyczny. Każda kobieta, która tu się znalazła, musiała zdać sobie sprawę,
że ta przestrzeń należy do mężczyzny, który nie zgadza się na żadne kompromisy z
kobiecą wrażliwością.
W tej chwili jednak Vicky nie miała zamiaru okazywać ani odrobiny kobiecej
wrażliwości. To był czas na twardą rozgrywkę. Zamierzała trafić Theo w jego
najczulsze miejsce.
- Tylko mineralna, dziękuję - odrzekła sucho, przerywając ciąg własnych
myśli.
- Z gazem czy bez? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtÄ…d nie uciekÅ‚)