[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zatem mój dziadek nie mógł ścierpieć rodzeństwa Berndt?
 Tak, to prawda. A przy okazji proszę mi powiedzieć, jak
mam się
wobec nich zachować. Czy życzy sobie pan, abym ich
poinformowała, że
jest pan wnukiem wuja Rochusa, a zatem jego spadkobiercą
w prostej linii,
czy też woli pan tu na nich zaczekać i sam im pan to powie?
Przez moment się zastanawiał, po czym odparł stanowczo:
 Chciałbym wcześniej porozmawiać z notariuszem i
zasięgnąć informacji, jak mam przystąpić do załatwiania
tej sprawy. Mogłaby pani mi kogoś polecić?
 Och, proszę odwiedzić doktora Jungmanna, on był
notariuszem i radcą prawnym pańskiego dziadka. Wuj
Rochus tuż przed swą śmiercią napisał do niego,
ponieważ chciał się z nim spotkać w sprawie testamentu.
On jest wyjątkowo solidny i godzien zaufania i na pewno
panu dobrze doradzi. Zresztą proszę powołać się na mnie.
 Bardzo dziękuję, łaskawa pani, tak zrobię. Tymczasem
upoważniam panią do opowiedzenia rodzeństwu Berndt o
mnie w sposób, jaki pani uzna za stosowny. Nie będę
teraz dłużej przeszkadzał. Z dziadkiem już się
pożegnałem. Tej godziny nie zapomnę nigdy, kiedy
rozmawiałem z nim, jakby jeszcze żył. Powrócę tu, aby
oddać mu ostatnią posługę. Dopóki nie zostanie
odprowadzony na miejsce wiecznego spoczynku, nie chcę
stać się przyczyną sporów w tym domu. Nie powinno się
zakłócać jego spokoju. Dopiero po pogrzebie wystąpię z
mymi roszczeniami, a panią w tej chwili proszę o to, aby
miała w swej pieczy wszystko, co mój dziadek pani
64
powierzył. Proszę powiedzieć ode mnie rodzeństwu Berndt, że
nie będę szukał z nimi zatargów, tym bardziej że są
ostatecznie moimi krewnymi.
 Tym się nie da zejść z drogi  westchnęła.
 Proszę nie pozwolić się upokarzać, nie zniosę tego, aby
ktoś' panią
ranił i obrażał  wyszeptał schrypniętym ze wzruszenia
głosem, ujmując
jej rękę.
Stali tak przez chwilę, dłoń w dłoni, zapatrzeni w siebie,
zapomniawszy o wszystkim dokoła, potem Ruth, jakby budząc
się ze snu, pospiesznie cofnęła się, lecz on nie wypuścił jej
ręki.
 Jestem taki szczęśliwy, że spotkałem w tym domu
panią. Jej obec
ność daje mi jakby prawo do nazywania go domem rodzinnym.
Prawda, że
zostanie tu pani, dopóki nie ureguluję spraw związanych ze
spadkiem?
Jej ręka lekko drżała w jego dłoniach.
 Jeżeli wolno mi tu pozostać, zostanę na pewno.
 A któż może pani tego zabronić? Czy ktokolwiek ma
prawo nakazać, aby pani stąd odeszła?
 Nikt oprócz pana  rzekła oddychając z ulgą.  Może
być jednak i tak, że Kurt i Lena Berndt poprzez swój
sposób bycia uniemożliwią mi pozostanie tutaj.
 Nie, nie wolno pani odejść, proszę mi przyrzec, że pani
tego nie zrobi. Jeżeli ktoś zechce panią urazić, proszę go
odpowiednio potraktować. Muszę panią tu zostawić.
Wydaje mi się, jakbyśmy podczas tej godziny stali się
sobie bliżsi niż wielu, którzy spędzili ze sobą całe lata. I
pragnę panią
nowu zobaczyć  zapewnił gorąco patrząc na nią przy tym
błagalnie. Jego słowa przepłynęły przez nią niby ciepła fala.
 Pozostanę, nawet gdybym musiała przemóc własną
dumę i znosić
upokorzenia  przyrzekła cicho.
Ucałował żarliwie jej dłoń.
 Dziękuję z całego serca, teraz jestem już całkiem
spokojny. Proszę
mi wierzyć, zażądam rachunku od każdego, kto pani ubliży. Do
widzenia,
panno Alving, do widzenia.
 Do widzenia.
Szepnęła to ledwie słyszalnym głosem, jak we śnie. I niby
we śnie patrzyła za nim, przysłuchując się jego słowom, które
nieustannie w niej brzmiały.
5 
65
Zaginiony
dokument
W drzwiach jeszcze się odwrócił, a ich oczy na moment
się spotkały w niemym pożegnaniu.
Gdy wyszedł, wstała, odgarnęła włosy z czoła i poszła
wolno do sali, gdzie na katafalku, wśród kwiatów stała trumna
jej opiekuna. Tutaj osunęła się na kolana.
 Wuju Rochusie, kochany wuju Rochusie!
Nie wiedząc, jak dać wyraz uczuciom, które zawładnęły jej
sercem, po prostu się rozpłakała.
TV
Dowiedziawszy się o śmierci stryjecznego dziadka, Lena
Berndt była z początku nieco oszłomiona, lecz nie sprawił
tego ból z powodu jego straty, tylko nieopisana radość.
Wreszcie, wreszcie nadszedł kres tego pełnego wyrzeczeń
życia, kiedy była zmuszona wszystkiego sobie odmawiać.
Teraz to się zmieni. Dobry Boże, teraz byli bogaci, naprawdę
bogaci, Kurt i ona. W jej mniemaniu życie miało wartość
wówczas, gdy można było bez ograniczeń oddawać się
przyjemnościom i zabawom. Rozkoszowała się więc
zaistniałym stanem rzeczy, a jej zadowolenie wzrosło jeszcze,
gdy uświadomiła sobie, że w krótkiej rozmowie telefonicznej
zdążyła naubliżać Ruth Alving.
 Dlaczego wczoraj wieczorem nie zaczekałaś na nas,
aby powie
dzieć, że mamy zadzwonić w ważnej sprawie?  natarła ze
złością na nie
chlujną, mrukliwą służącą.
Ta wzruszyła obojętnie ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kajaszek.htw.pl
  • Szablon by Sliffka (© W niebie musi być chyba lepiej niż w obozie, bo nikt jeszcze stamtąd nie uciekł)