[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale o tym też dobrze wiedziałam.
Jego ego nakazywało mu poprosić ją o sprecyzowa-
nie, co jeszcze w swoim mniemaniu wiedziała. Nie po
to ją jednak odszukał. Na pewno nie chodziło mu
o dopieszczanie własnego ego. Przyszedł do niej po to,
aby przekonać się, czy zupełnie stracił głowę. Posłał jej
uśmiech, który w jego mniemaniu miał przyprawić ją
o gwałtowniejsze bicie serca, i mrugnął porozumie-
wawczo.
 No proszę, pani Ford, skoro tak dużo pani wie,
może powie mi pani, dlaczego zaprosiłem panią ze sobą
na wakacje.
Przechyliła głowę na bok i przyjrzała mu się spod
długich rzęs.
 Może po to, aby zakończyć to, co zaczęliśmy
osiem lat temu? Zgadłam?
Szeroki uśmiech Raya zaczął powoli znikać z jego
ust. Nie odpowiadało mu przekonanie, że to, co zrobili
dzisiaj, może oznaczać koniec wszystkiego, niemniej
musiał stawić czoło tej brutalnej prawdzie po tym, jak
seks wycisnął z niego wszystkie soki.
Było to jednak coś, o czym niechętnie myślał
w czasie przeszłym. Właściwie wcale nie czuł się
zaspokojony i właściwie ich kontakty wolałby uważać
za początek, niż za koniec.
Oczyma duszy widział, jak Sydney, kobieta jego
życia, się starzeje, jak oboje relaksują się podczas kąpieli
w lagunie na swoich ortopedycznych dętkach i opalają
się nago na tarasie. Wpatrują się w zachód słońca
z werandy i kołyszą się w rytmie morskich fal. Nie
zamierzał oddawać Sydney serca, nie upewniwszy się,
na jakim etapie są ich relacje.
 Nie powiedziałbym, że chodzi o zakończenie
czegokolwiek.
 A co byś powiedział?
 Powiedziałbym, że problem raczej tkwi w wyde-
dukowaniu, dlaczego tamta noc utkwiła w nas na tyle
głęboko, aby przetrwać osiem lat.
 To chyba nietrudno wydedukować  odparła
swobodnie.  Dziewczyna traci cnotę tylko raz w ży-
ciu.
Nie. Takie rozumowanie było równoznaczne z pó-
jściem na łatwiznę.
 Nie da się ukryć, że facet również rozdziewicza
tylko raz.
 Fakt  przyznała i zacisnęła usta. Zawahała się
przed zadaniem kolejnego pytania.  I jak wypadam?
 Wypadasz?  zmarszczył brwi.
 Na tle innych dziewic.  Jej głos lekko się załamał.
Przeszedł w głąb pokoju, ku skórzanemu krzesłu
przed biurkiem, o które się opierała. Położył dłonie na
słupkach wieńczących oparcie krzesła i znieruchomiał,
aby się upewnić, czy Sydney zwraca na niego uwagę.
 Nigdy nie miałem innych dziewic.
 Czyżby?  uśmiechnęła się lekko, gwałtownie
mrugając oczami.  Zaskakujesz mnie. Odniosłam
wrażenie, że dobrze wiesz, co należy robić.
 Ja nie byłem prawiczkiem  zachichotał.
 Tak czy owak, miałeś tylko dwadzieścia lat.
 Właściwie dziewiętnaście.
Uniosła brwi.
 Musiałeś być prawdziwym erotomanem. Sporo
trzydziestolatków nie ma pojęcia o tym, co ty wiedzia-
łeś w wieku dziewiętnastu lat.
Ray się skrzywił. Nie miał ochoty myśleć o trzydzie-
stolatkach, a właściwie o żadnych mężczyznach, z któ-
rymi Sydney lądowała w łóżku.
 Prawdę mówiąc, ochotniczo uczestniczyłem
w projekcie badawczym laboratorium kobiecego. Bada-
nia dotyczyły... seksu.  Kiedy Sydney opadła z wraże-
nia szczęka, wzruszył ramionami.  To nie były
oficjalne badania. Kiedy o tym myślę z perspektywy
czasu, wiem, że nie można tego uznać za inteligentny
pomysł. Ale, niech tam, byłem przecież nastolatkiem.
Mój mózg nie wydostał się jeszcze z majtek.
Sydney roześmiała się. Zamilkła. Ponownie roze-
śmiała się i zasłoniła usta ręką, aby po chwili zatrząść
się od gardłowego, głębokiego śmiechu.
 Nieoficjalne seksualne badania laboratorium ko-
biecego? Musisz mi o tym opowiedzieć.
Teraz wpadł po uszy. Tą opowieścią wcale nie chciał
się z nikim dzielić.
 Nie ma o czym mówić. Trzy dziewczyny z moje-
go akademika wykorzystały mnie jako świnkę morską.
Przez pięć miesięcy instruowały mnie w sprawach
seksu. Ich eksperyment miał dowieść, że faceta da się
odpowiednio wyszkolić, jeśli trening rozpocznie się
wystarczająco wcześnie. Zanim wyrobi w sobie mnós-
two szkodliwych nawyków.
 Rozumiem.
Omal nie skurczył się ze wstydu, słysząc jej kul-
turalną, pełną wyższości reakcję.
Nie zamierzał stać i przepraszać za to, co zrobił,
zanim dorósł na tyle, aby nabrać rozumu. Zwłaszcza że
skorzystał na tym nie kto inny, tylko Sydney.
 Daj spokój, Sydney. Nie patrz na mnie takim
wzrokiem. To się stało bardzo dawno temu. Nawet
wtedy nie miało to najmniejszego znaczenia. Te dziew-
czyny były dla mnie tylko... przyjaciółkami.
 Otaczając się takimi przyjaciółkami...
 ...kto chciałby tracić czas na dziewice?
Wiedział, że nie to zamierzała powiedzieć, ale ta
rozmowa nie zmierzała w kierunku, który sobie za-
planował. Poza tym czuł się wystarczająco sfrust-
rowany jej próbami zbicia go z pantałyku, aby zmusić
ją do odwrotu.
 Skoro tak to ujmujesz...  Odepchnęła się od
biurka i podeszła do oszklonej ściany.
Ray zwiesił głowę i zapatrzył się w skórzany fotel,
zanim podszedł do Sydney. Zatrzymał się metr od niej,
oparł ręce na biodrach i skierował spojrzenie w mrok,
rozświetlany błyskami księżyca odbijającego się w fa-
lach.
 Kiedy trzy miesiące temu wygrałem tę wyprawę,
od razu przyszło mi do głowy, aby porwać cię i zabrać
ze sobą. Nie miałem ochoty na inne towarzystwo.
Planowałem wyjazd z tobą i spędzenie beztroskiego
tygodnia w promieniach słońca.  Zauważył, że Syd-
ney lekko unosi głowę, i wyczuł, że szuka w szybie
odbicia jego twarzy.  Dałaś mi jednak jasno do
zrozumienia, że czujesz się ze mną lepiej, kiedy w po-
bliżu kręcą się inne osoby. Wieczorne zabawy u Macy.
Dzień otwarty w biurach dOSKONAAEJ-dZIEWCZY-
NY. Przyjęcie z okazji Dnia Pamięci. Uznałem, że
w takiej sytuacji lepiej będzie zmienić wyjazd w im-
prezę.
Sydney potarła nos.
 Cały czas żałuję, że tutaj utknęliśmy. I że nie
dostałeś swojego rejsu jachtem.
 Nie powinnaś. Ja jestem zadowolony  zachicho-
tał.  Możesz sobie wyobrazić, jak byśmy się czuli
w ósemkę na morzu, usiłując nie dać się przyłapać na
igraszkach w łóżku?
 Zmieszne.  Sydney uśmiechnęła się przez grzecz-
ność.  Poe powiedziała coś podobnego pierwszego
dnia, kiedy się tu zjawiliśmy.
 Pierwszego dnia po naszym przybyciu chciałem
tylko się dowiedzieć, dlaczego spałaś ze mną osiem lat
temu.  Powiedział te słowa pośpiesznie, bo chciał je
z siebie wyrzucić i mieć to już wreszcie z głowy, aby
przejść do tego, co naprawdę chciał wyznać.  Pogodzi-
łem się z tym. Nic mnie to już nie obchodzi, nawet jeśli
chodziło ci tylko o porachunki z matką.
Ray nieoczekiwanie wstrzymał oddech, zastana-
wiając się, czy ma w sobie instynkty samobójcze, skoro
podsuwa Sydney tego typu pomysły. Gdy głęboko
i głośno westchnęła, przygotował się na najgorsze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)